News: Byli legioniści: Pięciu napastników z trafieniami

Podsumowanie formacji - napastnicy

Samuel Szczygielski

Źródło: Legia.Net

31.12.2015 17:15

(akt. 05.01.2019 10:18)

Przyszedł czas na podsumowanie ostatniej formacji - dziś będzie o napastnikach. Atak w 2015 roku spisywał się zdecydowanie najlepiej, najpierw strzelał Sa, potem przyszedł czas Prijovicia i Nikolicia, który w każdym meczu ekstraklasy robi swoje show. Z 42 bramek w 2015 roku, które strzelili dla Legii napastnicy, aż 24 należą do "Niko". Sporo mniejszy wkład w ten dorobek mają Saganowski i Ryczkowski, podobnie jak Piech. Za to nasi napastnicy świetnie radzili sobie na wypożyczeniach. Zapraszamy do lektury.

W pierwszej połowie roku, Legia dysponowała zaledwie dwoma napastnikami, byli to Sa i Saganowski. Oprócz nich w kadrze był też Ryczkowski, a jednorazowy epizod zagrał Radovic, który jeszcze przed odejściem wystąpił w ćwierćfinale Pucharu Polski ze Śląskiem (1:0) i we Wrocławiu zanotował asystę.


Co ciekawe, to nie Portugalczyk, a "Sagan" zagrał więcej meczów wiosną 2015 roku. Marek Saganowski pojawił się na boisku 20 razy, Sa - 17. Jednak śmiało można powiedzieć, że Orlando Sa więcej spotkań może zaliczyć do udanych. Problemem Portugalczyka było to, że był skonfliktowany z Henningiem Berga. Wiele razy znajdował się poza kadrą meczową, co sztab tłumaczył wątpliwymi urazami. Sa był brany do składu wtedy, kiedy naprawdę był potrzebny, gdy drużyna przegrywała lub remisowała to podnosił się z ławki rezerwowych. I w takich momentach zwykle nie zawodził. Statystykami może nie imponował i strzelał niewiele (w ekstraklasie 14 meczów, 4 gole, 1 asysta), to jednak jego trafienia były bardzo ważne. Zdobył zwycięskie bramki z Pogonią i Jagiellonią, a w wygranym 2:0 meczu z Piastem Gliwice zanotował gola i asystę. Portugalczyk budził skrajne emocje. Kibice za nim przepadali, "Żyleta" podczas meczów inicjowała nawet przyśpiewkę na jego cześć. Jednak z drugiej strony często mówiło się, że nie przykłada się do treningów, a nawet opuszcza zajęcie symulując kontuzje, przez co koledzy z szatni często byli na niego wkurzeni.


Mimo wszystko to właśnie w nim kibice widzieli lidera zespołu po odejściu Miroslava Radovicia. Sa był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem z kadry Legii, jednak rzadko wykorzystywanym. Być może dałby zespołowi więcej, gdyby potrafił dogadać się z Bergiem. Jednak to Portugalczyk potrafił przy całym zespole powiedzieć do Norwega, że jest słabym trenerem, bo ma Ferrari, a trzyma je w garażu. Szkoleniowiec później jakby w rewanżu potrafił wysłać piłkarza na trybuny, gdy na stadion pofatygował się jeden z trenerów kadry Portugalii. Innego rozwiązania jak odejście Sa nie było, latem przeniósł się do angielskiego Reading. Tam Portugalczyk radzi sobie średnio. W 18 meczach strzelił 5 goli i zaliczył 2 asysty. Trzy trafienia zanotował przeciwko ekipie, w której na środku defensywy gra Piotr Malarczyk.


Jak w pierwszej połowie roku prezentował się Saganowski? Można stwierdzić, że u trenera Berga był pierwszym wyborem w ataku, trochę z braku innych opcji. W 14 meczach ligowych nie zdobył ani jednego gola, zanotował 2 asysty. Przez gierki Berga z Orlando dostało się właśnie „Saganowi”, którego część fanów zaczęła obwiniać i podejrzewać o różne rzeczy. Lepiej bilans Saganowskiego wygląda w Pucharze Polski. W 5 meczach strzelił 3 gole i zaliczył 2 asysty. Rozmontował Podbeskidzie zdobywając w dwumeczu po dwie bramki oraz wystąpił we wspomnianym finale z Lechem na Stadionie Narodowym i strzelił w nim zwycięskiego gola. Jak grał w obecnym sezonie? Dostał szansę pokazania się na boisku w 15 meczach, jednak większość z nich była za trenera Berga. Udało mu się strzelić jednego gola - w Pucharze Polski z Górnikiem w Łęcznej. W ekstraklasie Saganowski zagrał jedynie w 6 meczach, a rozegrane minuty nie dochodzą nawet do 100. Zgodnie z zapowiedziami Norwega rola "Sagana" została ograniczona, zmieniła się. W lidze występował kolejno przez: 1, 18, 12, 45, 6, 12 minut. Gdy przyszedł trener Stanisław Czerczesow, Marek Saganowski znalazł się na marginesie, nie zagrał w lidze od 14 kolejki. Wszystko wskazuje na to, że trwający sezon jest ostatnim dla "Sagana" przy Łazienkowskiej w roli piłkarza pierwszego zespołu, choć nie usłyszeliśmy tego jeszcze z ust samego zainteresowanego.


Trzeci napastnik "Wojskowych" Adam Ryczkowski w pierwszej połowie roku zagrał jedynie trzy razy, zdobył jednego gola. W obecnym podobnie - trzy mecze, a w każdym z nich po 45 minut. Sporym zaskoczeniem było wystawienie go przez Berga w Superpucharze z Lechem obok Nikolicia. Mówiło się, że Ryczkowski może być jednym z wygranych letniego obozu. Jednak przez cały rok młody napastnik narzekał na różne urazy. W meczach juniorów, nawet w młodzieżowej Lidze Mistrzów, robił na boisku różnicę, ale na pokazanie umiejętności w pełni nie pozwalają mu kontuzje.


Odkąd w Legii jest Nemanja Nikolić, atak wygląda wzorowo. Węgier seryjnie, z zaskakującą łatwością strzela w lidze. 21 goli, a do tego 6 asyst na 21 kolejek ligowych, to fantastyczny wynik. Dołożył też 2 gole w 4 meczach Pucharu Polski. "Niko" jest w czołówce strzelców w Europie, ściga się z takimi zawodnikami jak Alex Teixeira i Robert Lewandowski. Potrafił nawet strzelić hat-tricka, a było to w pierwszym ligowym meczu Czerczesowa, u siebie z Cracovią. W każdym meczu dołożył swoją cegiełkę, a raczej cegłę do wyniku. Gdybyśmy odliczyli gole Nikolicia z konta Legii, to na próżno byłoby szukać "Wojskowych" w ligowej czołówce. Nikolić został nowym ulubieńcem Warszawy, najlepszym zawodnikiem w zespole, a może nawet w lidze. Co ciekawe, "Niko" nie potrzebował wiele czasu na aklimatyzację i strzelał już na początku przygody z Legią, co przyciagnęło inne kluby. Jeszcze w letnim okienku transferowym Reading (obecny klub Orlando Sa) złożyło ofertę za Węgra, wartą 2 mln euro. Legia oczywiście ją odrzuciła. Moglibyśmy długo pisać o plusach i świetnych meczach "Niko", ale trzeba zaznaczyć, że napastnik ma jeden problem – jest zależny od podań i gry kolegów. Sam nie wykreuje sobie sytuacji. Z tego powodu dużo gorzej wyglądają jego statystyki w europejskich pucharach oraz w kadrze Węgier.


A jak już o Nikoliciu, to płynnie należy przejść do jego partnera z ataku, Aleksandara Prijovicia. Szwajcar, gdy przychodził do Legii, nie wydawał się być wzmocnieniem. Poprzednio występował w 2 lidze tureckiej i wielu mówiło, że jedyne co łączy go z poważnym futbolem to wzrost i fryzura przypominająca Zlatana Ibrahimovicia. Jednak im więcej występów w barwach Legii, tym więcej pozytywnych komentarzy na jego temat. Rozkręcał się powoli, bo w lidze trafił dopiero w 9 kolejce z Ruchem, w tym meczu zanotował też asystę. Prijovic potrafi utrzymać sie przy piłce, przepchnąć rywala, dlatego w wielu meczach Dusan Kuciak posyłał piłki właśnie pod nogi Szwajcara. Legia nie grała dwoma napastnikami od kilku lat, a dobra dyspozycja Szwajcara i niewielkie pole manewru w rozegraniu, sprawiło, że "Wojskowi" często wychodzili na mecze w formacji 4-4-2. "Prijo" w rundzie jesiennej rozegrał aż 31 meczów, strzelił 10 goli i zaliczył 5 asyst. Z czego w ekstraklasie - 17 występów, 3 gole, 3 asysty. Rosły napastnik zdobył zwycięskiego gola ze Śląskiem w lidze, a także z Midtjylland w Lidze Europy. W przeciwieństwie do Nikolicia, nie ma on problemów w pucharach, o czym świadczy chociażby ostatni mecz z Napoli. Szwajcar wszedł na boisko w 60 minucie, po czym zdobył gola i zanotował asystę. Należy także wspomnieć, że niedługo po przyjściu Czerczesowa został tymczasowo przesunięty do rezerw. Legia wyjechała z Warszawy na dłużej, bo po pierwszym meczu nie wracała do stolicy, tylko od razu kierowała się na kolejne spotkanie, a Szwajcar nie załapał się do kadry i przez tydzień trenował z drugą drużyną. Potem sytuacja wróciła do normy.


Dwoma napastnikami, którzy zostali jeszcze do omówienia, są wypożyczani Arkadiusz Piech i Jakub Arak. Pierwszy wiosnę spędził w GKS-ie Bełchatów. Odblokował się tam i błyszczał w ekstraklasie. W 15 meczach zdobył aż 11 goli, zanotował także asystę. Jednak jego świetna forma nie uchroniła klubu przed spadkiem. Latem napastnik wrócił do Warszawy i długo rehabilitował się po kontuzji. Zastanawiano się nad ponownym wypożyczeniem Piecha, jednak ostatecznie Berg zdecydował, żeby został w Legii. Do gry wrócił 11 września w meczu ze swoim byłym klubem - Zagłębiem Lubin. Jesienią zagrał 6 razy (4 u Czerczesowa), w dwóch meczach zanotował ważne asysty wchodząc z ławki z Podbeskidziem i Wisłą Kraków.


Kuba Arak cały rok spędził na wypożyczeniu w Zagłębiu Sosnowiec. Pierwsza połowa roku - jeszcze w 2 lidze - przyniosła 15 występów, 8 goli i 3 asysty. Arak był ważną postacią Zagłębia i mocno przyczynił się do awansu do 1 ligi. W rundzie jesiennej, mimo gry w wyższej klasie rozgrywkowej, też radził sobie dobrze. W lidze rozegrał 17 meczów, w których strzelił 6 goli i zaliczył 4 asysty. Niektóre mecze były prawdziwym show Araka, np. z Miedzią Legnica zdobył po dwa gole i asysty, a jego zespół wygrał 4:1. W Pucharze Polski rozegrał 4 mecze zdobywając jedną bramkę. Na rundę wiosenną najpewniej wróci do Sosnowca, ale najpierw na Malcie pokaże się Czerczesowowi.

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.