Pojedynek trenerów - Bjelica kontra Magiera
09.04.2017 10:14
fot. Piotr Kucza / FotoPyK
Efektywni strażacy
Obecni szkoleniowcy Lecha i Legii – Nenad Bjelica i Jacek Magiera – przychodzili do klubów w podobnych okolicznościach. Obaj trenerzy musieli gasić pożar w swoich nowych zespołach – zmierzyć się z rozbitą szatnią i presją wyników, gdyż ich poprzednicy pozostawili zespoły na dole tabeli ligowej. Chorwat zastąpił Jana Urbana na stanowisku trenera „Kolejorza” 30 sierpnia ubiegłego roku i zadebiutował w Ekstraklasie w 8. kolejce ligowej. Zaledwie tydzień później roszady na ławce trenerskiej obserwowaliśmy również w stolicy. Po porażce 2:3 z Zagłębiem Lubin zwolniony został Besnik Hasi, którego tymczasowo zastąpił Aleksandar Vuković, a na stałe zmienił Magiera. Obaj trenerzy w swoich ligowych debiutach od razu wysoko zwyciężyli – Lech 3:1 z Pogonią, a Legia 3:0 z Lechią – i od razu dali sygnał, że zamierzają ratować źle zapowiadający się sezon w wykonaniu ich podopiecznych. Potwierdzają to serie zwycięstw obu drużyn. Zespół „Kolejorza” potrzebował, co prawda, kilku spotkań na poznanie wizji chorwackiego szkoleniowca i na początku jego kadencji grał w kratkę, jednak od wspomnianego meczu z „Portowcami” aż do zbliżającej się kolejki przegrał jedynie trzy ligowe spotkania – odpowiednio z Lechią, Legią i Jagiellonią. Każdy z tych meczów zawodnicy Bjelicy przegrywali takim samym rezultatem – 1:2. Lech notuje imponującą serię bez porażki od 19. kolejki, wygrał też w końcu z zespołem walczącym o mistrzostwo - z drużyną z Gdańska 1:0. Dobrą passę w Ekstraklasie Bjelica przełożył także na rozgrywki o Puchar Polski i bez większych problemów awansował do finału, w którym w weekend majowy podejmować będzie Arkę Gdynia na Stadionie Narodowym w Warszawie.
Tak zwany „efekt miotły” zadziałał także w przypadku przyjścia Magiery. Trener, który jeszcze kilka tygodni przed debiutem na ławce Legii przygotowywał zespół pierwszoligowego Zagłębia Sosnowiec do nowego sezonu, szybko znalazł wspólny język z legionistami, co było widać zarówno w Ekstraklasie, jak i Lidze Mistrzów. „Magic” przywrócił mistrzom Polski dawny blask i zanotował jeszcze lepszy bilans w lidze niż Bjelica z Lechem. Legia za kadencji Magiery przegrała tylko dwa mecze z Pogonią (2:3) i Ruchem (1:3) oraz dwukrotnie remisowała (2:2 z Wisłą Płock i 1:1 z Termaliką). Legioniści powalczyli także w Lidze Mistrzów. Niezapomniane widowisko z Borussią Dortmund, remis z Realem Madryt i w końcu zwycięstwo ze Sportingiem Lizbona, przedłużające grę Legii w europejskich pucharach, były efektem pracy sztabu nowego trenera stołecznego zespołu. Nie można również zapomnieć o tym, że drużyna z Łazienkowskiej przestała tracić bramki ze stałych fragmentów gry. Gole stracone z rzutu rożnego lub po sprokurowanej jedenastce stały się wizytówką drużyny prowadzonej przez Hasiego.
Skuteczni psychologowie
Bjelicy i Magierze trzeba jednak oddać, że nie poprzestali tylko na ugaszeniu pożarów w Poznaniu i Warszawie, lecz także indywidualnie odbudowali kilku piłkarzy, którzy od pewnego czasu zawodzili. Szczególnie dobrze rundę wiosenną rozpoczęli w Lechu Marcin Robak i Dawid Kownacki. 34-latek, który w 2015 roku zamienił Szczecin na Poznań, dopiero teraz przypomina siebie z czasów gry w Pogoni czy nawet strzeleckiej formy w barwach pierwszoligowego Widzewa kilka lat temu. Doświadczony napastnik poprzedni sezon może spisać na straty, jednak aktualnie zdobywa gola za golem lub ma udział przy bramce. Od debiutu Bjelicy na ławce trenerskiej „Kolejorza” Robak trafia do siatki średnio niemal w co drugim meczu, a w ogólnym rozrachunku ma na swoim koncie już 13 goli w Ekstraklasie i 3 trafienia w Pucharze Polski. Podobnie sytuacja wygląda z młodocianym Kownackim. „Kownaś” w obecnym sezonie rozgrywek ligowych strzały zamienia na bramki średnio co 102 minuty i już poprawił dorobek strzelecki z ubiegłych rozgrywek. Zważywszy na to, że do końca sezonu pozostało jeszcze 10. kolejek, młodzieżowy reprezentant Polski ma szansę wykręcić jeszcze lepsze statystyki. Rękę chorwackiego szkoleniowca widać nie tylko po wysokiej formie ofensywnego poznańskiego duetu, lecz także grze pozostałych zawodników. Zawodzić przestał chociażby Maciej Wilusz, który po słabej rundzie jesiennej i jeszcze wcześniejszym wypożyczeniu do Kielc był w Poznaniu żegnany. Równą formę prezentują pomocnicy Darko Jevtić i Maciej Gajos, których gra przypominała wcześniej sinusoidę.
Z kolei przy Łazienkowskiej obserwowaliśmy podobne efekty pracy nowego trenera. Niczym za dotknięciem różdżki, jeszcze jesienią, swoją grę odmienił Jakub Rzeźniczak. Kapitan Legii na początku sezonu popełniał błąd za błędem i wielokrotnie miał udział przy bramce rywala. Mimo to, Magiera postawił na niego i oczyścił głowę „Rzeźnika”, a ten w duecie z Michałem Pazdanem zatrzymał chociażby Cristiano Ronaldo w dwumeczu z Realem. Na miarę oczekiwań zaczęli również grać zawodnicy sprowadzeni na życzenie albańskiego poprzednika. Bez wątpienia o sile jedenastki Legii stanowią Vadis Odjidja-Ofoe i Thibault Moulin. Ta sztuka nie udała się jedynie ze Steveenem Langilem, który zamiast przekonać do siebie trenera, wybrał inne spędzanie czasu. Wśród legionistów znaleźli się również tacy, którzy dopiero po zimowym zgrupowaniu pokazali, że warto na nich stawiać. W obliczu kontuzji Rzeźniczaka miejsce u boku Pazdana zajął Maciej Dąbrowski. Stoper sprowadzony z Zagłębia Lubin początek rundy wiosennej ma tak dobry, że miejsca w wyjściowym składzie „Wojskowych” może już nie oddać do końca sezonu. Świetny start w tym roku zanotował również Michał Kucharczyk. Zawodnik jeszcze kilka tygodniu temu mógł trafić do Rosji na zasadzie transferu definitywnego, jednak Magiera „odkurzył” zapomnianą pozycję, na której „Kuchy” grał jeszcze w Świcie Nowy Dwór Mazowiecki i na początku przygody w Legii. Ustawiony jako spisuje się lepiej od grających poniżej oczekiwań Tomasa Necida i Chimy Chukwu. To on po wejściu z ławki odwrócił losy spotkania w meczu z Lechią oraz pokonał bramkarza Pogoni w ostatnim meczu ligowym. Do siatki trafił jeszcze dwukrotnie, lecz obie bramki zdobył ze spalonego. Największym wygranym zmiany trenera przy Łazienkowskiej jest jednak Michał Kopczyński. Magiera znał „Kopę” chociażby z okresu prowadzenia trzecioligowym rezerw, w których zawodnik występował. 24-latek długo nie mógł przebić się do osiemnastki pierwszego zespołu i kiedy wydawało się, że jego przygoda przy Łazienkowskiej dobiega końca, stał się nie tylko stałym członkiem wyjściowej jedenastki, lecz także został wybrany przez trenera trzecim kapitanem. Podczas nieobecności Rzeźniczaka i Radovicia w drugim spotkaniu z Ajaksem to właśnie Kopczyński wyprowadzał zespół z opaską na ramieniu. Kopczyński wygryzł ze składu reprezentanta Polski Tomasza Jodłowca i to on występuje w środku pomocy w parze z Moulinem.
Odpowiedzialni opiekunowie
Poza tym, że trenerzy Lecha i Legii notują świetną passę w rozgrywkach ligowych oraz są dobrymi mentorami, potrafiącymi wpłynąć na swoich podopiecznych, umieją także stawiać na młodzież. Koronnym przykładem potwierdzającym ten fakt w przypadku Bjelicy jest Jan Bednarek. 21-letni stoper powrócił z wypożyczenia z Górnika Łęczna, gdzie w poprzednim sezonie nie spisywał się zbyt dobrze. Pomimo tego, w obliczu problemów z obsadzeniem pozycji stopera, chorwacki szkoleniowiec zdecydował się postawić na młodego Polaka. Bednarek odwdzięczył się dobrą grą, co zaowocowało nawet powołaniem do reprezentacji Polski U-21 w październiku 2016 roku. Szansę debiutu w Ekstraklasie otrzymali także 18-letni Paweł Tomczyk i 22-letni Marcin Wasielewski.
W zespole Legii w obecnym sezonie ciągle czekamy na prawdziwego debiutanta. Wygranym jest bez wątpienia wspomniany Kopczyński, ponieważ Warszawa w końcu doczekała się wychowanka, który na dłużej zagościł w pierwszym składzie, jednak on swój debiut z „eLką” na piersi zanotował już kilka lat wcześniej. Odkryciem Magiery może być 17-letni Sebastian Szymański, który zadebiutował jeszcze za kadencji Hasiego w sierpniu ubiegłego roku. Młody pomocnik musiał czekać cztery miesiące, aby znowu znaleźć się w meczowej osiemnastce pierwszej drużyny i otrzymać kilka minut w grudniowym spotkaniu z Górnikiem Łęczna. Po udanym okresie przygotowawczym częściej zasiadał na ławce rezerwowych legionistów i zaczął zbierać minuty na boisku, a w meczu 24. kolejki przeciwko Zagłębiu ustalił wynik spotkania na 3:1, zdobywając swoją premierową bramkę w Ekstraklasie. Z kolei do Gdańska Magiera zabrał ze sobą innego młodego zawodnika – chorwackiego napastnika Tina Maticia. Choć 19-latek zajął miejsce jedynie na trybunach Stadionu Energa Gdańsk, to sam wyjazd z pierwszą drużyną na mecz był nagrodą za jego ciężką pracę na treningach i zachętą do dalszego szlifowania piłkarskiego fachu.
Bjelica 0:1 Magiera
W pierwszej konfrontacji Lecha i Legii za kadencji trenerów Bjelicy oraz Magiery zwycięscy okazali się „Wojskowi”. Na stadionie przy Łazienkowskiej lepsi okazali się piłkarze „Magica”, a kontrowersyjną bramkę na wagę trzech punktów zdobył wprowadzony chwilę wcześniej z ławki były lechita Kasper Hamalainen. W tym sezonie obejrzymy jeszcze dwa mecze tych zespołów, które jeszcze mocniej zweryfikują trenerski kunszt obu szkoleniowców. Tak naprawdę dopiero po podziale punktów będzie można ocenić, która myśl szkoleniowa lepiej poradziła sobie z presją i spłaszczoną tabelą. Wyniki poznańsko-warszawskich potyczek będą miały olbrzymi wpływ na układ pierwszej czwórki w ligowej tabeli, a być może bezpośrednio zadecydują o tym, w czyje ręce powędruje tytuł mistrza Polski w sezonie 2016/2017.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.