Domyślne zdjęcie Legia.Net

Polska liga jest biedna i będzie biedna

Redakcja

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

14.05.2007 06:48

(akt. 23.12.2018 06:31)

Nasza Orange Ekstraklasa jest daleko w tyle za najlepszymi ligami europejskimi. Nie tylko jeżeli chodzi o poziom gry. Ale także o frekwencję, stadiony. Wszystko. Sprawy nie wyglądają najlepiej. W Polsce, kluby dokładają do większości spotkań. Na Zachodzie liczy się gigantyczne zyski.
3,5 mln euro Milan zarobił na biletach na rewanżowy mecz z Manchesterem. "W zachodnich klubach 30 proc. budżetu to wpływy z biletów, 30 proc. z tytułu praw telewizyjnych i 40 proc. z kontraktów reklamowych, transferów... W polskich klubach transmisje telewizyjne to 80 proc. budżetu. Patologia!" - powiedział kiedyś +Andrzej Placzyński ze SportFive. Dziś sytuacja wygląda niewiele lepiej. Nienormalność. Władze Podbeskidzia Bielsko-Biała wyliczyły, że jeśli na meczach będzie regularnie pojawiać się 2,5 - 3 tys. widzów, wpływy z biletów powinny wystarczyć na wynajęcie firmy ochroniarskiej. "Widzew z biletów ma 1,8 mln złotych rocznie. Brutto. Jednak zorganizowanie meczu kosztuje mnie 45 tysięcy złotych. Czasami cieszę się, jak wyjdę na zero. Na pucharowy mecz z Cracovią przyszło 900 osób. Komarów było więcej. Trzeba było dopłacić do interesu" - mówi prezes Widzewa Łódź, Władysław Puchalski. W pierwszej lidze chyba nie ma klubu, który na każdym meczu u siebie zarabiałby więcej na biletach niż wynoszą koszty zorganizowania sportowej imprezy. Traci nawet Lech Poznań, którego frekwencja na meczach jest najwyższa w Polsce. Jeden mecz ma status podwyższonego ryzyka, inny nie. Raz trzeba zatrudnić 200 ochroniarzy, innym razem więcej. "Dobrze jak na meczach ze słabszymi rywalami wychodzimy na zero, bo przeważnie, to na nich tracimy. Generalnie jednak możemy być zadowoleni, bo większość spotkań finansuje się sama, a niektóre, takie jak z Legią, nawet przynoszą zyski" - mówi rzeczniczka prasowa Lecha Poznań Joanna Dzios. Poznański klub robi bardzo dużo, aby przyciągnąć kibiców do siebie. Lech finansuje przyjazdy swoich fanklubów, stworzył sektor, do którego dzieci do lat 12 mogą wejść za darmo, organizuje mnóstwo imprez okolicznościowych, regularnie przyjmuje wycieczki szkolne i wysyła swoich piłkarzy do gimnazjów (w celach promocji). To jednak nie zawsze daje wymierne efekty. Można, tak jak Górnik Zabrze, obniżać ceny biletów do 5 zł, ale to wcale nie znaczy, że stadion nagle się wypełni ludźmi. W Zabrzu to się udało, ale już dyrektor sportowy Korony Kielce (kielczanie grają drugi sezon w pierwszej lidze) Piotr Burlikowski nie rozumie jak to się dzieje, że drużyna, która jest w czołówce ligi, ma śliczny stadion, dochodzi do finału Pucharu Polski, gra w mieście, w którym od lat nie było piłki na wysokim poziomie, ma raptem kilka tysięcy kibiców. To proste. Jak zauważa prezes stowarzyszenia Wiara Lecha Jarosław Kiliński, trzeba pograć w ekstraklasie z 10 lat, aby dochować się rzeszy fanów, którzy będą z klubem na dobre i na złe. "Piotrek patrzy na to może zbyt emocjonalnie" - mówi wiceprezes ds. marketingu Korony Grzegorz Maciągowski. "Efektowność naszego marketingu jest niezła, skoro na nasze mecze przychodzi więcej kibiców niż na Legię, czy na Wisłę Kraków. A jaki procent naszego budżetu to wpływy z biletów? Hmm... Jakieś 19 procent" - zdradza. To i tak nieźle. W budżecie Odry Wodzisław wpływy z biletów stanowią 0,6 proc. Gdyby nie pieniądze z Canalu+, klub nie stać by było na grę w pierwszej lidze. "Sprzedajemy 1000 karnetów na rundę. Z ostatniego meczu z Wisłą mieliśmy 40 tys. zł wpływów, z innych meczów o wiele mniej - około 15 tysięcy" - mówi główny księgowy Odry Roman Sambor. "Wystarcza na opłacenie ochroniarzy i kasjerów. Stadion mamy malutki, więc dużo ludzi wynajmować nie trzeba. W Anglii doskonale wiedzą jak zarabiać na kibicach. Manchester ze sprzedaży biletów ma ponad 40 mln funtów zysku rocznie! Trzy lata temu bilet na Old Trafford kosztował średnio 21,5 funtów. Dziś około 35 funtów (blisko 200 zł - dużo, nawet jak dla Anglika). Kibice protestują, ale i tak wypełniają stadion do ostatniego miejsca. W końcu to Teatr Marzeń, a poza tym - jak przekonują szefowie Czerwonych Diabłów - najtańszy bilet na mecze Liverpoolu kosztuje 32 funty. "Ja jeśli podniosę ceny biletów, to znowu komarów może być więcej niż kibiców. Tu nie chodzi o ceny, ale o komfort" - mówi Puchalski. "Ludzie przestali chodzić do ciucholandów, bo zobaczyli, że istnieją śliczne galerie. Nie będą chcieli przychodzić na stadion, jeśli będzie kapać im woda na głowę. Mamy takie wejścia na stadion, że czasami mam wrażenie, jakby Boeing 737 lądował na zarośniętej imitacji lotniska. Gdybyśmy zbudowali nowoczesny stadion na 17-18 tys. ludzi, to ze 13 tys. by przychodziło. A tak nie mogę stworzyć nawet planu inwestycyjnego, bo właścicielem stadionu jest miasto. Wiadomo - stadiony to podstawa. Obiekt Groclinu jest uroczy, o wiele ładniejszy niż ten Odry, to i wpływy w budżecie grodziszczanie mają większe (8 procent), ale czasami i ładny stadion nie wystarcza. "Co z tego, że ładnie wyglądamy, skoro społeczność kibicowska w naszym mieście liczy jakieś 2 tysiące ludzi" - rozkłada ręce prezes ds. sportowych Groclinu Jerzy Kopa. "Bilety są u nas po 5-10 zł. Nie ma sensu drenować kieszeni kibiców, skoro nawet tych potencjalnych jest niewielu. Gdzie Mediolan, a gdzie Grodzisk? Rekordowy zysk z biletów grodziszczanie zanotowali na meczu z Manchesterem City - 1,2 mln zł. To kosmiczna suma w porównaniu z tym, co zarabiają teraz. W klubie mówią, że nie na biletach chcą zarabiać. Transfery i telewizja - oto co najważniejsze. Szkoda. We Włoszech wpływy z biletów pozwalają przeżyć nawet maluczkim z prowincji. Kiedy w lutym nałożono na Catanię nakaz rozgrywania meczów poza własnym stadionie, i to jeszcze bez udziału publiczności, prezesi klubu mówili, że to "zabójstwo". Do dzisiaj Catania straciła przez to około 10 mln euro. Grozi jej bankructwo. Wystarczy się więc postarać. "Kiedyś ludzie przychodzili na stadiony, bo nie było zbyt dużo rozrywek. Dziś, w dobie klubów nocnych i cybernetyki, trzeba zaoferować odpowiednio dobrą alternatywę. Prawdziwe show. Jak w teatrze. Tylko w takim trochę ulicznym stylu" - mówi Kiliński. Kiedyś misteria uliczne poruszały całą społeczność miasta. Wszyscy grodziszczanie, 13 tys. ludzi, na meczu Groclin - Odra? Dlaczego nie.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.