Polska wygrała z San Marino 5:0, gol Koseckiego
26.03.2013 22:49
Po kiepskim spotkaniu z Ukrainą, gracze zakładający polską koszulkę mieli zmierzyć się z San Marino, jedną z najsłabszych reprezentacji sklasyfikowanych w rankingu FIFA. Wyjściowy skład rywali robił wrażenie po dokładniejszym przyjrzeniu. W bramce księgowy. Obronę tworzyli: właściciel baru, bezrobotny, bankowiec oraz… piłkarz Rimini Calcio. Druga linia była równie ciekawa: szef kancelarii, bankowiec, pracownik firmy produkującej oliwę z oliwek, a także szef spółki zakładającej instalacje elektryczne. Prawdziwy hit na koniec – w ataku kolejny, drugi już, piłkarz z Tre Penne, legenda zespołu Gianpaolo Mazzy (wf-isty), Andy Selva. Warto porównać jedenastkę rywali z zestawieniem biało czerwonych: Piłkarz (Southampton) – piłkarz (Borussia), piłkarz (AC Milan), piłkarz (Torino), piłkarz (Legia) – piłkarz (Trabzonspor), piłkarz (Reims), piłkarz (Hoffenheim), piłkarz (Sivasspor), piłkarz (Bayer Leverkusen) – piłkarz (Borussia).
Polacy rzucili się do ataku od pierwszych minut. Trudno zliczyć liczbę ataków i strzałów podopiecznych Waldemara Fornalika. Dosłownie co chwilę kotłowało się pod bramką Aldo Simonciniego, który rozgrywał mimo wszystko bardzo dobry mecz. W 20. minucie, Della Valle zagrał ręką w polu karnym, a dokładnie został w nią trafiony. Arbiter zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego, do którego podszedł Robert Lewandowski. Mało brakowało, a golkiper rywali odbiłby piłkę, ale ta ostatecznie wpadła do siatki i napastnik, który założył opaskę kapitańską pod nieobecność Jakuba Błaszczykowskiego, mógł cieszyć się z przełamania i trafienia do siatki w kadrze po 906 minutach.
Polacy nie odpuszczali i cały czas przesiadywali na połowie przeciwników, wykonując kolejne rzuty rożne. Siedem minut po trafieniu Lewandowskiego, w stronę pola karnego pobiegł Łukasz Piszczek, do którego trafiło zagranie z prawej flanki od Adriana Mierzejewskiego. Prawy defensor kadry musnął piłkę stopą i skierował obok bezradnego bramkarza gości. Po chwili, jedną z nielicznych okazji w ofensywie, mieli piłkarze z San Marino - uderzał z dystansu Andy Selva, który jest ikoną piłki w tym maleńkim państwie. Ostatecznie piłka po jego strzale poszybowała nad bramką Artura Boruca, który chyba dawno nie brał udziału w spotkaniu, w którym miał tak mało do roboty.
Biało-czerwoni zeszli na przerwę prowadząc 2:0, ale nie satysfakcjonowało to kibiców, którzy przyszli na Stadion Narodowy. 43 008 widzów oglądało spotkanie, w którym wszyscy nie zastanawiali się czy Polska wygra mecz. Pytaniem dnia było, ile bramek nasza kadra strzeli rywalom. Po przerwie, na murawie zameldował się drugi z legionistów, Jakub Kosecki. Jakub Wawrzyniak grał od początku i starał się aktywnie wspomagać kolegów w ofensywie, co zresztą czynił. „Kosa” często włączał piąty bieg na lewej flance i często był faulowany przez przeciwników.
Pięć minut po wznowieniu gry piłkę w polu karnym zagrywał Wawrzyniak, który trafił w rękę jednego z rywali. Arbiter ponownie podyktował „jedenastkę”, do której podszedł Lewandowski. Tym razem snajper Borussii huknął tak jak powinien i nie dał szans Simonciniemu. W 61. minucie lewym skrzydłem pobiegł Kamil Grosicki, który zewnętrzną częścią stopy dograł do Łuaksza Teodorczyka, który chwilę wcześniej wszedł za bezbarwnego Milika, a lechita spokojnie dostawił nogę do piłki, która zatrzepotała w sieci.
Polaków można było krytykować za braki w zaangażowaniu. Głupotą ze strony m.in. Eugena Polanskiego oraz Grzegorza Krychowiaka były faule, za które sędzia karał ich żółtymi kartkami. W kontekście ważnych spotkań, które czekają nas w dalszej części roku, łapanie „żółtek”, które w pewnej chwili mogą wyeliminować z gry, jest po prostu brakiem odpowiedzialności.
W 85. minucie, Rinaldi założył siatkę jednemu z defensorów, wykorzystał niefrasobliwość obrony i pomknął na bramkę Boruca. Ale to były golkiper Legii był górą, gdyż wspaniale obronił sytuację, w której rywal na niego szarżował. Ostatnią bramkę po wcześniejszym oblężeniu zdobył Kosecki w ostatnich minutach spotkania. „Kosa” trafił do siatki po tym, jak piłka odbiła się od słupka. Legionista chwilę później mógł w spokoju pokazać „eLkę” w kierunku kibiców na trybunach,.
Nasi reprezentanci wygrali 5:0, ale przyznać trzeba, że nie pokazali się z najlepszej strony i dłuższymi momentami ich gra nie wyglądała przekonywująco. Kolejnym rywalem będzie Mołdawia, z którą na pewno nie będzie już tak łatwo, bowiem na boisku w Kiszyniowie, punkty trzeba będzie po prostu wywalczyć i to dosłownie…
Polska - San Marino 5:0 (2:0)
Lewandowski (21. min - k.), (50. min. -k), Piszczek (28. min.), Teodorczyk (61. min.), Kosecki (90. min.).
Polska: Boruc - Piszczek, Salamon (87' Wasilewski), Glik (46' Kosecki), Wawrzyniak - Mierzejewski, Krychowiak, Polanski, Grosicki - Milik (59' Teodorczyk), Lewandowski.
San Marino: Simoncini - A. Della Valle (80' Buscarini), Vitaioli, A. della Valle, Bollini (57' Bacciocchi), Palazzi - Vitaioli, Bollini, Coppini, Gasperoni - Selva (50' Rinaldi).
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.