Domyślne zdjęcie Legia.Net

Popisowa akcja czy bezmyślne pałowanie niewinnych?

Redakcja

Źródło:

15.09.2008 21:22

(akt. 19.12.2018 21:22)

Choć od akcji zatrzymania przez policję 752 kibiców Legii mijają dwa tygodnie, co chwila pojawiają się nowe fakty. Setki kibiców żalą się prokuraturze, wielu składa wnioski o popełnieniu przestępstwa przez policjantów. Dziennikarze "Metra" przedstawiają relację z tych wydarzeń od jednego z kibiców.
Jestem studentem dziennikarstwa, mam 23 lata. Nigdy nie miałem konfliktu z prawem. Kiedy skończyłem 18 lat, zacząłem pracować, żeby zarobić na studia. Moje marzenie o zostaniu dziennikarzem powoli zaczynało się spełniać. Nie mogąc znaleźć stałego zatrudnienia, pisałem nadal, sam dla siebie, by nie wyjść z wprawy. Także z tego meczu zamierzałem napisać relację. Nigdy nie sądziłem, że w moim debiucie na łamach prasy będę musiał bronić się przed zarzutami. Życie dało mi surową lekcję, na którą nie zasłużyłem. Dołączyłem do przemarszu w centrum Warszawy. Razem z całą rozśpiewaną grupą legionistów otoczoną szczelnym kordonem policji dotarłem na ul. Konwiktorską. Po drodze zaskoczeni przechodnie robili nam zdjęcia telefonami komórkowymi. Kiedy dotarliśmy w okolice stadionu, stało się coś, czego do tej pory nie mogę zrozumieć. Skręcając z Bonifraterskiej w Konwiktorską, tłum zafalował, ludzie idący przede mną zaczęli uciekać z powrotem, ci, którzy byli za mną, zaczęli napierać na tych przed sobą. Jeden wielki bałagan, ścisk, krzyki starające się opanować tłum. Zobaczyłem przed sobą policjantów bijących na oślep, kogo popadnie, ten sam widok z tyłu. - Czemu nas bijecie? - krzyczeli kibice. Nie było gdzie uciekać. Po chwili wszystko się uspokoiło, otoczeni policyjnym kordonem zostaliśmy poprowadzeni na Podzamcze. Jak przed biciem i gazowaniem przez opancerzonych niemalże policjantów może się bronić zwykły kibic? Śpiewaniem. Tłum zaintonował niepochlebną przyśpiewkę w stronę funkcjonariuszy. Mój pech, że stałem tuż obok policjantów: wzrokiem wyłowił mnie jeden z dowódców i zapytał, czy chcę być zatrzymany za obrazę munduru. Nim zdążyłem odpowiedzieć, miałem wykręcone ręce i byłem prowadzony do radiowozu. Trzymano nas 48 godzin, najpierw na komisariacie na Wilczej, później w areszcie w Pałacu Mostowskich. Żaden policjant nie chciał usłyszeć moich wyjaśnień, nikt mnie nie przesłuchał. Jeszcze w radiowozie dowódca poinstruował swoich podwładnych, jak mają zeznawać. Wszyscy mieli potwierdzić, że widzieli nas, jak rzucamy race. Nie pozwolono mi poinformować najbliższych o tym, że zostałem zatrzymany. Moje wielokrotne prośby pozostały bez odpowiedzi. Jedynym dowodem w sprawie przeciwko mnie są zeznania policjanta. Rzekoma napaść na funkcjonariusza przy użyciu racy? Proszę pokazać mi filmy z monitoringu - pokażę palcem, gdzie stałem, będzie widać, że nie miałem racy w ręku. Mało? Proszę zdjąć odciski palców z zabezpieczonych rac - moich tam nie będzie. Stawianie oporu przy zatrzymaniu? Znów kamery z monitoringu - będzie widać, że spokojnie daję się prowadzić do radiowozu. Wśród ósemki oskarżonych jest dwóch ludzi zupełnie przypadkowych, nie są nawet kibicami. Jest magister ekonomii, 17-latek chory na serce i człowiek, który na mecz poszedł po raz pierwszy w życiu. Jest to żonaty człowiek, ojciec trzyletniej dziewczynki. Nie jesteśmy bandytami, nie zrobiliśmy nic złego. Stawiane nam zarzuty to absurd, piramidalna bzdura. Nie wiem, co będzie ze mną dalej, czeka mnie proces o coś, czego nie zrobiłem. Nie wyobrażam sobie, żebym miał trafić za kraty, a grozi mi do 10 lat więzienia. Nie ujawniam nazwiska, o całej sprawie wiedzą tylko moi rodzice. Nie wiem, jak zareaguje dalsza rodzina, koledzy z uczelni. Dopiero wkraczam w dorosłe życie, a już muszę dźwigać tak ogromny ciężar. Mimo wszystko wierzę w sprawiedliwość. Mariusz (nazwisko do wiadomości redakcji)

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.