Porażka, która może stać się kamieniem węgielnym. Panowie jesteśmy dumni!

Redaktor Kacper Buczyński

Kacper Buczyński

Źródło:

06.12.2022 20:15

(akt. 06.12.2022 20:42)

Niestety, to już jest koniec. Polska odpadła z mistrzostw świata. Porażki tego typu, jak ta z Francją zawsze wywołują smutek. Po niedzielnym meczu jako Polacy powinniśmy się jednak cieszyć i świętować. Dlaczego?

fot. Piotr Kucza / FotoPyK

Po meczu z Argentyną wszyscy wiedzieliśmy doskonale, że na tym turnieju tak słabo i tak bojaźliwie zagrać nie możemy. Argentyna była mocna, Francja pomimo wielu osłabień wydawała się jeszcze mocniejsza. Szanse na awans w pojedynku z mistrzami swiata mieliśmy niewielkie, a jeżeli zdecydowalibyśmy się na rozpaczliwą obronę i wybijanie piłek na oślep, wtedy moglibyśmy być już pewni porażki. Trener Michniewicz zapowiadał zmianę sposobu gry, jednak jak zaprezentują się nasi piłkarze, to pozostawało zagadką.

Polacy zaskoczyli więc chyba wszystkich, w tym Francuzów. Sposób gry w obronie mocno się nie zmienił (nie musiał się też zmieniać, bo defensywa była przez cały turniej naszą mocną stroną), jednak gra w ataku przeszła zupełną metamorfozę. Nie wiemy czy Czesław Michniewicz obejrzał z piłkarzami przed meczem film "Chłopaki nie płaczą", faktem jest, że nasze orły nabrały niespotykanego na tym turnieju luzu. Zamiast strachu i panicznych reakcji, widzieliśmy spokój i pewność siebie. Piotr Zieliński, ustawiony głębiej, cofał się do rozegrania, dryblował, przyspieszał nasze akcje. Jakub Kamiński nie bał sie wejść w pojedynek z bardziej renomowanymi rywalami, Bartosz Bereszyński postanowił pokazać wszystkim, że Sampdoria jest dla niego za małym klubem, a Matty Cash grał tak, że wart był każdych pieniędzy. Przez pierwszą połowę graliśmy więc z Francuzami jak równy z równym. Świadczy o tym chociązby statystyka określająca ilość czasu spędzonego przy piłce. Obie drużyny operowały futbolówką podobną liczbę minut. Francuzi oddali może więcej stzrałów, jednak Polacy potrafili się skutecznie odgryzać. Powinniśmy nawet wyjść na prowadzenie, jednak uderzając w jednej akcji trzykrotnie na barmkę, trzykrotnie zostaliśmy zablokowani. My bylismy nieskuteczni, nasi rywale swoją najlepszą okazję wykorzystali. Tak więc na przerwę schodziliśmy przegrywając, czując przy tym duży niedosyt (nawet tylko ten fakt może świadczyć jak dobry był to mecz)

W drugiej połowie próbowaliśmy gonić wynik, jednak z biegiem czasu zaczynało nam brakować sił. Na nasze nieszczęście o swojej obecności postanowił przypomnieć Kylian Mbappe. Mając mnóstwo wolnego miejsca uderzył pod poprzeczkę, czym podciął nam skrzydła. Oszołomionych kolegów próbował pobudzić Piotr Zieliński, jednak Polacy nie mieli już chyba sił, by nawiązac walkę z Francuzami. Zmiennicy wprowadzeni przez Czesława Michniewicza nie potrafili zmienić obrazu meczu. Arkadiusz Milik mógł w paru sytuacjach zachować się lepiej, czym być może umozliwiłby nam strzelenie bramki, Nicola Zalewski pokazał po raz kolejny, że ten turniej niestety go przerósł. Po trzeciej bramce dla Francuzów nadzieja zgasła zupełnie. Nasze orły wywalczyły jeszcze za sprawą Kamila Grosickiego rzut karny, którego na gola zamienił Robert Lewandowski. Mecz zakończył się wynikiem 3:1, w sumie sprawiedliwym.

Polaków nie ma więc na turnieju. Czemu więc mielibyśmy się cieszyć? Powodów jest kilka. Po pierwsze, wyszliśmy z grupy na turnieju rangi Mistrzostw Świata, co nie przydarzyło się nam 36 lat. Może ten fakt sprawi, że następne turnieje będziemy już zaczynać z mniejszą presją i stresem. Po drugie, kadra w meczu z Francuzami pokazała, że potrafi grac ofenswynie, że nie jest skazana na prymitywny futbol oparty na bezmyślnym wybijaniu piłki i głębokiej obronie. Do Czesława Michniewicza przylgnęła z niezrozumiałych powodów łatka szkoleniowca, który potrafi jedynie bronić. Mecz z mistrzami świata pokazał, że jest to nieprawda. Selekcjoner jest człowiekiem, który realizuje powierzone mu zadania. Miał awansować na mundial, awansował. Miał utrzymać się w Dywizji A Ligi Narodów, utrzymał się. Miał wyjść z grupy, wyszedł. Wydaje się nam, że najbardziej wartościowi nie są pracownicy, którzy najlepiej się ubierają i z którymi najlepiej się rozmawia, ale tacy spełniający swoje powinności. Czesław Michniewicz robi to, co do niego należy, a potrafi też dorzucić coś ekstra, niezrozumiała jest więc dla nas dyskusja o jego zwolnieniu. Kadra jest w fazie budowy. Tak jak dziecko najpierw musi nauczyć się sylabizować, zanim będzie czytać całe słowa, tak też kadrowicze muszą popełnić parę błędów, zanim zaczną w każdym meczu grać ładnie i przyjemnie dla oka. Nasi piłkarze przestali czytać litera po literze, a zaczęli sylabizować. Rodzic cieszy się z małych sukcesów dzieci, tak więc i my radujmy się z postepów naszej drużyny. Z Francją generalnie nie mieliśmy szans. Podjęliśmy jednak rękawicę i nie przynieśliśmy wstydu. Trójkolorowi byli w tym pojedynku Apollo Creed'em, a my Rocky'm. Pierwszy pojedynek Rocky przegrał, jednak wszyscy wiemy co stało się potem.

Polecamy

Komentarze (211)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.