Domyślne zdjęcie Legia.Net

Powalencyjne przemyślenia

PaGod

Źródło:

20.10.2001 00:00

(akt. 30.12.2018 19:16)

W dwa dni po meczu z Valencją, gdy opadły już emocje można pokusić się o podsumowania. Ci, którzy nie mogli udać się w czwartek na stadion byli zmuszeni oglądać mecz w telewizji. Niestety - w telewizji publicznej. Transmisja, mimo że przeciwnikiem Legii był dwukrotny finalista Pucharu Europy, nie powalała na kolana. Nie było ujęć zza bramek, ani z wysokości płyty boiska. Sytuację, po której padł rzut karny mogliśmy oglądać tylko z jednej pozycji, z której tak naprawdę niezbyt wiele było widać. Po raz kolejny Telewizja Polska pokazała jak bardzo "zależy" jej na widzach. A ja żałuję, że istnieje coś takiego jak wyłączność na transmisję telewizyjną - skoro żadne radio, ani gazeta nie ma wyłączności na relacje - dlaczego ma ją mieć jakaś stacja telewizyjna? Czy to nie jest wprowadzanie monopolu? Na drugim miejscu pozwolę sobie wspomnieć o kibicach. O tych z Walencji nie ma co pisać, gdyż nie licząc dziennikarzy i pracowników ambasady hiszpańskiej pojawiło się ich tylko dwóch. Natomiast warto napisać o kibicach Legii. Głośny, kulturalny doping przez cały mecz, piękne racowisko (nie zauważyłem, żeby jakakolwiek raca spadła na boisko) i wulkany - trzy wielkie flagi - można powiedzieć "stadiony świata" (szkoda, że za odpalenie rac trzeba będzie zapłacić karę - takie są przepisy jakichś mądrych panów w europejskiej centrali piłkarskiej). Trzeba mieć nadzieję, że to zachowanie widzieli prominentni działacze z PZPNu i wiosną na Legię kibice będą wpuszczani bez żadnych ograniczeń. Skoro mowa o kibicach - warto wspomnieć też o niedawnym "ulubieńcu" kibiców - panu Leszku Miklasie. Bardzo ucieszyłem się z informacji, że posiadacze abonamentów na rundę jesienną będą mogli nabyć bilety po niższych cenach - najwierniejszym kibicom się to po prostu należało. Parę słów o piłkarzach. Na początek parę gorzkich. Defensywa (mimo, że gol padł po pretensjonalnym rzucie karnym) pozostawia jeszcze sporo do życzenia - przede wszystkim brakuje pewności siebie. Skutkiem tego jest fakt, że praktycznie w każdym meczu Legia traci gola. Linia środkowa Legii jest najsolidniejszą w tym momencie formacją naszej drużyny. Fakt, że piłkarze Valencii nie pograli sobie za dużo jest na to najlepszym dowodem. Gdyby jeszcze linia ataku była skuteczniejsza - nie musielibyśmy martwić się o wynik rewanżu. Zwłaszcza pretensje można mieć do Yahaya'i, który momenty bardzo dobrej gry przeplata z zagraniami jakie rzadko kiedy zdarzają się piłkarzom w A-klasie. Gdyby w czwartek kilka razy zauważył lepiej ustawionych partnerów, a na indywidualne akcje decydował się w momentach, kiedy partnerzy są w trudniejszych sytuacjach - myślę, że już teraz moglibyśmy się zastanawiać gdzie pojedziemy na trzecią rundę. Poza tym nie można mieć większych zastrzerzeń do gry ataku w tym sezonie. Piłkarze Walencji rozczarowali. Wiadomo, że nie jest to ta sama drużyna, co w poprzednim sezonie, że odeszło kilku podstawowych graczy, ale mimo wszystko od graczy czołowego zespołu jednej z najsilniejszych lig świata wymaga się więcej. Tymczasem goście grali na Łazienkowskiej z nastawieniem na remis i taki rezultat osiągnęli. Chyba, że Valencia jest faktycznie taka słaba, ale nie chce mi się w to wierzyć Wszyscy, którzy oglądali mecz Legii z Valencią byli tego samego zdania - sędzia był najsłabszym aktorem dobrego widowiska. Były momenty w których widział tylko przewinienia legionistów, były momenty w których nic nie widział, a rzut karny był tylko ukoronowaniem jego kiepskiej pracy. (Informacja dla statystyków - mecz z Valencią był czwartym kolejnym meczem w którym sędzia dyktuje rzut karny przeciwko Legii) Remis w Warszawie nie przekreśla szans Legii na awans. Żeby awansować, trzeba w Hiszpanii wygrać, albo osiągnąć bramkowy remis. Nie jest to niemożliwe, ale muszą zostać spełnione pewne warunki. Przede wszystkim trzeba poprawić grę w defensywie. Wiem, że brakuje profesora Zielińskiego, wiem, że linia dopiero się zgrywa - Szala i Gerasimovski doszli przecież nie tak dawno, ale chyba już wyczerpaliśmy liczbę goli straconych w jednej rundzie po głupich błędach. Linia pomocy musi zagrać jeszcze lepiej niż w Warszawie - być może będzie już wzmocniona powracającym do zdrowia Adamem Majewskim. Wreszcie atak musi być skuteczniejszy - być może powrót do zdrowia Stanko Svitlicy pomoże w wyregulowaniu celowników. Awans Legii do trzeciej rundy jest możliwy, ale przede wszystkim piłkarze muszą w to uwierzyć.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.