News: Żurek blisko Znicza

Powrót Bartosza Żurka - reaktywacja

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

26.10.2014 13:05

(akt. 04.01.2019 13:41)

Przygoda Bartosza Żurka z Legią to wzloty i upadki. Od przyjścia do klubu stał się pewniakiem do gry, choć trenerzy często mieli zastrzeżenia - niekoniecznie dotyczące postawy na boisku. Talent jednak górował, skrzydłowy wspinał się na kolejne szczeble drabinki w klubie, a nawet zadebiutował w ekstraklasie. Z czasem przyszły wypożyczenia, jednak tam coś się zatrzymało. Na początku tego roku piłkarzowi przytrafiła się kontuzja. Pod koniec października "Żuro" wrócił do gry - odrodzi się jak feniks z popiołów?

26 lutego 2012 roku Bartosz Żurek był na fali - tego dnia skrzydłowy zadebiutował w pierwszym zespole Legii. Trener Maciej Skorża wpuścił młodzieżowca na boisko na osiem minut. Po raz pierwszy i ostatni. Zawodnik szybko dostał szansę, nie przebywał wtedy przy Łazienkowskiej nawet przez rok.


Żurek trafił do Legii przed sezonem 2011/2012. Wcześniej skauci Legii obserwowali go w juniorach KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. W rozgrywkach młodzieżowych skrzydłowy potrafił na dużym luzie radzić sobie z rywalami, którzy często musieli uciekać się do fauli by go zatrzymać. Problemem była samolubność piłkarza, czasem przesadna wiara w siebie. Pomocnik szybko stał się jednak podstawowym graczem w zespole trenera Dariusza Banasika, szkoleniowca Młodej Legii.


Skrzydłowy grał i potrafił robić różnicę na murawie. Rywale zajmowali się nim, odpuszczając krycie innych. Próżno było szukać tak dobrego dryblera przy Łazienkowskiej. Trener Skorża na początku rundy wiosennej zwrócił na niego uwagę i postanowił dać szansę. Jedną, bo jedną, ale szansę. Resztę rozgrywek Żurek spędził w Młodej Legii, gdzie w ostatnich 5 meczach sezonu, trafił do siatki 4 razy. Latem skrzydłowy pojechał na zgrupowanie z pierwszą drużyną i... wrócił niezwykle rozczarowany.


Żurek, podobnie jak kilku innych młodych graczy, nie zdołał załapać się do pierwszego zespołu. Ponowne wejście do Młodej Legii nie było łatwe. Inne obciążenia, inny sposób przygotowań - to się później odbiło na formie wszystkich młodych zawodników. Jesień była w wykonaniu Żurka przeciętna. Na koniec roku został wypożyczony do ekstraklasowego GKS-u Bełchatów,  co miało być dużą szansą dla wychowanka Nidy Pińczów. - Nie jestem gorszy od Koseckiego - mówił wtedy sosnowiczanin pytany o będącego wtedy w świetnej formie podstawowego gracza Legii.


W Bełchatowie "Żuro" posmakował Ekstraklasy w 10 meczach, choć 335 minut na boisku na pewno nie było szczytem jego marzeń. Jesienią szczęście powoli odwracało się od Żurka. Kiedy piłkarz wracał z wypożyczenia, jego dalszy los był przesądzony - kolejne wypożyczenie. Przy Łazienkowskiej powoli przestawano wierzyć w utalentowanego gracza. - Bardziej go odpuściliśmy, niż wypożyczyliśmy - powiedział w jednym z wywiadów prezes Bogusław Leśnodorski.


Pierwsza runda w Cracovii? Jeden mecz w Pucharze Polski - 30 minut ze Stalą Stalowa Wola. Koniec. Żurek trenował i nic z tego nie wynikało. Zimą piłkarz pojechał z "Pasami" na zgrupowanie, choć na zmianę sytuacji raczej nie liczył i wtedy przydarzyła mu się kontuzja. 26 stycznia 21-latek zerwał więzadła krzyżowe. Wyrok? Minimum pół roku przerwy w treningach i grze. Wiosną skrzydłowy rehabilitował się pod opieką lekarzy Cracovii, ale wraz z końcem sezonu zobowiązania spadły na Legię. "Wojskowi" nie zostawili go samego, skierowali pod opiekę trenerów i masażystów drugiego zespołu. Żurkiem szybko zajął się nieoceniony w takich sytuacjach Sebastian Karst i krok po kroku pomagał zawodnikami w dochodzeniu dobrej dyspozycji.


Po powrocie na Łazienkowską Żurek sprawiał wrażenie innego  człowieka - spokojniejszego i pokorniejszego - Zmienił się - mówiły osoby z otoczenia Legii. Do piłkarza dotarło, że od pewnego czasu nie czyni postępów i jeśli czegoś nie zmieni, to już nie ruszy z miejsca. Pierwszym krokiem było dojście do zdrowia. - Chcę jeszcze w tej rundzie zagrać w zespole trenera Magiery - mówił jakiś czas temu.


25 października Żurek wszedł na boisko na 20 minut w meczu trzeciej ligi ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. Stało się to po dziewięciu miesiącach od czasu kontuzji. Powtórny debiut nie był najgorszy - "Żuro" wyszedł na boisko głodny gry i starał się być aktywny. Oddał dwa strzały, z których jeden z dystansu był całkiem groźny. Z Żurka w formie i z ułożoną głową, zespół rezerw może mieć duży pożytek. W tej chwili najwięcej zależy jednak od samego zawodnika. Na wiosnę powinien zostać w ekipie Jacka Magiery, gdzie będzie miał szansę odrodzić się i znowu dać ludziom powody do pochwał w jego kierunku.

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.