Powtórka z rozrywki
07.11.2006 09:13
Po fatalnym początku sezonu w wykonaniu Legii, o mistrzostwo miały walczyć Wisła Kraków, Kolporter i Lech. Za szybko zapomniano o poprzednim sezonie, kiedy warszawianie zaczęli wygrywać dopiero w pażdzierniku, a kilka miesięcy póżniej odebrali złote medale.
W połowie października ubiegłego roku ekipa Dariusza Wdowczyka pokonała na własnym stadionie Wisłę Płock 3:0, a później zanotowała imponującą serię meczów bez porażki. Sposób na warszawian znalazł dopiero Górnik Łęczna w ostatniej serii spotkań rundy jesiennej.
Dokładnie rok póżniej, też 15 października, Legia wygrała z Pogonią w Szczecinie 1:0. Od tamtej pory pokonała jeszcze trzy inne drużyny. W Warszawie wierzą, że historia lubi się powtarzać.
Przesilenie
- Zauważyliśmy, że wszystko układa się podobnie jak w poprzednim sezonie i zamierzamy dochować tradycji - mówi Dawid Janczyk. - Poza wynikami nie da się jednak porównać tych dwóch okresów. Wtedy początek rundy mieliśmy jeszcze słabszy, strata do Wisły Kraków była większa, a w klubie zmieniono trenera.
Wdowczyk wykorzystał wówczas przerwę w rozgrywkach i zabrał drużynę na obóz do Olecka, gdzie swoim nowym podopiecznym dał mocno w kość. Legioniści wrócili wtedy do ligowych rozgrywek naładowani energią i zaczęli wygrywać. Teraz sam odpowiadał za przygotowanie do sezonu, a mimo to znowu musiał naprędce organizować zgrupowanie, w Mrągowie. - To jednak był zupełnie inny rodzaj ćwiczeń - przypomina. - Brakowało nam zgrania, przyszło kilku nowych zawodników, dlatego na Mazury pozwoliłem zabrać rodziny.
Tegoroczny kryzys Legia przetrwała w sposób bardzo nietypowy jak na polskie warunki. Co prawda media zwalniały Wdowczyka niemal po każdej kolejce, a zwłaszcza po kompromitującym odpadnięciu z Pucharu UEFA ze słabiutką Austrią Wiedeń, jednak właściciele klubu powtarzali, że pozycja trenera jest niepodważalna. I słowa dotrzymali.
Wdowczyk bardzo się jednak wyciszył, nie odbiera telefonów, ciężko porozmawiać z nim poza konferencjami prasowymi organizowanymi po kolejnych spotkaniach. Po tym, jak przeżył huśtawkę nastrojów - od euforii po mistrzostwie - do wieszania na nim psów po fatalnym początku nowego sezonu, nabrał dystansu do pracy.
Rozproszenie
- Mimo serii zwycięstw nie ma jednak w szatni specjalnej radości - zapewnia Łukasz Surma. - Dobrze wiemy, że zawiedliśmy w najważniejszym momencie i teraz ucieszy nas tylko obrona mistrzostwa. Musimy się jakoś zrehabilitować.
Piłkarze przyznają, że po to zasuwali w poprzednim sezonie, by grać o Ligę Mistrzów, by z jak najlepszej strony pokazać się w Europie. - A potem przegrywamy z Austrią Wiedeń, która jest dużo słabsza od Lecha - przyznaje Surma. - Na dziesięć meczów z nami Austria mogłaby wygrać raz i tak się złożyło, że akurat jej się udało. W czasie tych decydujących spotkań nie byliśmy w najlepszej dyspozycji.
Kapitan Legii skupieniem uwagi na rozgrywkach w europejskich pucharach tłumaczy kiepską passę w lidze. Uważa, że podświadomie myśl o walce z Szachtarem Donieck powodowała mniejszą koncentrację w spotkaniach z ŁKS czy GKS Bełchatów.
- Wiem, że nie powinno się to przytrafiać profesjonalistom, ale nie potrafiliśmy odpowiednio rozłożyć sił - przyznaje. -Teraz widać to po Wiśle Kraków, która godząc ligę i Puchar UEFA potrafi zaledwie zremisować w Grodzisku z Groclinem.
Odrodzenie
Kiedy wielkie nadzieje spełzły na niczym, a Legia szybko pożegnała się i z Ligą Mistrzów, i z Pucharem UEFA, zawodnicy potrzebowali trochę czasu, żeby się pozbierać i zmobilizować. Poprawiła się też atmosfera w drużynie - na pewno nie dzięki wyrzuceniu Piotra Włodarczyka i Michała Gottwalda, ale raczej dzięki zmniejszeniu roli Brazylijczyków. Okazało się, że nawet skreślony ostatnio Aleksandar Vuković jest w stanie więcej dać drużynie dzięki samej ambicji, niż nowy piłkarz, dla którego Legia jest tylko miejscem pracy.
- Teraz chodzi jednak również o to, żeby nauczyć się wyciągać wnioski i jeśli zakwalifikujemy się do europejskich pucharów, odpowiednio przygotować się od samego początku. No i potrafić pogodzić to z ligą - tłumaczy Janczyk.
Surma dodaje: - Mnie nie zabraknie motywacji, będzie mi się chciało wygrać ligę, nawet jak będę kończył karierę. Poza tym ciągle liczę, że uda nam się w końcu rozegrać takie spotkanie w europejskich pucharach, jakie przytrafiło się polskiej reprezentacji z Portugalią. Może pomoże nam w tym ligowe deja vu i zakończymy sezon na pierwszym miejscu. Jak przed rokiem.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.