Pożegnanie Jana Muchy z Legią
15.05.2010 19:00
Mucha za kilka dni uda się z reprezentacją Słowacji na zgrupowanie przed mundialem w RPA. W nowym sezonie będzie już bronił bramki angielskiego Evertonu. On jako jedyny nie musi się przejmować swoją przyszłością od sześciu miesięcy ale paradoksalnie jako jedyny może chodzić z podniesionym czołem, bo w ostatnich meczach pracował za dwóch, seryjnie naprawiając błędy kolegów. Słowakowi nie przeszkadzały ani brak komunikacji w drużynie, ani krytyka w mediach, ani brak dopingu na trybunach. Po prostu robił zawsze swoje. Czym Mucha górował nad innymi kolegami z zespołu? - Przede wszystkim charakterem, który sprawiał że presja zupełnie go nie dotyczyła, jak byśmy mieli jedenastu Janków w drużynie, to o wynik byłbym spokojny - mówi trener Legii Stefan Białas.
Mucha w Legii był od 2005 roku. Zadebiutował z "eLką" na piersi 20 września 2005 meczem z KSZO w Ostrowcu Świętokrzyskim. Legioniści wygrali 2:1, choć do przerwy przegrywali 0:1. Mucha już wtedy pokazał próbkę swoich umiejętności, ale na regularne występy musiał poczekać do transferu Łukasza Fabiańskiego do Arsenalu. W sumie zagrał w 128 meczach, od trzech lat był niepodważalnym liderem zespołu, swoją grą w Legii wypromował się do reprezentacji Słowacji, a także do Evertonu gdzie będzie grał i walczył o miano pierwszego z Timem Howardem.
Redakcja Legia.Net dziękuje Janowi Musze za wszystkie chwile emocji i wzruszeń jakich dostarczył wszystkim swoją grą w Legii Warszawa i życzy bramkarzowi udanych występów na Mundialu oraz podbicia Wysp Brytyjskich.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.