PP: Lech - Legia: Zdobyć pierwszy skalp w sezonie
02.05.2016 08:30
Bilety na mecz sprzedały się jak świeże bułeczki. Fani rozchwytywali wejściówki, gdziekolwiek te się pojawiały. Tym sposobem na trybunach PGE Narodowego zasiądzie po dziesięć tysięcy zorganizowanych grup kibiców obu drużyn, a łącznie spotkanie na żywo obejrzy blisko czterdzieści osiem tysięcy fanów. Widowisko zapowiada się niezwykle interesująco. Warszawiacy do tej pory aż siedemnaście razy sięgali po puchar krajowy, natomiast Lech - pięć. Faworytem spotkania jest stołeczny klub, ale "Kolejorz" tym razem jest pod większą presją. Tylko wygrana zapewni prawo gry w europejskich pucharach, liga raczej tego Lechowi nie zagwarantuje. - Jestem pewien, że z Legią nie będziemy mieli zbyt wielu szans. Jeśli uda się stworzyć dwie, trzy, cztery sytuacje, to musimy zamienić je na bramki, jeżeli chcemy zdobyć Puchar Polski. Potrzeba więcej skupienia w kluczowych momentach i sądzę, że jesteśmy w stanie to osiągnąć, musimy się tylko dobrze przygotować - powiedział przed meczem Gergo Lovrencsics. Nie pozostało nam nic innego, jak czekać do pierwszego gwizdka! Dobrą informacją dla ekipy z Wielkopolski jest fakt, że sytuacja kadrowa już dawno nie była tak dobra - trener Jan Urban może spokojnie ułozyc zespół - tak jak chce.
Warszawiacy nieco popsuli sobie nastroje czwartkowym spotkaniem z Zagłębiem w Lubinie. Legia na tle "Miedziowych", w pierwszej połowie prezentowała się mizernie. Gospodarze atakowali i za sprawą Jakuba Tosika, w 12. minucie otworzyli wynik meczu. Obrońca lubinian dopadł do piłki po rzucie rożnym i pewnie skierował ją do siatki obok bezradnego Arkadiusza Malarza. Tuż przed przerwą przyjezdni stracili drugiego gola. Krzysztof Piątek otrzymał kapitalne podanie z głębi pola, wpadł w pole karne, z niezwykłym spokojem uderzył futbolówkę po długim słupku i podwyższył prowadzenie. "Wojskowi" wyglądali, jakby zostali w blokach startowych. W drugiej połowie legioniści próbowali stworzyć kilka okazji, ale jak na złość, nic nie mogło wpaść. Warszawiacy przegrali, ale nie załamują się, ponieważ cały czas znajdują się w czubie tabeli. - Mam nadzieję, że mecz z Lechem będzie jak odtrutka po tym spotkaniu w Lubinie, że wygramy wysoko i zapomnimy - komentuje Igor Lewczuk.
"Poznańska Lokomotywa" przed poniedziałkowym finałem, może mieć powody do zmartwień. "Duma Wielkopolski" w ostatnich ośmiu spotkaniach, tylko raz odniosła zwycięstwo (1:0 z Górnikiem Łęczna). W ostatnim ligowym spotkaniu zawodnicy Jana Urbana zremisowali bezbramkowo na własnym terenie z Lechią Gdańsk. Poznaniacy gubią cenne punkty, pogubili ich już byt wiele by liczyć na miejsce gwarantujące promocję do europejskich pucharów. Choć innego zdania jest szkoleniowiec "Kolejorza". - Jeśli wygramy trzy ostatnie mecze, to zagramy w kwalifikacjach Ligi Europy - stwierdził przed meczcem w Warszawie.
Na kogo warto uważać w szeregach Lecha? Przede wszystkim na nieobliczalnego Nickie Billie Nielsena. Duńczyk na każdym kroku podkreśla, że nienawidzi Legii, wypowiada się kontrowersyjnie w mediach i w poniedziałek na pewno będzie chciał zabłysnąć. W drużynie "Kolejorza" trzeba zwrócić uwagę także na Karola Linettego , który prezentuje niezłą, równą formę. Reprezentant Polski w bieżących rozgrywkach zdobył dwie bramki i zanotował siedem asyst. Lechita świetnie się ustawia, notuje liczne przechwyty, ale także potrafi wspomóc kolegów w ataku, dlatego trener Jan Urban coraz częściej wystawia go na pozycji ofensywnego pomocnika. Pamiętajmy, że to właśnie ten gracz strzelił niespełna rok temu gola przy Łazienkowskiej, który zabrał Legii mistrzostwo. Sercem zespołu jest bez wątpienia Łukasz Trałka. Były gracz m.in. Polonii Warszawa w środku pola jest niemal nie do przejścia, ale często łapie kartki. W samej Ekstraklasie Trałka ma już jedenaście upomnień od arbitrów. W finale kapitan lechitów zrobi jednak wszystko, aby puchar kraju przyjechał do Poznania. Następnym ważnym elementem w układance Urbana jest Szymon Pawłowski. Na początku marca, zawodnik, po zderzeniu z rywalem, złamał kość jarzmową, przez co musiał opuścić pięć ligowych kolejek. Pawłowski, co prawda ostatniego gola strzelił dwa miesiące temu, ale w poniedziałek na pewno nie odpuści i swoim dryblingiem oraz szybkością będzie chciał napsuć sporo krwi legionistom. Nie można też zapominać o będącym w życiowej formie Jasmienie Buriciu.
Poznaniacy liczą na wielki rewanż. Rok temu, po niezapomnianych emocjach, legioniści wygrali z Lechem 2:1 i sięgnęli po Puchar Polski. Wynik spotkania otworzyli jednak lechici. Pecha miał wówczas Tomasz Jodłowiec, który po stałym fragmencie gry, skierował piłkę do własnej siatki. "Jodła" szybko się otrząsnął i po dziesięciu minutach zdobył bramkę na 1:1. Po przerwie warszawiacy atakowali, a w 55. minucie zadali ostateczny cios. Po zamieszaniu w "szesnastce", futbolówka dotarła do Marka Saganowskiego, który z bliskiej odległości pokonał bezradnego Macieja Gostomskiego. Teraz sytuacja jest taka, że Lech jest pod większa presją, ale piłkarze są też wyjątkowo zmotywowani. W tym składzie już długo nie pograją, latem szatnia przy Bułgarskiej zostanie przewietrzona i zawodnikom zalezy by pozostawić po sobie dobre wspomnienie.
Sytuacja kadrowa "Wojskowych", po niedawnej potyczce z Zagłębiem uległa zmianie. Do zdrowia powrócił Jakub Rzeźniczak, który narzekał na uraz mięśniowy prawego uda. Jeśli kapitan Legii zagra, będzie to dla niego 350. występ w barwach stołecznego klubu i okazja do tego by unieść puchar pierwszy raz z opaską na ramieniu. Stanisław Czerczesow nie skorzysta z usług Adama Ryczkowskiego. 19-latek dochodzi do formy po zabiegu spojenia łonowego, ale w przyszłym tygodniu ma wznowić treningi z "jedynką". Z kolei szkoleniowiec Lecha do Warszawy zabrał wszystkich piłkarzy z pierwszego zespołu.
Historia wszystkich starć obu drużyn sprzyja podopiecznym Czerczesowa. Stołeczny klub w 121 spotkaniach, aż 51 razy schodził z boiska jako zwycięzca, 33 razy był remis, a w 37 spotkaniach musieli uznać wyższość poznaniaków. Ostatni raz oba zespoły spotkały się w połowie kwietnia. Wtedy górą byli "Wojskowi", a gola na wagę zwycięstwa strzelił Aleksandar Prijović. Szwajcar razem z Nikoliciem zdobyli w tej edycji Pucharu Polski 10 bramek czyli wiecej niż cała drużyna Lecha. Czy legioniści staną na wysokości zadania, pokażą klasę i zdobędą pierwszy skalp w tym sezonie? Tego dowiemy się już w poniedziałek, późnym popołudniem. Z pewnością mają przewagą psychologiczną - wygrali dwa ostatnie spotkania z Lechem, a siłę zespołu pokazuje przypadek Kaspra Hamalainena - w Poznaniu był gwiazdą, w Warszawie na murawie pojawia sie w końcówkach meczów.
Arbitrem spotkania będzie Szymon Marciniak. Transmisję z tego spotkania przeprowadzi stacja Polsat. Bukmacherzy w roli faworytów stawiają legionistów. Specjaliści z bet365 mnożą postawione pieniądze na poznaniaków po kursie 3.75. Remis to mnożnik 3.30 zaś wygrana "Wojskowych" to 2.00.
Przypuszczalne składy:
Lech: Burić - Kędziora, Arajuuri, Kamiński, Kadar - Jevtić, Trałka, Linetty, Tetteh, Pawłowski - Bille Nielsen.
Legia: Malarz - Jędrzejczyk, Pazdan, Lewczuk, Hlousek - Jodłowiec, Borysiuk - Duda, Prijović, Kucharczyk - Nikolić.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.