Domyślne zdjęcie Legia.Net

Praca trenerów Legii w czasie meczu

Marcin Szymczyk

Źródło: Nasza Legia

19.12.2010 12:59

(akt. 15.12.2018 03:33)

Tuż przed każdym meczem trener Legii Maciej Skorża tylko krótko mobilizuje zawodników. Prawdziwa praca przychodzi dopiero wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego. W sztabie panuje ścisły podział ról, każdy za coś odpowiada. <span>Jacek Magiera czuwa nad zawodnikami w tym dniu rezerwowymi, zaś Rafałowi Janasowi towarzyszy nieodłączny bloczek z rozrysowanymi ustawieniami drużyny.</span>

- Rafał przypomina wchodzącym zawodnikom jak mają się zachowywać w określonych sytuacjach, gdzie się ustawić w zależności od boiskowych wydarzeń. Generalnie konsultujemy decyzje. Przed dokonaniem zmiany pytam Rafała i Jacka co o niej sądzą, jak widzą grę zawodnika, którego chcę akurat zdjąć z boiska. Dopiero po konsultacji podejmuję ostateczne decy­zje - opowiada o współpracy z asystentami szkoleniowiec Maciej Skorża.

- Początek meczu wykorzystuję na obserwację ustawienia i gry przeciwnika. Chcę wiedzieć, czy prezentuje on to, czego oczekiwaliśmy, czy też wprowadził jakieś zmiany. Przyglądam się też jak radzimy sobie z rywalem, jak realizujemy naszą taktykę. Daję więc drużynie kilka minut na "wejście w mecz" i nabranie rozpędu. Później, gdy widzimy jakieś mankamenty, stopniowo staramy się je korygować. Im dłużej trwa mecz, tym błędów jest więcej. To jest naturalne, ponieważ zawodnicy są coraz bardziej zmęczeni. Z reguły w drugiej połowie uwag jest więcej niż w pierwszej - trener Legii.

- W czasie trwania meczu przekazuję proste komendy zawodnikom, łatwe do zrozumienia. Gdybym chciał coś zawile tłumaczyć, to mijałoby się to z celem. Uwagi muszą być łatwo przyswajalne i słyszalne. Są to jednak informacje istotne dla drużyny, np. czy mamy grać wysoko pressingiem czy cofnąć się na własną połowę, a także czy jacyś zawodnicy mają się zamienić pozycjami, czy też wprowadzamy jakąś zmianę w rozegraniu stałego fragmentu gry. Przekazujemy te uwagi najbliżej biegającemu piłkarzowi lub zawodnikowi wchodzącemu z ławki. Najczęściej koryguję ustawienie zawodników, koresponduje to z naszymi ustaleniami z szatni. Zdaję sobie sprawę, że w ten sposób nie mogę dokonywać jakiś radykalnych zmian w grze, bo nie miałbym jak przekazać tego drużynie - tłumaczy Skorża.


Zgodnie z przepisami w tym samym momencie może rozgrzewać się maksymalnie trzech piłkarzy z jednej drużyny. - Widząc, że będę potrzebował zmiany na konkretnej pozycji, wysyłam na rozgrzewkę zawodnika, którego najszybciej będę wprowadzał na boisko. Pozostali rozgrzewają się rotacyjnie, np. 5-6 minut i siadają na ławce, a w tym czasie rozgrzewają się kolejni. Chodzi o to, by w przypadku konieczności nagłej zmiany wszyscy rezerwowi byli gotowi do wejścia. Wyciągamy wnioski z sytuacji w Kielcach, kiedy w 41. minucie musiał wejść na boisko Kuba Wawrzyniak i tak naprawdę nie był do tego gotowy - objaśnia szkoleniowiec.

Gwizdek na przerwę i po chwili wszyscy siedzą już w ciszy w szatni. - Zawsze daję zawodnikom parę minut, by ochłonęli. To jest czas, kiedy mogą się napić, skorzystać z pomocy masażysty. Później wszyscy siadają i staramy się spokojnie przeanalizować naszą grę i to co musimy w niej zmienić w drugiej połowie. Oni widzą z boiska pewne rzeczy zupełnie inaczej, niż ja z boku - mówi Skorża.

Po przerwie praca wygląda podobnie jak w pierwszej połowie, choć coraz częściej w zachowania na ławce wkradają się nerwy i emocje. Po meczu powrót do szatni w zależności od wyniku jest radość lub smutek. Czas na omówienie spotkania jest w kolejnych dniach.


Cały artykuł o duchu drużyny można przeczytać w grudniowym numerze miesięcznika "Nasza Legia".

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.