Domyślne zdjęcie Legia.Net

Przegląd prasy

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

30.11.2009 11:05

(akt. 16.12.2018 20:22)

Dzisiejsza prasa wiele miejsca poświęca meczowi Legii z GKS Bełchatów. Podkreślane są fantastyczne interwencje Jana Muchy oraz zabójczy strzał Macieja Iwańskiego. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - <span class="red18">Iwański załatwił wygraną; Gazeta Wyborcza - </span><span class="red18">GKS przegrywa z Legią, czyli wielka awantura po meczu; Rzeczpospolita - </span><span class="red18">Bełchatów lepszy, Legia zwycięska; Dziennik Gazeta Prawna - </span><span class="red18">Jan Mucha zatrzymał Bełchatów. Sapela pokonany po 752 minutach; Polska the Times - </span><span class="red18">Popis Muchy - tak nie może bronić człowiek z naszej ligi; Fakt - </span><span class="red18">Mucha zatrzymał Bełchatów; Super Express - </span><span class="red18">Iwański przerwał cudowną serię</span>

Przegląd Sportowy - Kłopoty kadrowe zmusiły Urbana i Ulatowskiego do rotacji w składzie. W Legii rolę wysuniętego napastnika pełnił Sebastian Szałachowski, a w zespole gospodarzy duet napastników tworzyli Carlos Costly z Dawidem Nowakiem. Nikt z tej trójki nie zasłużył jednak na miano najlepszego zawodnika meczu. Był nim bramkarz gości Jan Mucha, który fenomenalnie obronił strzały Tomasza Wróbla, Nowaka i Costly'ego. Słowak miał mnóstwo pracy. W pierwszej połowie, kiedy sporą przewagę osiągnęli bełchatowianie, aż trzykrotnie uchronił swój zespół od straty bramki. Mucha imponował spokojem i dużym wyczuciem. W 32. minucie najpierw obronił strzał Nowaka z trzech metrów, a chwilę później dobitkę Wróbla, po której padł na murawę, bo piłka trafiła go w twarz. W drugiej połowie Mucha wygrał dwa pojedynki z piłkarzami gospodarzy. Najpierw nie pokonał go Wróbel, a później Nowak.

W 84. minucie sędzia Małek podyktował rzut wolny dla Legii. Wróbel zbyt wcześnie wybiegł do piłki, a arbiter po ukaraniu pomocnika PGE żółtą kartą nakazał ponowne wykonanie stałego fragmentu gry z 30. metrów. Iwański dokładnie przymierzył i trafił w lewy róg bramki. W zdobyciu gola pomógł mu nieco Wróbel, który przy strzale legionisty uchylił głowę przed lecącą piłką..

Gazeta Wyborcza - Złodzieje! Złodzieje! - takim okrzykiem żegnali sędziów sobotniego meczu kibice PGE GKS. - Do tej pory ten sędzia najczęściej gwizdał na naszą niekorzyść - pocieszał bełchatowian Jan Urban, trener Legii. Wściekłość fanów wywołały kontrowersyjne decyzje 38-letniego Roberta Małka z Zabrza i jego dwóch asystentów Krzysztofa Myrmusa i Marcina Lisa. Myrmus w pierwszej połowie popełnił więcej błędów, niż miał prawidłowych decyzji. Aż trzy razy pomylił się, uznając, że dwukrotnie Carlo Costly, a później Grzegorz Fonfara byli na pozycji spalonej. Powtórki telewizyjne pokazały, że o spalonych nie mogło być mowy. - Jeśli się okaże, że popełniłem błędy, to oczywiście się do nich przyznam - mówi Myrmus. W drugiej połowie liniowy odszedł w cień, bo w roli głównej wystąpił Małek. Arbiter często przerywał grę, dopatrując się w niej nieprzepisowych zagrań, nie pozwalając piłkarzom na twardą walkę. Zdecydowanie więcej fauli odgwizdywał po stronie gospodarzy. Pokazał im cztery żółte kartki. Najmniej kontrowersji wywołała ostatnia, którą otrzymał Tomasz Wróbel za zbyt szybkie wybiegnięcie z muru. W efekcie Małek nakazał gościom powtórzyć rzut wolny, który fantastycznie wykonał Maciej Iwański, przerywając wspaniałą serię bełchatowskiego bramkarza Łukasza Sapeli.

Polska the Times - Działacze Legii, gdyby tylko mogli, powinni podpisać dożywotnie kontrakty z Janem Muchą i Dicksonem Choto. Ciekawe, ile punktów mieliby dziś piłkarze Urbana, gdyby zabrakło tych dwóch piłkarzy. W sobotę Mucha przechodził samego siebie. Był naładowany energią, bronił w sytuacjach nieprawdopodobnych. W pierwszej połowie w imponującym stylu sparował dobitkę Tomasza Wróbla. Rzucił się się ofiarnie pod nogi rywala, blokując ciałem możliwość oddania strzału. Dostał piłką w głowę z bliskiej odległości. Wyglądało to jak lewy sierpowy Tysona. Niewiele jest osób, które by się po takim uderzeniu podniosło. Słowak długo leżał na murawie, ale w końcu otrzepał się, po czym wrócił do bramki. I bronił jeszcze lepiej. Niektórzy koledzy Muchy żartowali, że ten nokautujący strzał jeszcze bardziej go obudził.

Polecamy

Komentarze (2)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.