Przegląd prasy
04.10.2010 08:03
Gazeta Wyborcza - Legia i jej szkoleniowiec są na dnie, a nadziei na poprawę nie widać. Dziś warszawianie wyjeżdżają na trzydniowe spotkanie do Ełku, mają tam zagrać sparing z Mazurem i wrócić odmienieni na wyjazdowe mecze z Widzewem i Koroną. Z Lechią Skorża po raz ósmy wystawił inną jedenastkę niż w poprzednim sezonie. Z konieczności, bo Dickson Choto zerwał ścięgno Achillesa, a Ivica Vrdoljak pauzował za kartki. Trener kombinuje, miesza na pozycjach, ale na razie wszystkie jego koncepcje się nie sprawdzają. Nie widać poprawy stylu ani wyników.
Przeciwko Lechii prawy obrońca Jędrzejczyk zagrał jako defensywny po mocnik. Kiedyś już występował na tej pozycji, ale w ekstraklasie to był debiut i było to widać. Odebrać piłkę czasem potrafił, ale już pobiec z nią do przodu, minąć rywala czy zagrać na skrzydło lub do napastnika - nie bardzo.
Tym bardziej że obok biegał Ariel Borysiuk, po którego głupich stratach na środku boiska rywale wyprowadzali groźne kontry. Jeśli faulował to tak, że za każdym razem powinien dostawać upomnienie. Trenerzy robią mu krzywdę, nakazując strzały z 30 m. Z Lechią próbował pięć razy, trzykrotnie kopnął w trybuny, raz bramkarzowi w ręce i tylko jedno uderzenie było przyzwoite. Wytłumaczeniem tego szaleństwa jest beznadziejna forma ustawionego przed nim Ariela Cabrala. Argentyńczyk jest najgorszy z sześciu obcokrajowców sprowadzonych latem. Przeciw Lechii nie miał jednego udanego zagrania, dodatkowo zmarnował sytuację sam na sam po dobrym podaniu Manu. Cabral nie potrafi nikogo minąć, jest wolny, nie potrafi także mocno strzelić. Trenerzy tłumaczą, że ma spore umiejętności, tylko jeszcze nie dostosował się do wymogów naszej ligi. W sobotę został zmieniony w przerwie, ale Bruno Mezenga wniósł na boisko niewiele. Obaj są wypożyczeni do Legii i grają tak, by klub nie musiał wydawać ponad miliona euro na ich transfery definitywne.
Polska the Times - Miał być początek lepszych czasów, na razie widzimy początek końca (piąta porażka w sezonie) marzeń Legii o mistrzostwie Polski, które odżyły tydzień temu po wygranej 2:1 z Lechem Poznań. Stołeczny zespół w kompromitującym stylu i w pełni zasłużenie przegrał w sobotę 0:3 z Lechią Gdańsk. Można się zastanawiać, co by było, gdyby żółte kartki nie wyeliminowały Ivicy Vrdoljaka, a decyzja Skorży Macieja Iwańskiego (oficjalnie jest kontuzjowany). Albo co by było, gdyby Cabral i Maciej Rybus nie pudłowali pod bramką Pawła Kapsy jak amatorzy? Prawda jest jednak brutalna: Legia jest dziś przeciętną drużyną, którą stać co najwyżej na pojedyncze wyskoki. Takie jak wspomniana już wygrana z Lechem.
Przegląd Sportowy - Nim ta nowa Legia na dobre się zaczęła, to już się skończyła. Na dodatek się skompromitowała. To, co udało się wypracować w heroicznym boju z Lechem Poznań przed dziesięcioma dniami, w sobotni wieczór zostało zaprzepaszczone. Tamta wygrana z mistrzem Polski tylko zamazała realny obraz stołecznej drużyny. Prawda jest taka, że Legia ma w tym momencie słaby zespół i po prostu gra na miarę swoich obecnych możliwości. Zapowiadano wielki zespół, świetnych piłkarzy, a wynik jest taki, że trzeba budować od nowa.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.