Domyślne zdjęcie Legia.Net

Przegląd prasy

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

19.09.2009 08:31

(akt. 17.12.2018 04:39)

Dzisiejsza prasa, co zrozumiałe, dość szeroko traktuje o wczorajszym meczu Legii z Lechią. Dziennikarze podkreślają, że <b>Takesure Chinyama</b> odmienił Legię w ofensywnie. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: <i>Przegląd Sportowy</i> - Chinyama znów straszy; <i>Gazeta Wyborcza</i> - Łatwo poszło; <i>Rzeczpospolita</i> - Chinyama wrócił po kontuzji i już strzelił bramkę; <i>Życie Warszawy</i> - Czerwony dywan dla Lucjana Brychczego; <i>Trybuna</i> - Ligopodobni; <i>Fakt</i> - Gol Chinyamy dał im moc; <i>Super Express</i> - Powrót króla. <br>Skrót meczu Legia - Lechia <a href=http://ekstraklasa.tv/ekstraklasa/10,91668,7057099,7__kolejka__Legia___Lechia_2_0__Skrot_meczu.html class=link target=_blank>kliknij tutaj</a>
Gazeta Wyborcza - Po raz pierwszy od ponad czterech miesięcy trener Jan Urban mógł wystawić najsilniejszy skład. Czyli ten, który gdyby nie porażka w Krakowie z Wisłą wywalczyłby mistrzostwo. To wtedy ostatni raz w podstawowej jedenastce Legii zagrał Takesure Chinyama. W piątek król strzelców poprzedniego sezonu wrócił do podstawowej jedenastki po kontuzji, operacji i rehabilitacji kolana. I zrobił różnicę. Wniósł sporo ożywienia. Jego chaos, nieprzewidywalne dla kolegów zachowania oraz nieodpowiedzialność w połączeniu z nonszalancją mogą denerwować. Ale trudno go nie doceniać. Trudno się nie zachwycić jego szybkością, siłą, panowaniem nad piłką. Tylko skuteczność szwankuje, ale on przynajmniej trafia w jednej na cztery, pięć okazji. Za szybko jednak zadowala się sukcesem i później, kiedy presja mija, podejmuje decyzje odwrotne do tych, o które aż się prosi. W drugiej połowie był nonszalancki do bólu. Przegląd Sportowy - Piłkarze Lechii mieli pecha, bo kolejne kapitalne zawody rozgrywał Dickson Choto. Piłkarz z Zimbabwe jakby czytał w myślach zawodników rywali. Idealnie się ustawiał, notował wiele przechwytów. Co więcej, potrafił świetnie wyprowadzić piłkę z własnej połowy, a także dalekim zagraniem stworzyć zagrożenie bramki przeciwników. - Ale to jeszcze nie było to - skromnie stwierdził po zakończeniu spotkania. Lechia rzadziej atakowała, ale przejęła inicjatywę. Maciej Iwański i Piotr Giza nie mogli sobie poradzić w środku pola, cofali się coraz bardziej w kierunku własnego pola karnego. I nagle gdańszczanie stracili gola. Kapitalną indywidualną akcją popisał się Iwański. Przedryblował czterech przeciwników, wbiegł w pole karne i zagrał do Takesure Chinyamy. Królowi strzelców poprzednich rozgrywek nie pozostało nic innego, jak skierować piłkę do bramki Lechii. Tym samym zdobył swojego pierwszego gola w obecnym sezonie. - taką samą akcję zrobiłem ostatnio na treningu - uśmiechał się rozgrywający legionistów.. - Wygraliśmy, stwarzaliśmy wiele okazji, z tego można być zadowolonym. Ale początek meczu wcale tego nie zapowiadał - dodał. Rzeczpospolita - Kiedy 10 minut po przerwie Miroslav Radović zdobył drugiego gola, kibice mogli być spokojni. Gdańszczanie nie przeprowadzili żadnej groźnej akcji, a trener zdjął nawet z boiska Pawła Nowaka i Marcina Kaczmarka, którzy tym razem zagrali poniżej oczekiwań. Mecz był wprawdzie niezły, ale w chwilach przestojów kibice ćwiczyli nową piosenkę. Słowa fajne - o Legii w sercu do końca życia i Żylecie, która nigdy nie zginie. Ale dlaczego na melodię marsza I Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki?

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.