Przegląd prasy
07.08.2009 08:20
Wczorajszy mecz Legii jest dziś szeroko opisywany w prasie codziennej. Podkreślane jest to, iż legioniści zagrali dobre spotkanie, ale błędy w obronie kosztowały ich awans. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: <i>Przegląd Sportowy</i> - Nieskuteczność zabrała awans; <i>Gazeta Wyborcza</i> - Nieskuteczni do bólu; <i>Rzeczpospolita</i> - Nie ma powodów do radości; <i>Dziennik</i> - Warszawa szybko żegna puchary; <i>Fakt</i> - Legia zawiodła kibiców; <i>Trybuna</i> - Fatalnie
Gazeta Wyborcza - Warszawianie powinni zapewnić sobie awans już po pierwszej połowie. Poza pierwszymi pięcioma minutami rozgrywali najlepszy mecz od miesięcy. Długo utrzymywali się przy piłce, atakowali - raz prawą, raz lewą stroną. Duńczycy słaniali się na nogach od szóstej minuty, kiedy udało im się zaskoczyć zdenerwowanych na początku meczu legionistów. Strata piłki zakończyła się rzutem rożnym, po którym padł gol dla Broendby. Od tej pory, przez godzinę, na boisku dominowała Legia. Stłamsiła rywali, szybko wyrównała - Giza po dośrodkowaniu Jakuba Rzeźniczaka. Akcje warszawian były urozmaicone. Mieli przewagę jak Broendby w pierwszym meczu. Dla sytuacji z 34. minuty wytłumaczenia nie znalazł nikt. Mięciel, Giza, Szałachowski i znowu Giza strzelali cztery razy, stojąc w polu bramkowym gości. Piłka odbijała się od bramkarza i obrońców, ale do siatki nie wpadła. Legia stworzyła więcej okazji, niż czasem zdarzało jej się przez miesiąc w ekstraklasie. Poradziła sobie z pressingiem Duńczyków, odbierając im piłkę daleko od swojej bramki, jakby przeczuwając, że limit szczęścia we własnym polu karnym wykorzystali w pierwszym meczu. Tuż przed przerwą z pola karnego strzelał Iwański. Trafił piłką w Maxa von Schlebruegge - kapitan Broendby padł znokautowany i zamroczony zszedł z boiska, nie czekając na przerwę.
Przegląd Sportowy - Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Legia szybko objęła prowadzenie. Mięciel przechwycił piłkę przed polem karnym, minął jednego obrońcę, a drugi go sfaulował. Fredy Fautrel nie miał wątpliwości. Rzut karny. Iwański strzelił pewnie. Legioniści byli w kolejnej fazie eliminacji. Ale tylko przez cztery minuty. Duńczycy ponownie pokonali Muchę po błędzie przy rzucie rożnym. Strzelał Peter Madsen, ale tor lotu piłki zmienił jeszcze von Schlebruegge, który jak wykazały powtórki, był na pozycji spalonej...
Legia rzuciła się do ataków. Okazje mieli Giza, Mięciel, Rybus. Ale piłka albo mijała bramkę lub bronił Andersen. - Zagraliśmy spotkanie bez happy-endu. Rywale zdobyli gola ze spalonego, ale nie ma już co tego rozpamiętywać. Trzeba się teraz pozbierać - mówi Jakub Rzeźniczak.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.