Domyślne zdjęcie Legia.Net

Przegląd prasy

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

17.07.2009 08:13

(akt. 17.12.2018 11:37)

Dzisiejsza prasa sporo miejsca poświęca wczorajszemu meczowi Legii z gruzińskim Olimpi Rustawi. Podkreślane jest to, że wynik 3:0 daje legionistom duży spokój przed rewanżem oraz to, iż gra nie była jednak rewelacyjna. Oto kilka wybranych tytułów prasowych. <i>Gazeta Wyborcza</i> - Legia wypociła zwycięstwo; <i>Dziennik</i> - Wygrane warszawskich drużyn; <i>Przegląd Sportowy</i> - Mocny start Legii, Spokojny lot do Tbilisi; <i>Rzeczpospolita</i> - Na dobry początek; <i>Polska The Times</i> - Miły gruziński spacerek piłkarzy Legii Warszawa, <i>Fakt</i> - Pokazali Gruzinom, jak się gra w piłkę
Gazeta Wyborcza - Przez większość meczu wydawało się, że gospodarze wymęczą minimalne zwycięstwo. Piłkarze Olimpi byli wolniejsi od legionistów i niespecjalnie angażowali się w walkę o piłkę. Ale kilka razy zagrozili bramce Jana Muchy, po błędach obrony, która pozwalała im na rozgrywanie piłki blisko swojego pola karnego. Gruzini mogli czuć się jak u siebie, bo było gorąco i duszno jak w Tbilisi. Pewnie dlatego na zwolnionych obrotach grały obydwie drużyny. Na ich tle wyróżniał się Sebastian Szałachowski. Rekonwalescent, który ostatni mecz w pierwszej drużynie zagrał we wrześniu zeszłego roku, biegał o dwa tempa szybciej od kolegów i rywali. Szybko decydował się na podania, uciekał obrońcom i przerzucał nad nimi piłkę, podając do partnerów. Przy trzeciej bramce uprzedził i obrońców, i bramkarza gości. Przegląd Sportowy - Zaczęło się bardzo sennie. Już po kilku minutach można było pomiędzy bajki włożyć opowieści, że trzeci zespół ligi gruzińskiej to słaba drużyna. Nie źle wyszkoleni technicznie, trochę chaotyczni taktycznie, ale nadrabiający to ambicją wcale nie mieli zamiaru położyć się przed Legią i czekać na jak najmniejszy wymiar kary. Gospodarze wyszli na murawę za bardzo zdenerwowani, co od razu negatywnie przełożyło się na ich poczynania. Dodatkowo przy Łazienkowskiej było cicho, kibice w ramach protestu nie dopingowali. Po piętnastu minutach wrócił doping, a legioniści w końcu doszli do siebie. Już nie gubili piłki, grali coraz dokładniej i na efekt nie trzeba było długo czekać. Maciej Iwański rozegrał w środku z Piotrem Gizą, ten szybko do Adriana Paluchowskiego, a debiutujący w europejskich pucharach 22-letni napastnik dał podopiecznym Jana Urbana prowadzenie. Niestety zwyżki formy nie potwierdzali dwaj skrzydłowi - Miroslav Radovic i Krzysztof Ostrowski. Widać było, że nie radzą sobie z presją. Serb pozostał na murawie tylko do końca pierwszej części spotkania, zmienił go Maciej Rybus. Ostrowski przeszedł na prawą flankę, a młodzieżowy reprezentant polski biegał po lewej stronie. To była dobra decyzja Urbana, bo Rybus ożywił ofensywne poczynania je go zespołu i sam mógł zdobyć trzy gole. Zabrakło mu nieco precyzji i szczęścia, które jednak dopisało całej drużynie. Fakt - Po zmianie stron drugiego gola precyzyjnym strzałem po ziemi strzelił doświadczony Tomasz Kiełbowicz. Wcześniej znakomitą szansę zmarnowali goście. W 66. minucie rzutu karnego nie wykorzystał bowiem Anderson Aquino. Mecz z Olimpi był wyjątkowy z dwóch powodów. Po 10 miesiącach absencji spowodowanej kontuzją w oficjalnym spotkaniu wystąpił Sebastian Szałachowski. Napastnik Legii zaliczył znakomite wejście do zespołu. Na osiem minut przed końcem dobił strzał Krzysztofa Ostrowskiego i po chwili przy owacji na stojąco opuszczał murawę. Po ośmiu latach na stadion przy Łazienkowskiej powrócił również Mięciel. Kibice od razu domagali się od doświadczonego gracza uderzeń z przewrotki. - Muszę oszczędzać kości, bo wiek już nie ten - śmiał się "Miętowy".

Polecamy

Komentarze (1)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.