Przegląd prasy
30.04.2009 08:52
Dzisiejsza prasa poświęca sporo miejsca wczorajszemu meczowi Legii z Ruchem w półfinale Remes Pucharu Polski. Podkreślana jest niespodzianka jaką sprawili chorzowianie oraz styl gry obecnego lidera Ekstraklasy. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: <i>Przegląd Sportowy</i> - Utarli nosa faworytom; <i>Polska The Times</i> - Tak nie grają mistrzowie; <i>Życie Warszawy</i> - Legia w tarapatach, Ruch bliżej finału; <i>Rzeczpospolita</i> - Sensacyjna porażka Legii; <i>Gazeta Wyborcza</i> - Co zrobiła obrona Legii?; <i>Sport</i> - Ruch pucharowy; <i>Dziennik</i> - Sensacja w Warszawie, Ruch pokonał Legię.
Życie Warszawy - Legioniści, grający bez swojego najskuteczniejszego napastnika Takesure’a Chinyamy, od początku meczu ruszyli do ataku. W środku pola od pierwszych minut wystąpiło trzech ofensywnych pomocników – Maciej Iwański, Piotr Giza i Roger. Nic dziwnego, że ekipa Jana Urbana zdominowała tę strefę boiska i stworzyła sobie kilka niezłych okazji do zdobycia gola. Najpierw Iwański nie trafił jednak w bramkę, a po chwili w znakomitej sytuacji zamiast strzelać... podał piłkę prosto w ręce bramkarza. Najlepszą okazję zmarnował jednak Marcin Komorowski. Iwański kapitalnie dośrodkował z rzutu wolnego, ale obrońca Legii strzelił głową ponad bramką. Pod bramką Legii przed przerwą groźnie zrobiło się tylko raz, gdy Łukasz Janoszka chciał przelobować Jana Muchę i minimalnie się pomylił.
Rzeczpospolita - Do drugiej połowy gospodarze przystąpili z większym animuszem i już trzy minuty po wznowieniu gry Piotr Rocki znalazł się w sytuacji sam na sam z Krzysztofem Pilarzem, ale spudłował. Impetu wystarczyło legionistom ledwie na kilkanaście minut, a później z boiska wiało nudą, jak w pierwszej połowie. Mimo to po raz drugi z rzędu na wysokości zadania stanęli kibice, którzy przez 90 minut gorąco dopingowali miejscowych.
W 72. minucie jeden z nielicznych ataków "Niebieskich" przyniósł im gola na wagę zwycięstwa. Wojciech Grzyb odebrał w polu karnym piłkę Marcinowi Komorowskiemu, zagrał wzdłuż bramki, a próbujący odbić ją jedną ręką Jan Mucha skierował do własnej bramki. Rozpaczliwa interwencja Inakiego Astiza nie uratowała gospodarzy. Stracony w kuriozalnych okolicznościach gol stanowił dobre podsumowanie ich postawy w tym spotkaniu. Rewanż 7 maja w Chorzowie.
Gazeta Wyborcza - Co z tego że Legia, która uchodzi za jeden z najlepiej rozgrywających atak pozycyjny zespołów, skoro kompletnie nie radziła sobie w kontrataku. A okazji kilka miała, bo nieliczne ataki Ruch kończył zwykle stratą. Dalekie podania trafiały jednak do obrońców Ruchu lub do nikogo, a najrzadziej do Rockiego. Również stałe fragmenty gry legionistom nie wychodziły.
Zmiennicy pokazali, że siedzą na ławce lub na trybunach słusznie. Komorowski i Descarga na skrzydłach niczego nie wnieśli, a często byli w obronie niedokładni. Podobnie Radović i Ostrowski, którzy długimi okresami byli niewidoczni. Gorzej, że "żelazna" ostatnio trójka Giza-Iwański-Roger, dostosowała się do ich poziomu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.