Przegląd prasy

Życie Warszawy - Nie lubię takich meczów, gdy przed ich rozpoczęciem dopisuje się nam trzy punkty. Potem zwykle okazuje się, że w takich spotkaniach najtrudniej o zwycięstwo – przestrzegał kilka razy przed rozpoczęciem spotkania Jan Urban. Trener Legii nie mylił się. Jego ekipa przez przeszło godzinę męczyła się, by zdobyć bramkę w Gliwicach, choć od pierwszej minuty ruszyła do ataków. W pierwszym kwadransie meczu jej gra wyglądała bardzo dobrze. Legioniści co rusz dochodzili do sytuacji strzeleckich, jednak Maciej Rybus, Piotr Giza, Takesure Chinyama czy Inaki Astiz pudłowali. Najbliższy zdobycia gola był ten ostatni. Maciej Iwański znakomicie dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, ale hiszpański obrońca uderzył ją barkiem, a ta przeleciała nad poprzeczką. W 57. minucie, Jarzębowski huknął z 25 metrów. Jego potężny strzał na rzut rożny wybił Grzegorz Kasprzik. Kolejną okazję Legia już wykorzystała. Roger wrzucił piłkę za plecy obrońców Piasta, a Chinyama ograł bramkarza gospodarzy i z bardzo ostrego kąta trafił do siatki. To 16. gol snajpera z Zimbabwe w tym sezonie. Napastnik Legii jest liderem listy strzelców. Ma ogromne szanse na zdobycie korony dla najskuteczniejszego napastnika ekstraklasy – kolejny na liście Paweł Brożek traci do niego już dwa gole. Super Express - To była 65. minuta spotkania. Po znakomitym podaniu Rogera Guerreiro napastnik Legii uciekł obrońcom. Minął interweniującego bramkarza Grzegorza Kasprzika i z piekielnie ostrego kąta strzelił w stronę bramki. I trafił! To już 16. gol Chinyamy w tym sezonie, ale zdecydowanie jeden z najpiękniejszych. A co najważniejsze - zapewnił Legii nie tylko zwycięstwo, ale także awans na pierwsze miejsce w tabeli. Przynajmniej do dzisiejszego wieczoru, kiedy Lech podejmie ŁKS Łódź. Jeśli "Kolejorz" wygra - wróci na fotel lidera. Wczorajsze zwycięstwo nie przyszło jednak Legii łatwo. Grupa kibiców z Warszawy, która z powodu braku trybuny dla gości musiała oglądać mecz zza płotu, miała czym się denerwować. Legia atakowała, ale nie potrafiła wykorzystać przewagi. Co gorsza, piłkarze beniaminka nie tylko dobrze się bronili, ale także wyprowadzali bardzo niebezpieczne kontry.