Przegląd prasy
15.09.2007 09:59
Wczorajsze zwycięstwo Legii oraz budowa stadionu narodowego to dwa tematy, który przewodzą w dzisiejszej prasie. Oto kilka wybranych tytułów dotyczących wczorajszego zwycięstwa Legii nad Widzewem: - Dziennik - Odczarowali bramkę Muchy ; Fakt - Nie ma mocnych na Legię ; Gazeta Wyborcza - Niepokonana ; Przegląd Sportowy - Na problemy Chinyama ; Rzeczpospolita - Legia z rekordem ; Super Express - Urban rzucił mięsem ; Życie Warszawy - Lider z Łazienkowskiej wciąż nie zwalnia tempa.
Życie Warszawy - Po bramkach Vukovicia, Chinyamy i Edsona Legia pewnie pokonała 3:1 Widzew. Podopieczni Jana Urbana wygrali siódmy ligowy mecz z rzędu i umocnili się na pozycji lidera Orange Ekstraklasy. Tym razem czołg Legii rozpędzał się powoli, ale i tak rozjechał Widzew. - Kiedy się wygrywa wszystkie mecze, żadna przerwa nie jest dobra - mówił przed meczem Urban, przestrzegając, że Widzew po zmianie trenera nie będzie łatwym rywalem, a jego miejsce w tabeli (trzecie od końca) nie jest adekwatne. Ostrzeżenie legioniści otrzymali już w pierwszej minucie, gdy niepokonany w tym sezonie Jan Mucha cudem wybił piłkę w zamieszaniu podbramkowym. Legia obudziła się dopiero po kwadransie. Efektem był gol Aleksandara Vukovicia, który strzałem głową pokonał Bartosza Fabiniaka. Stołeczni piłkarze mieli szansę na kolejne gole, ale zdobył go po strzale Pawła Kuklisa Widzew. Stało się jasne, że słowacki bramkarz Legii nie pobije rekordu Władysława Grotyńskiego z sezonu 1969/1970, kiedy to ulubieniec warszawskiej publiczności nie stracił gola przez 759 minut. Mucha skapitulował po 634. Po zdobyciu wyrównującego gola kibice Widzewa i Legii z trybuny otwartej opuścili swoje miejsca. To efekt protestu fanów przeciwko Ekstraklasie SA, która nie pozwala na używanie rac podczas spotkań.
Przegląd Sportowy - Już od początku drugiej części gry obie drużyny postawiły na ofensywę. Wyglądało to tak, jakby wściekła Legia za wszelką cenę chciała przedłużyć serię zwycięstw, z kolei goście - zachęceni strzeleniem gola - próbowali do tego nie dopuścić. I być może osiągnęliby ten cel, gdyby nie Takesure Chinyama. Nieobliczalny napastnik z Zimbabwe w 64. minucie zastąpił przeciętnie spisującego się Grzelaka i już 6 minut później, po złym wślizgu Kuklisa, przejął piłkę przed polem karnym, ograł obrońcę i dał Legii prowadzenie. Ale to nie był koniec. W 77. minucie Widzew wiedział, że kolejnej passy nie przełamie. Wszystko przez Edsona, który przepięknym strzałem z 20 metrów pokonał Fabiniaka i przypomniał, za co kibice z Warszawy go uwielbiają.
Rzeczpospolita - Wydarzyło się wreszcie coś nowego w sprawie buntu kibiców Legii, którzy dotychczas nie chcieli za bardzo dopingować swojej drużyny. W 35. minucie przerwali swój protest za kary nałożone na nich po bijatyce w Wilnie i dołączyli do innego, tym razem już ogólnopolskiego, przeciwko karaniu klubów za odpalanie rac. Na dziesięć minut zeszli z trybun, podobnie jak fani z Łodzi. Potem wrócili do gniewania się za Wilno i dopiero pięć minut przed końcem postanowili gniewy zawiesić.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.