Domyślne zdjęcie Legia.Net

Przegląd prasy

Marcin Szymczyk

Źródło:

02.10.2006 09:03

(akt. 24.12.2018 18:57)

Dzisiejsze media sporo miejsca poświęcają wczorajszemu klasykowi polskiej ligi czyli spotkaniu Legia Warszawa - Wisła Kraków. Dziennikarze podkreślają, że mecz był emocjonujący, ale nie stał na wysokim poziomie. Legia była słaba i nieskuteczna, Wisła słaba i zmęczona. Do nienajlepszego poziomu dostosował się swoją postawą arbiter <b>Robert Małek</b>, który wymyślił nowy przywilej korzyści.
Dziennik - Przeciwko tak słabej Legii jeszcze nie grałem - mówił Marcin Baszczyński, obrońca gości. Tylko że jego Wisła z tą słabą Legią zwyciężyć nie potrafiła. Taki stan rzeczy jej piłkarze tłuma­czyli ... częstymi podróżami i korkami na trasie Kraków - Warszawa. - Żyjemy na walizkach. Ja po prostu już nie mam sił -mówił Paweł Brożek, który strzelił gola, ale zmarnował też trzy doskonałe sytuacje. Spotkanie było festiwalem niewykorzystanych szans. Na kiksy Brożka także kiksami odpowiadała inna nadzieja polskiego futbolu, Dawid Janczyk. - Liczba niewykorzystanych przez nas okazji zaczyna mnie denerwować. Dawid musi w końcu zrozumieć, że nie będzie się go wiecznie określało talentem, jeśli nie będzie zdobywał goli -komentował Łukasz Surma, kapitan mistrzów Polski. Piłkarze obu drużyn byli jednak zadowoleni, podobnie jak trenerzy. Tylko kibice mają po dziurki w nosie beznadziejnych wyników warszawskiego zespołu. Fakt - Drago, wróć! Drago, wróć! - dziesięć tysięcy gardeł skandowało przed meczem na Łazienkowskiej, domagając się, żeby trener gości Dragomir Okuka zastąpił Dariusza Wdowczyka. - Legia nie wygrała od czterech spotkań. Martwi mnie to, muszę się nad tym zastanowić - przyznaje „Wdowiec". Po wczorajszym remisie szkoleniowiec mistrzów Polski odetchnął z ulgą, ale to przecież żaden sukces. Goście za często grali na czas, a zbyt rzadko myśleli o zwycięstwie. Dlatego zostali skarceni i nie udało im się wywieźć ze stolicy trzech punktów, które dałyby im prowadzenie w ekstraklasie. - To był bardzo dobry mecz. Daliśmy z siebie wszystko. Ja jestem zadowolony z wyniku i gry podsumował jednak Okuka, który jeszcze jako trener Wisły nie poniósł porażki. - Zgadzam się z Drago - wtórował mu Wdowczyk. Gazeta Wyborcza - Miał to być hit jesieni. Ale Legia przystępowała do meczu skłócona i przetrącona porażkami w pucharach, a Wisła miała w nogach 120 min ciężkiej czwartkowej walki z Iraklisem. Jakby tego było mało, ledwo mecz się zaczął, nad stadion nadciągnęła burza i lało jak z cebra. Nic więc dziwnego, że mecz przypominał konkurs przeciągania liny. Akcje były szarpane, przez pierwsze dziesięć minut piłka niemal nie spadała na ziemię, bo oba zespoły grały długimi podaniami. Później lepsze wrażenie sprawiała Wisła. Widać było, że nieprzypadkowo we wszystkich niemal portalach internetowych kibice typowali wygraną krakowian. Goście mają więcej indywidualności i zawodników z większymi umiejętnościami. Cantoro z Sobolewskim opanowali środek boiska, ale szanse Wisła miała tylko po szybkich kontrach. Imponowała szybkość, z jaką wicemistrzowie Polski kilkoma podaniami przedostawali się pod bramkę Legii. Co z tego, skoro Paweł Brożek marnował okazje. Przegląd Sportowy - Entuzjazm gospodarzy osłabł już w pierwszych minutach, bo Wista, która przyjechała do Warszawy podbudowana szczęśliwym zwycięstwem w Grecji, od razu zaatakowała. Paweł Brożek i Marek Zieńczuk nie potrafili jednak pokonać Łukasza Fabiańskiego i wtedy... zaczął padać deszcz. Deszcz, to za mało powiedziane - nad Łazienkowską szalała burza, która na pewno nie pozostała bez wpływu na grę piłkarzy. Zamiast jednak wykorzystywać niekorzystne warunki i strzelać z daleka, obie drużyny próbowały wejść z piłką do bramki rywali. Burkhardt w 23. minucie powinien strzelić gola do pustej bramki, jednak przeniósł piłkę nad poprzeczką. Równie sennie zaczęła się druga połowa i trudno nawet stwierdzić, że gol dla Wisły padł po jakiejś żywej akcji. Dalekim podaniem z głębi pola popisał się Marcin Baszczyński, piłkę przyjął Brożek i strzelił między nogami Łukasza Fabiańskiego. Napastnik z Krakowa wreszcie przełamał swoją niemoc i wpisał się na listę strzelców w tym sezonie. Niezła do tej pory gra Wisły w polskiej lidze na pewno nie wynikała z siły ataku, bo tak naprawdę Okuka nie dysponuje żadnym atakującym, o którym można powiedzieć, że znajduje się w wysokiej formie. Brożek, chociaż trafił do bramki w Warszawie, i tak nie może zaliczyć występu do udanych, bo zmarnował kilka innych dogodnych sytuacji - jak choćby tę w 55. minucie, kiedy nie potrafił pokonać Fabiańskiego w sytuacji sam na sam. Między golem a tą sytuacją Legia mogła jednak wyrównać. Akcję ładnie rozegrał Łukasz Surma, Dawid Janczyk znalazł się oko w oko z Emilianem Dolhą i po raz kolejny to Rumun wyszedł zwycięsko z pojedynku z piłkarzem Legii. Dolha to pierwszy bramkarz Wisły ery Bogusława Cupiała, który potrafi wygrać drużynie mecz. Mariusza Pawełka zżerały nerwy, a Artur Samat, Angelo Hughues czy Radosław Majdan nigdy nie wznieśli się ponad ligową przeciętność. Teraz golkiper stanowi o klasie zespołu, w Warszawie zaliczył doprawdy doskonały występ, chociaż ponosi trochę winy za utratę gola. W 76. minucie Burkhardt zdecydował się ni to na strzał, ni dośrodkowanie z dużej odległości. Piłka tak samo mijała legionistów, jak i wiślaków, aż wylądowała w rogu bramki gości. Rozgrywający warszawian z radości pobiegł do ławki rezerwowych i rzucił się w objęcia... magazyniera Piotra Kęsa. Wdowczyk stał tuż obok. Rzeczpospolita - Co się dzieje z Dawidem Janczykiem, piłkarzem, który jest jednym z największych talentów w Polsce? To jego, po strzeleniu trzech goli w jednym meczu podczas lipcowych mistrzostw Europy juniorów, ktoś nazwał "drugim Bońkiem". Akurat między Bońkiem a Janczykiem nie ma żadnego podobieństwa, ale nikt jego talentu nie kwestionuje. Mija kilka tygodni i nowa nadzieja, ulubieniec trybun przy Łazienkowskiej, jest wygwizdywany, bo gra jak patałach. Może go zagłaskano, może obrotni menedżerowie przewracają mu w głowie obietnicami gry w zagranicznych klubach. Może za ciężko trenował, bo jest ambitny, może po prostu zbyt długo po kontuzji nie grał. Kiedy Włodzimierz Lubański miał lat 16, wykryto u niego chorobę serca, bo młody organizm nie wytrzymywał takich samych obciążeń, jakim poddawano starszych, doświadczonych zawodników. Jak pomóc Janczykowi? Innym przykładem niewłaściwego prowadzenia zawodnika jest Marcin Burkhardt. To też wielki talent, który zbyt długo przebywał w Amice i stracił tam kontakt z rzeczywistością. To nadal jest pomocnik, który mógłby grać w reprezentacji Polski. Ktoś musi mu to tylko uświadomić. Życie Warszawy - Na Łazienkowską po kilku latach przerwy wrócił Dragomir Okuka. Serbski szkoleniowiec, który w 2002 roku zdobył z Legią mistrzostwo Polski, tym razem przyjechał jako szkoleniowiec krakowskiej Wisły. Mimo to został przywitany na stadionie przy Łazienkowskiej z należnymi honorami. "Drago dziękujemy" - skandowali fani Legii. Okuka nie chciał chyba skarcić Legii. Jego podopieczniwpierwszej połowie zagrali bojażliwie. Legii też niewiele wychodziło. Trudno się dziwić, warunki pogodowe na stadionie przy Łazienkowskiej były ekstremalne. Na głowy piłkarzy lał się deszcz. W zagraniach było wiele przypadkowości. Wielu zawodników ślizgało się na mokrej murawie niczym na lodzie. Legia zagrała lepiej niż w poprzednich przegranych spotkaniach. Marcin Burkhardt zdecydowanie lepiej radził sobie w ofensywie niż Junior, i to w dużej mierze dzięki niemu podopieczni Dariusza Wdowczyka nie przegrali meczu. Stołecznej drużynie brakuje jednak napastników, którzy potrafiliby przechylić szalę zwycięstwa na korzyść swojej drużyny. Będzie co ćwiczyć w ciągu dwutygodniowej przerwy w rozgrywkach ligowych.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.