Przegląd prasy: Awans na luzie
25.09.2020 09:24
Przegląd Sportowy - Nowy trener mistrza Polski, Czesław Michniewicz zrealizował pierwsze postawione przed nim zadanie: Legia wyeliminowała Dritę Gnjilane i w następny czwartek zagra z zespołem z Azerbejdżanu. W starciu z mistrzem Kosowa fajerwerków brakowało, ale kwalifikacja do fazy play off w ani jednej chwili nie była zagrożona.
Na przygotowanie drużyny do meczu z Dritą Michniewicz miał tylko trzy dni i cztery treningi. Rewolucji w składzie nie zrobił, szansę na pierwszy występ w zespole dostał na skrzydle Joel Valencia. Prawym obrońcą został Josip Juranović – to jedyne dwie nowe twarze w jedenastce. Po kontuzji na środek obrony wrócił Mateusz Wieteska, Michał Karbownik został tym razem ustawiony w środku pomocy, zamiast w obronie, a Luquinhas za napastnikiem, a nie na skrzydle. Poza składem znaleźli się m.in. William Remy i Paweł Stolarski – w sobotę obaj grali od początku z Górnikiem (1:3). To był ostatni mecz, w którym mistrzów Polski prowadził Aleksandar Vuković. Potem zastąpił go Michniewicz. Na ławce rezerwowych usiedli w czwartek m.in. Bartosz Kapustka i Domagoj Antolić. Poza kadrą znalazł się Andre Martins. – Cudów nie będzie – mówił Michniewicz. Nie było, ale już do przerwy sprawa awansu była przesądzona, bo do bramki gości trafili Paweł Wszołek i Tomaš Pekhart – dla obu to pierwsze trafienia w europejskich pucharach. Dwa razy asystował Filip Mladenović, oba gole zostały strzelone głową.
Legioniści po raz pierwszy w tym sezonie zdobyli więcej niż jedną bramkę na swoim stadionie. Odblokowali się też w pucharach – w sześciu wcześniejszych międzynarodowych starciach u siebie tylko bramkarza Europy FC z Gibraltaru pokonali gości więcej niż raz (3:0). Drita nie była silnym przeciwnikiem, nie zmusiła warszawskiej drużyny do większego wysiłku, ale dla Artura Boruca to był spokojny wieczór, co dotąd należało do rzadkości. Gra stołecznego zespołu była mniej chaotyczna, piłka częściej toczyła się po ziemi, zamiast fruwać nad głowami zawodników, a rozgrywającym nie był bramkarz, tylko futbolówka częściej trafiała na skrzydła.
Fakt - Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando gospodarzy. Legia posiadała przewagę, stwarzała okazje, ale była nieskuteczna. W 16. minucie gości uratowała poprzeczka, po strzale Filipa Mladenovicia. Osiem minut później mistrzowie Polski objęli prowadzenie. Mladenović dośrodkował w pole karne, gdzie nadbiegający Paweł Wszołek skierował piłkę do siatki. W 43. minucie na 2:0 podwyższył Tomas Pekhart, który pokonał bramkarza gości uderzeniem głową. W drugiej połowie Legia kontrolowała przebieg spotkania. W 48. minucie Bartosz Slisz z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę, a chwilę później bramkarz gości obronił strzał Wszołka. Z czasem tempo spotkania spadło. Gospodarze nie pozwalali rywalom na wiele, sami nie angażowali się już tak w akcje ofensywne, jak w pierwszej połowie. 87. minucie Legia mogła podwyższyć na 3:0. Po zagraniu Bartosza Kapustki minimalnie niecelny strzał głową oddał Jose Kante.
Rzeczpospolita - Od wygranej 2:0 z kosowskim zespołem Drita Gnjilane rozpoczął swoją przygodę z Legią trener Czesław Michniewicz. W pierwszej połowie mistrz Polski zdominował rywali i strzelił dwie bramki, w drugiej, mimo przewagi gospodarzy, wynik już się nie zmienił. Legia była zdecydowanym faworytem meczu. Na prowadzenie wyszła w 24. minucie. Filip Mladenović dośrodkował z lewej strony pola karnego na dalszy słupek. Paweł Wszołek urwał się odbiorcy i uderzył piłkę głową. Ta odbiła się jeszcze od ziemi, po czym wpadła do siatki. Podobnie wyglądało drugie trafienie, kilka minut przed końcem pierwszej połowy. Znów dośrodkowywał Mladenović, ale tym razem pewnym uderzeniem głową pokonał bramkarza Tomas Pekhart.
Sport - Rywal nie stanowił dla Legii twardego orzecha do zgryzienia. Warszawiacy nie musieli się specjalnie namęczyć, żeby wyeliminować Dritę, choć ich gra mogłaby być nieco lepsza. Żeby nikt nie posądził nikogo o sianie zbędnego pesymizmu – wygrana Legii nie podlegała absolutnie żadnej dyskusji. Mistrzowie Polski byli zespołem o klasę lepszym od znacznie mniej jakościowych Kosowian, lecz wyraźnie widać było, że „Wojskowych” stać na wiele więcej. Najważniejsze jest jednak, że zadanie zostało wykonane, a awans do IV rundy eliminacji Ligi Europy zapewniony – tam czeka już azerski Karabach Agdam. Warto pamiętać, że trener Czesław Michniewicz nie miał zbyt wiele czasu na poukładanie Legii według własnego pomysłu. Cztery dni do debiutu to naprawdę niewiele, choć nowy szkoleniowiec i tak pokazał światu kawałek swojej wizji, przesuwając do środka pola, na swoją pierwotną pozycję, Michała Karbownika – co zapowiadał też na przedmeczowej konferencji. W spotkaniu z Dritą stołeczny środek pola stanowili więc młodzieżowcy, bo oprócz naczelnego warszawskiego talentu zagrał tam także Bartosz Slisz – skutecznie asekurujący atakujących kolegów.
Gazeta Wyborcza - Jeśli władze Legii Warszawa zmieniły trenera, by awansować do fazy grupowej europejskich pucharów, to pierwsza część planu skończyła się sukcesem. W III rundzie eliminacji Ligi Europy mistrzowie Polski pokonali kosowską Dritę Gnjilane 2:0. W ostatnich trzech sezonach Legia przegrywała rywalizację w Europie z FK Astana, Sheriffem Tyraspol, Spartakiem Trnawa i F91 Dudelange. W tym z Ligi Mistrzów wyrzuciła ich Omonia Nikozja. Ryzyko, że do tego grona dołączy mistrz Kosowa, było jednak mikroskopijne. Widać to było choćby przy pierwszej bramce. W 24. minucie z lewej strony dośrodkował Filip Mladenović, obrońca gości zastygł w oczekiwaniu na piłkę, a Paweł Wszołek minął go i strzelił głową szczupakiem. Choć goście musieli odrabiać straty, to w całym meczu oddali jedynie dwa celne strzały na bramkę Legii. Trybuny stadionu w Warszawie były puste, ale piłkarze z Kosowa wyglądali momentami na sparaliżowanych ze strachu. Jeszcze przed przerwą Legia zdobyła drugą bramkę. W 43. minucie ponownie dośrodkowywał Mladenović, tym razem z rzutu rożnego. Tomáš Pekhart wbiegł w pole karne, wyskoczył najwyżej i głową podwyższył wynik. Więcej goli nie padło.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.