Przegląd prasy: Awans nie był daleko
11.08.2021 12:55
Super Express - Łazienkowska płonęła, Legia dzielnie walczyła, ale w Warszawie w tym sezonie nie będzie Ligi Mistrzów. Piłkarze Dinama Zagrzeb nie przestraszyli się piekła, jakie zgotowali im kibice Wojskowych i wyszarpali wygraną. Decydujący cios zadali już w 20. min. Luka Ivanusec zwiódł Andre Martinsa i Bartosza Slisza, a następnie wystawił piłkę Bartolowi Franjicowi. Ten z zimną krwią pokonał Artura Boruca. Mistrzowie Polski próbowali się odgryźć, w środku pola błyszczał Luquinhas, ale nawet świetnie dysponowany Brazylijczyk nie dał rady. Najbliżej celu był w 27. min., gdy główkował w poprzeczkę. Dinamo się nie dało, a Legii pozostaje walka o fazę grupową Ligi Europy. W decydującej rundzie el. czeka już Slavia Praga.
Przegląd Sportowy - Gościom wystarczyła jedna kapitalna akcja, w której chorwacki pomocnik w łatwy, ale i efektowny sposób minął dwóch legionistów i wypracował gola. Legia walczyła z Dinamem jak równy z równym, po przerwie dominowała, więc rozczarowanie i rozgoryczenie pożegnaniem z Ligą Mistrzów jest duże, ale zespołowi Czesława Michniewicza nie brakuje wiele do bardziej utytułowanych i lepszych od siebie. Teraz mistrzowie Polski powalczą o udział w Lidze Europy. Rywalem będzie Slavia Praga.
Takiego napięcia, emocji i oczekiwania na mecz w Warszawie nie było dawno. Wynik i gra Legii w Zagrzebiu dawały nadzieję na sprawienie olbrzymiej niespodzianki, jaką byłoby wyeliminowanie mistrzów Chorwacji. Po raz pierwszy od wielu miesięcy stadion przy Łazienkowskiej odwiedziło sporo ponad 20 tys. - wszystkie bilety wyprzedano, a puste pozostawały tylko pojedyncze krzesełka. Od początku było głośno, było radośnie (do 20. minuty), było podniośle (cały czas). Trenerzy Czesław Michniewicz i Damir Krznar nie kombinowali - posłali na boisko dokładnie te same jedenastki, które w minioną środę do ostatniego tchu rywalizowały w Chorwacji. Goście przylecieli do Warszawy podrażnieni remisem, ale świadomi klasy i umiejętności. Wcale jednak nie rzucili się na legionistów, nie było ataku, tylko wyczekiwanie na pierwszą pomyłkę. Stawka była ogromna - awans do IV rundy eliminacji LM oznaczał, że nawet w przypadku porażki klub dostanie od UEFA pięć milionów euro premii (za awans jest trzy razy większa kwota). Za odpadnięcie w play off LE, do której trafiał przegrany polsko-chorwackiego dwumeczu, „nagrody pocieszenia” nie ma.
Sport - Pełne trybuny stadionu przy Łazienkowskiej, oprawa ku pamięci powstańców warszawskich i cztery zwrotki Mazurka Dąbrowskiego. W takich, patetycznych okolicznościach rozpoczął się mecz o awans do IV rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. Oba zespoły rozpoczęły go w takich samych składach, jak przed tygodniem w Zagrzebiu, a Legia całkiem nieźle weszła w to spotkanie. Ale w 20. minucie dała się skontrować. Wszystko zaczęło się od złej próby przerzutu Andre Martinsa. Dinamo rozegrało szybką i – trzeba przyznać – bardzo efektowną akcję. Której kluczowym momentem było zachowanie Luki Ivanuszeca. Reprezentant Chorwacji najpierw ograł jednego z legionistów, a następnie popisał się kapitalnym podaniem za linię obrony do Bartola Franjicia. Za rywalem nie nadążył Josip Juranović i gracz Dinama, w sytuacji „sam na sam” z Arturem Borucem nie miał problemów ze skierowaniem piłki do siatki. Uderzył w górną część bramki Legii i golkiper mistrza Polski nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję.
Trudno powiedzieć, że Dinamo prowadzenie zdobyło zasłużenie. Widać było, że Chorwaci dysponują wyższą kulturą gry od Legii – czego należało się spodziewać – ale więcej w pierwszej połowie bramce Boruca nie zagrozili. Tymczasem przed przerwą Legia miała swoje sytuacje. Aktywnie poczynał sobie Luquinhas, choć najbliżej strzelenia gola był po uderzeniu… głową. Brazylijczyk nie ma imponujących warunków fizycznych, ale to po jego strzale piłka trafiła w poprzeczkę. Później ten sam gracz nieznacznie się pomylił, gdy spróbował zaskoczyć Dominika Livakovicia uderzeniem sprzed pola karnego. Więcej do szczęścia brakowało Mahirowi Emrelemu. Azer, po ładnej, trójkowej akcji powinien oddać dużo lepszy strzał. Powinien też ten sam zawodnik, na początku drugiej połowy, sięgnąć do dośrodkowania Filipa Mladenovicia, ale tego nie zrobił. Zabrakło niewiele, a pewnie byłoby 1:1. Legia zaliczyła mocne wejście w drugą odsłonę spotkania. Zaatakowała, groźnie strzelała z dystansu i szukała wyrównującego gola. Można nawet powiedzieć, że zdołała zdominować rywala.
Fakt - Od razu po przerwie Legia ruszyła do ataków. Wpierw zdecydowanie zabrakło Emreliemu, a w 51 minucie uderzenie z dystansu rezerwowego Josue poszybowało tuż nad poprzeczką. Napór Legii trwał. Luquinhas dobrze przymierzył zza pola karnego, świetnie spisał się jednak Dominik Livaković. Brazylijczyk był najaktywniejszym piłkarzem Legii w tym spotkaniu. W 65. minucie oddał kolejny strzał i po raz kolejny świetnie interweniował bramkarz Dinama. Chwilę później Wieteska posłał piłkę obok słupka. Legia atakowała do samego końca, ale nie była w stanie doprowadzić do remisu. Mistrz Polski, po dobrym meczu, odpadł z walki o Ligę Mistrzów. Stołeczny klub zagra ze Slavią Praga w czwartej rundzie eliminacji Ligi Europy.
Rzeczpospolita - Po spotkaniu w Zagrzebiu Czesław Michniewicz chwalił swoich podopiecznych za zaangażowanie, więc do gry w rewanżu przy Łazienkowskiej posłał dokładnie tę samą jedenastkę. W składzie nie mieszał także trener Dinama Damir Krznar. Jedyny gol padł po kontrataku zakończonym piękną asystą Luki Ivanuseca i technicznym strzałem Bartola Franjicia. To wydarzyło się w 20. minucie, Legia miała sporo czasu, by szukać wyrównującej bramki i dogrywki. Okazje sobie stwarzała, zabrakło dokładności, może odrobiny szczęścia, ale na pewno nie charakteru i woli walki.
Legię czeka teraz walka o fazę grupową Ligi Europy z przeciwnikiem nie mniej wymagającym. Będzie nim Slavia Praga, która choć pokonała Ferencvaros 1:0, to nie zdołała odrobić strat z Budapesztu (0:2). Slavia to mistrz i zdobywca Pucharu Czech. W maju sięgnęła po trzeci tytuł z rzędu, nie ponosząc porażki w żadnym z 34 meczów. W Lidze Europy dotarła aż do ćwierćfinału, eliminując po drodze Leicester i Rangers FC. Zatrzymał ją dopiero Arsenal.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.