News: Przegląd prasy: Pogonili Legię

Przegląd prasy: Hitowy gniot

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

10.12.2018 12:36

(akt. 21.12.2018 15:35)

Poniedziałkowa prasa sportowa jest dość zgodna w ocenie meczu na szczycie polskiej ekstraklasy. Hit dla koneserów, kit czy też gniot - takie określenia możemy znaleźć w pomeczowych relacjach. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Hit dla koneserów; Super Express - Legia nie zdobyła twierdzy Gdańsk; Dziennik Bałtycki - Z dużej chmury mały deszcz; Gazeta Polska - Bardziej kit niż hit; Gazeta Wyborcza - Hitowy gniot.

Przegląd Sportowy - W Gdańsku zabrakło ryzyka z obu stron, zamiast efektownych akcji było skupienie na defensywie. Jeśli w hicie jesieni spotykają się zespoły, które mają najmniej straconych bramek w lidze, a ich trenerzy są sfokusowani na defensywie i perfekcyjnej organizacji gry, nie można się dziwić, że kończy się bezbramkowym remisem. Oba zespoły rozpoczęły bardzo ostrożnie. Najpierw gospodarze oddali prowadzenie gry gościom z Warszawy, ale że w ataku pozycyjnym nie czują się oni najlepiej, to nie potrafili wykreować dobrej sytuacji. Ich najgroźniejszą bronią są stałe fragmenty gry i szybki atak po przechwycie piłki, ale do tego zawodnicy Stokowca starali się nie dopuszczać. Grali tak, jak w tym sezonie przyzwyczaili: bardzo czujnie, wykorzystywali najmniejszy błąd legionistów. Szybki przechwyt i strzał z dystansu - taki miał być sposób na pokonanie mistrzów. Akcje? Z piłką popędził Michał Kucharczyk, ale sytuację zmarnował - jego uderzenie z trudem obronił Duśan Kuciak. Z drugiej strony? Jakub Arak dograł idealnie piłkę do Artura Sobiecha. Napastnik gospodarzy z kilku metrów główkował jednak nad poprzeczką. Układ tabeli został zachowany.


Super Express - W tym sezonie Lechia dobrze radzi sobie w meczach na własnym stadionie, gdzie jako jedyna w ekstraklasie nie zaznała jeszcze smaku porażki. Seria gospodarzy została podtrzymana, bo twierdza Gdańsk nie padła po wizycie Legii. Jaki to był mecz? Starcie lidera z mistrzem Polski zawiodło pod każdym względem. Od dwóch zespołów walczących o tytuł wymagamy jakości. Oczy i zęby bolały od patrzenia. Bezbramkowy remis oznacza, że Lechia utrzymała nad mistrzem Polski 5 pkt przewagi. Piłkarze Legii mogą podziękować Arturowi Sobiechowi. Rezerwowy napastnik Lechii w ostatniej minucie miał wymarzoną okazję do tego, aby zapewnić liderowi komplet punktów. Tyle że zamiast strzelić gola, posłał piłkę nad bramką Legii. Trudno wytłumaczyć, jak to możliwe, że Sobiech spudłował. Do bramki miał 4 m... - Musi to wpaść i 3 pkt powinny zostać u nas. Biorę to na „klatę" - usprawiedliwiał się napastnik gospodarzy w rozmowie z Canal+.


Dziennik Bałtycki - Mecz Lechii z Legią wzbudzał ogromne zainteresowanie. Nic dziwnego, bo zagrał lider z Gdańska z wiceliderem Lotto Ekstraklasy i aktualnym mistrzem Polski. Przed spotkaniem dużo emocji wzbudzał przyjazd blisko 1,5 tysiąca kibiców ze stolicy. Fani Legii mieli wszystko załatwione, ale kilka dni przed meczem - na wniosek policji - sektor gości zamknął wojewoda pomorski, Dariusz Drelich. Wytłumaczeniem były względy bezpieczeństwa, choć trudno to traktować poważnie, bo Stadion Energa należy do najbezpieczniejszych w Polsce. Kibice Legii przyjechali do Gdańska, dotarli pod stadion, ale na trybuny nie weszli.


Obydwa zespoły były nastawione przede wszystkim na to, aby gola nie stracić i z tego się wywiązały. Lechia miała okazję w ostatniej minucie po dośrodkowaniu Jakuba Arka, ale znakomitej okazji nie wykorzystał Artur Sobiech, który mógł rozstrzygnąć mecz. To była piłka meczowa! Lechia nie może jednak narzekać na sytuację, bowiem jest liderem Lotto Ekstraklasy i utrzymała przewagę pięciu punktów nad Legią. Dla bialo-zielonych - licząc Puchar Polski - to dziesiąty mecz z rzędu bez porażki.


Gazeta Polska - Legii w akcji nie mogli zobaczyć jej kibice, którym wejścia na stadion odmówił z niejasnych powodów wojewoda pomorski Ponad tysiąc fanatyków mimo wszystko wybrało się do Trójmiasta, ale jedyne miejsce, które tego dnia odwiedzili, to pomnik Poległych Stoczniowców 1970, pod którym złożyli kwiaty. Wiele nie przegapili, bo obie drużyny nie porywały swoją grą. Na boisku widzieliśmy raczej piłkarskie szachy - i to nie takie na poziomie Garriego Kasparowa. Legia wysoko grała pressingiem, zmuszając Lechię do gry długą piłką.


Gazeta Wyborcza - 11 marca trener Piotr Stokowiec po pierwszym meczu w roli trenera Lechii (bezdyskusyjnie przegranym z Legią) był kompletnie załamany. Gdański zespól wyglądał beznadziejnie i czekała go ciężka walka o utrzymanie. Niespełna dziewięć miesięcy później Lechia zaczynała hitowy mecz z Legią jako zdecydowany lider tabeli, jedno z największych pozytywnych zaskoczeń sezonu i kandydat do tytułu mistrza Polski. Pozostaje nim nadal, choć w spotkaniu na szczycie ekstraklasy, podobnie jak Legia, delikatnie rzecz ujmując, nie zachwyciła. Oba zespoły bardziej chciały nie przegrać, niż myślały o strzeleniu goli. Wynik dobrze oddaje wydarzenia na boisku, jednak Lechia i tak po raz kolejny udowodniła, że za Stokowca przeszła wielką metamorfozę.

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.