Przegląd prasy: Legia biła jak Kliczko
19.11.2012 08:40
Przegląd Sportowy - Drużyna z Łazienkowskiej pokazała, że ubiegłotygodniowa porażka z Jagiellonią była wypadkiem przy pracy. W Poznaniu wypunktowała Lecha tak, jak przed rokiem Kliczko Tomasza Adamka. Przyjmowała lekkie ciosy na gardę, czasem zdarzyła się jakaś obcierka, ale jak już oddawała, to konkretnie. Wyrachowany futbol, może pozbawiony fajerwerków, okazał się świetnym sposobem na Kolejorza. Trener Mariusz Rumak musi przełknąć gorzką pigułkę, bo jego zespół w obronie zagrał źle, momentami wręcz beznadziejnie. Ostatni raz Lech stracił w Poznaniu trzy gole na początku sezonu 2008/09 (2:3). Wtedy debiutował Robert Lewandowski, dziś takiego snajpera w drużynie z Poznania brakuje najbardziej.
Gazeta Wyborcza - Lech też miał cztery szanse, ale Duszana Kuciaka pokonał dopiero kwadrans przed końcem. Legia po raz pierwszy w sezonie oddała mniej strzałów niż przeciwnik, krócej trzymała piłkę, rzadziej dośrodkowywała. Ale wygrała w stylu, który nie podlega dyskusji. Pokazała, że nie jest uzależniona wyłącznie od goli najskuteczniejszego w lidze Danijela Ljuboi. Wawrzyniak jest już jej dziewiątym piłkarzem, który trafił jesienią do siatki. Więcej strzelców - dziesięciu - ma tylko Pogoń. Lider zagrał w Poznaniu nie tylko jak lider, ale i faworyt ligi. Przewaga nad Lechem znów urosła do czterech punktów, a nad Polonią - do trzech. Teraz faworyt gra u siebie z Widzewem i Ruchem, w ostatniej kolejce jedzie do Wrocławia.
Rzeczpospolita - To miał być hit ekstraklasy i bez wątpienia nim był, ale nie wynikało to z wielkiej klasy piłkarzy czy taktycznych zagrywek trenerów. Obrona Lecha bez Arboledy nie istniała, obrońcy Legii bez zawieszonego za kartki Inakiego Astiza zagrali na swoim poziomie, czyli bardzo nierówno i niepewnie. Podczas ostatnich meczów tych drużyn wiało nudą, trenerzy bali się ryzykować. Wczoraj było inaczej, radości z futbolu, jak na spotkanie na szczycie ekstraklasy, było nawet za dużo, sytuacji pod bramkami zaś tyle, że mogło wystarczyć na dziesięć goli. Zanim Lech się zorientował, że może przeprowadzać ciekawe ataki, które wreszcie będą cieszyć kibiców, przegrywał 0:2. To były dwie szybkie kontry - w 10 i 14 minucie. Za pierwszym razem Jakub Wawrzyniak podał do dwójki napastników i kiedy Danijel Ljuboja zbierał się do sprintu, Jakub Kosecki zdążył przebiec kilkanaście metrów i już ogrywał Jasmina Buricia. Drugiego gola strzelił Wawrzyniak po akcji, której chyba sam po sobie się nie spodziewał. Ułańską szarżą pokonał połowę boiska, wbiegł w pole karne, nie dał się wytrącić z równowagi Rafałowi Murawskiemu i Burić był bezradny. Wawrzyniak miał nie zagrać, od kilku tygodni boli go kolano, w ostatnich dwóch tygodniach nie trenował.
Polska the Times - Po kolejnym błędzie obrony Lecha nie pomylił się za to Miroslav Radović i stało się jasne, że gospodarze nie mają co liczyć nawet na remis. Robili, co mogli, ale dopiero na kwadrans przed końcem do bramki w końcu udało się trafić Ślusarskiemu (niewiele brakowało, aby znów chybił). Broniąca korzystnego wyniku Legia po przerwie spuściła z tonu, mimo to mogła strzelić jeszcze przynajmniej jednego gola. Michał Kucharczyk nie wykorzystał jednak sytuacji sam na sam z bramkarzem Lecha.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.