Przegląd prasy

Przegląd prasy: Legia nie pękła

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

23.08.2019 11:00

(akt. 23.08.2019 13:17)

Piątkowa prasa sportowa wiele miejsca poświęca meczowi Legii z Rangers FC. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Legia nie pękła; Fakt - Szkoda, że nie zdobyli bramki; Super Express - Legia postawiła się Szkotom.

Przegląd Sportowy - Gibraltarskie FC Europa, fiński KuPS oraz grecki Atromitos nie potrafiły strzelić drużynie Vukovicia gola. Rangersi to wyższa półka - w eliminacjach Ligi Europy jeszcze nie przegrywali, imponowali skutecznością, zdobywając 17 bramek w sześciu starciach. Legii rady nie dali. Szkoci nie okazali się tacy groźni. Do 63. minuty nie oddali celnego strzału na bramkę Radosława Mąjeckiego (w tej sytuacji młody bramkarz interweniował świetnie). A na początku, w 8. minucie Ojo strzelił tuż obok słupka. Później linia defensywna grała niemal bezbłędnie. Rolę profesora odgrywał najstarszy z legionistów na boisku Igor Lewczuk. A to zatrzymał groźną kontrę, by po chwili zablokować silny strzał, a kiedy było trzeba, wybił piłkę na rzut rożny. Po przerwie dwa razy strzelał na bramkę gości po rożnych. Szkoci pod swoim polem karnym prezentowali bardzo prosty futbol. W ogóle nie kalkulowali i zdarzało im się z premedytacją wybijać piłkę w aut, nie bawiąc się w efektowne jej wyprowadzenie. Ale dwa razy się nie udało. Nąjpierw Luquinhas, po wygranym pojedynku powietrznym Sandro Kulenovicia, minął rywala i strzelił sprytnie z pola karnego. Później mocno uderzał Cafu - za każdym razem gości ratował Allan McGregor.

Po pół godzinie spotkania minęły 644 minuty, w których legioniści nie stracili bramki w europejskich rozgrywkach. Żaden inny polski klub takiej serii nie miał. Ostatniego gola strzelił jej przed rokiem luksemburski Dudelange, wbijając gwóźdź do ostatecznego pucharowego upokorzenia w ostatnich dwóch sezonach, kiedy Legia odpadała z klubami z Kazachstanu, Słowacji i Mołdawii.

Fakt - Piłkarze trenera Aleksanara Vukovicia walczyli z Rangersami do upadłego, ale też starali się grać w piłkę. O tym, kto wystąpi w fazie grupowej, rozstrzygnie rewanż. - Dzięki za walkę! - krzyczeli kibice Legii. Ich drużyna zagrała najlepsze spotkanie w pucharach od ponad dwóch lat. Była bliżej wygranej, ale ze strzelaniem goli jedni i drudzy wstrzymali się do przyszłego czwartku.

Piłka Nożna - Po raz kolejny Vuković postawił w ataku na Sandro Kulenovicia. Młody Chorwat niby przepychał się z silnymi obrońcami, niby próbował grać aktywnie tyłem do bramki, ale kompletnie nic z tego nie wynikało. Już na początku spotkania mógł otworzyć wynik, ale kompletnie nie spodziewał się, że piłka spadnie pod jego nogi i trafił tylko w rywala. Napastnik musi być w takich sytuacjach po prostu czujny, a Kule nie był... Warto go pochwalić za jedno świetne prostopadłe podanie, ale to trochę mało jak na 90 minut najważniejszego meczu sezonu przy Łazienkowskiej. Vuko chyba chciał oszczędzić Sandro kolejnego festiwalu gwizdów. W 88. minucie szkoleniowiec Legii zawołał z rozgrzewki Carlitosa, ten popędził do ławki i był gotowy do wejścia, ale ostatecznie na boisku się nie pojawił. Hiszpan, kiedy ruszył w okolicach 70. minuty na rozgrzewkę, został powitany brawami i wiwatami z trybun. AV jednak nie chciał z niego skorzystać...

Super Express - Nie taki rywal straszny, jak go malują! Piłkarze Legii Warszawa zremisowali 0:0 ze szkockim Rangers FC i z nadziejami pojadą za tydzień do Glasgow, by walczyć o fazę grupową Ligi Europy. Cieszy nie tylko fakt, że legioniści znowu nie stracili gola (pobili rekord polskich klubów w historii pucharów!), ale przede wszystkim zwyżkująca forma. - Krytyka, która spadła na drużynę w pierwszych tygodniach, powoli przechodzi do przeszłości. Mecz z Rangersami to okazja, by pozbyć się jej zupełnie - mówił trener Legii Aleksandar Vukovic. Wczoraj jego zespół wreszcie mógł się podobać. Legia mądrze się obroniła, a gdyby tylko miała więcej szczęścia, mogła skończyć mecz ze zwycięstwem. Dobrą okazję Sandro Kulenovic, który jednak nie opanował piłki w polu karnym. Chorwacki napastnik rozegrał cały mecz w pierwszym składzie kosztem Carlitosa, ale wczorajszym występem jedynie dał swoim krytykom kolejne powody do szyderstw...

Polecamy

Komentarze (20)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.