Przegląd prasy: Legia nokautuje
06.12.2011 08:48
Gazeta Wyborcza - Poniedziałkowy rewanż na Dolnym Śląsku miał niemal identyczny scenariusz. Legioniści czuli się jak u siebie, z trybun słychać było wyłącznie kilkuset warszawskich fanów - ci z Lubina, protestując, mecz oglądali niemal w milczeniu. Niemal, bo swoich wygwizdali, nim jeszcze skończyła się pierwsza połowa. Mieli powody - Legia zasłużenie prowadziła 2:0. Zespół Skorży miał przewagę, długo utrzymywał się przy piłce, wymieniał wiele podań, ale niewiele z tego wynikało. Lubinianie ograniczali się do przeszkadzania, po odzyskaniu piłki natychmiast oddawali ją gościom, aby znowu biegać i starać się przerwać akcję Legii. Długo się gospodarzom udawało. Jednak w 23. minucie legioniści mieli rzut wolny, który pokazał, dlaczego trener Skorża tak często zamyka treningi dla dziennikarzy. Po środowej porażce 0:3 z PSV w Lidze Europejskiej drużyna trenowała bez udziału mediów przez kilka dni. Prawdopodobnie dopieszczali rozgrywanie stałych fragmentów, bo tym, co zrobili w tej akcji, zaskoczyli lubinian. Rafał Wolski podał po ziemi do Danijela Ljuboi, ten odegrał piętą do Macieja Rybusa i 22-letni skrzydłowy trafił do siatki - w drodze do bramki piłka odbiła się jeszcze od słupka. - Mieliśmy ten wariant przygotowany na mecz z PSV, ale nie było okazji go wykonać. Taki sposób wykonania wolnego podpatrzyliśmy u Fulham, które strzeliło gola Wiśle w Lidze Europejskiej - mówił po meczu trener Legii.
Przegląd Sportowy - Legia "napoczęła" rywala bardzo podobnie, jak kilka tygodni temu zrobił to Śląsk Wrocław, czyli inni specjaliści od aplikowania rywalom bramek całymi workami: sprytnie rozegranym rzutem wolnym. A co to znaczy grać na luzie przeciwko spanikowanym piłkarzom Zagłębia - wie już prawie każdy, kto z nimi w ostatnich tygodniach się mierzył. To droga po kolejne bramki, prosta i szeroka jak pas startowy. Legioniści rozprowadzali akcje swobodnie, z pierwszej piłki. Przyjemnie się na to patrzyło. Grali jak przystało na poważnego kandydata do tytułu, naprzeciwko którego postawiono wystraszonych uczniaków. A ci patrzyli i podziwiali - bo tylko tak można określić cudaczne zachowanie defensywnych zawodników Zagłębia przy golu na 0:2. Miroslav Radović i Ivica Vrdoljak spokojnie rozegrali piłkę, ten ostatni posłał ją do siatki, a Csaba Horvath i Patryk Rachwał kłócili się między sobą, kto powinien ją właściwie wybić.
Życie Warszawy - W drugiej połowie Legia rządziła na boisku, ale kolejne bramki padły dopiero w końcówce meczu. Najpierw Ljuboja, który po rewelacyjnym zagraniu Wawrzyniaka przebiegł do piłki pół boiska, potężnym strzałem przy słupku pokonał stojącego w bramce Zagłębia nie Aleksandra Ptaka, ale Bojana Isailovicia. W 90. minucie gospodarzy dobił Ariel Borysiuk, któremu w końcu wyszedł strzał z dystansu. Dwudziestoletni pomocnik Legii nie krył radości, a bramkę zadedykował urodzonej kilka dni temu córeczce.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.