News: Przegląd prasy: Oblany test przed Dundalk

Przegląd prasy: Legia skruszyła mur

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

07.03.2016 09:11

(akt. 05.01.2019 10:17)

Poniedziałkowa prasa sportowa chwali Legię za to, że potrafiła się podnieść z kolan i pewnie zwyciężyć w spotkaniu z Górnikiem Zabrze. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy: Legia skruszyła podwójny mur; Sport - Póki mieli siły; Fakt - Lider ugotował Żurka; Gazeta Wyborcza - Legenda szoruje o dno; Odwyk Legii od Nikolicia; Super Express - Legia wstała z kolan.

Przegląd Sportowy - Remisowali, prowadzili czy przegrywali, ich strategia nie ulegała zmianie. Dziesięciu zawodników ustawionych przed własnym polem karnym i w nim, tworzących dwie linie, liczących na to, że legioniści zgubią piłkę i będzie okazja do kontrataku. Początkowo taktyka drużyny z Zabrza funkcjonowała nadzwyczaj dobrze. Sebastian Steblecki trafił w poprzeczkę, kilka minut później poprawił się pokonując Arkadiusza Malarza. Trener Jan Żurek skakał z radości, ale szybko został sprowadzony na ziemię. Legia strzeliła trzy gole, mogła drugie tyle i zrealizowała plan na to spotkanie. Górnik jest w coraz trudniejszej sytuacji. – Praktycznie przez cały mecz Legia kontrolowała grę. Taki był plan na ten mecz, by mocno popracować w defensywie i szukać szans w kontrach. Wykonaliśmy ciężką pracę. Szkoda, że tak się to potoczyło. Staramy się lepiej grać, na Legii wyglądało to lepiej niż w poprzednich spotkaniach, ale wynik jest taki sam – mówił Steblecki, najlepszy zawodnik przyjezdnych. – Nie przynieśliśmy wstydu, walczyliśmy z dużym zaangażowaniem. Legia pod względem wbiegania jest poza zasięgiem większości drużyn w ekstraklasie – podsumował Żurek


Sport - Jan Żurek, który po latach siadł na trenerskiej ławce w roli trenera zabrzan, przez osiem minut mógł się czuć jak w 1998 roku, kiedy prowadzony przez niego Górnik ostatni raz wygrał na Łazienkowskiej 1:0. W 38 minucie, po przejęciu piłki na połowie gospodarzy i dobrej akcji Jose Kante, kapitalny strzał do siatki Legii oddał Sebastian Steblecki. Piłka wpadła w samo „okienko”, Arkadiusz Malarz mógł tylko wzrokiem śledzić jej lot. Legia oczywiście miała przewagę, częściej była przy piłce, ale Górnik bronił się mądrze, był dobrze zorganizowany w obronie, nie pozwalał liderowi na wiele i czekał na kontry. Steblecki – nim strzelił gola – oddał minimalnie niecelne uderzenie, a kilka minut później po jego strzale zadrżała poprzeczka. Legia do straty gola wielu okazji nie miała – jeden celny strzał Ondreja Dudy - za to w 44 minucie zabrzan uratował najpierw słupek, a po 60 sekundach Radosław Janukiewicz wyciągał piłkę z siatki. Piłkę dośrodkował Duda, a głową trafił do bramki Adam Hlouszek. Mógł temu dośrodkowaniu zapobiec Aleksander Kwiek, Hlouszka miał pilnować w takich sytuacjach Sebastian Steblecki... - Moja wina, to był „mój” piłkarz, była ostatnia sekunda – mówił po meczu były gracz Cracovii. Sędzia doliczył do pierwszej połowy 60 sekund, a gol padł idealnie w ostatniej z nich.


Druga połowa to już przygniatająca przewaga drużyny ze stolicy. Piłka rzadko opuszczała nie tyle połowę zabrzan, ale pole karne. Goście nie wyprowadzali kontr, z każdą minutą Legia coraz bardziej dominowała piłkarsko, ale przede wszystkim fizycznie. Górnik słabł, około 60 minuty 5-6 graczy gości nadawało się do zmiany.


Fakt - Piłkarze Legii błyskawicznie odkupili winy po kompromitacji w meczu z Termaliką Nieciecza (0:3). Stołeczny zespół miał niewielkie problemy z Górnikiem Zabrze, ale ostatecznie zwyciężył 3:1.  – Gratuluję kibicom tej wygranej, bo należała im się po tym, co pokazaliśmy w Niecieczy – stwierdził trener gospodarzy Stanisław Czerczesow. Wpływ na fatalną postawę legionistów w spotkaniu ze Słoniami mógł mieć brak lutowych pensji na ich kontach. Władze klubu powtarzają jednak, że czasami takie sytuacje się zdarzają. – W niektórych momentach mamy poślizgi w bieżących płatnościach, ale wszystko regulujemy. To normalne sytuacje – zapewniał prezes Legii Bogusław Leśnodorski. Oddychali rękawami Przeciwko Górnikowi zawodnicy Czerczesowa nie zagrali idealnie i znów stracili pierwsi gola, ale tym razem szybko odrobili straty. Nic dziwnego, że po zakończeniu spotkania szkoleniowiec gości Jan Żurek musiał robić dobrą minę do złej gry. – Na początku mieliśmy niezłe momenty, ale po 60. minucie moi piłkarze oddychali już rękawami – przyznał doświadczony trener.


Gazeta Wyborcza - Jesień Górnik kończył trzema zwycięstwami w czterech meczach, wiosnę zaczął od jednego remisu wpięciu kolejkach. Przegrał cztery spotkania, punkt wywalczył jedynie wstarciu zrównie beznadziejnym Śląskiem Wrocław, dopiero w sobotę Sebastian Steblecki strzelił pierwszego ijedynego wnowym roku gola. Zamiast rozmowy oprzyszłości klubu woparciu oniedawno otwarty nowy stadion, wZabrzu próbują ratować ekstraklasę. To kolejny wtym sezonie pożar wGórniku. Po pierwszych czterech kolejkach także znajdował się na ostatnim miejscu wtabeli, wywalczył jeden punkt. Wtedy pożegnano duet Robert Warzycha – Józef Dankowski iawaryjnie ściągano Leszka Ojrzyńskiego. Po niecałych sześciu miesiącach, 11 transferach (dziś kadra liczy ponad 30 piłkarzy!) itylko kilku dobrych występach także jego pożegnano. Wsobotę przeciwko Legii Warszawa zespół poprowadził 59-letni Jan Żurek, ostatnio... skaut Górnika. Wsobotnim meczu zabrzanie nawet prowadzili, ale sił starczyło im tylko na pierwszą połowę. Wpierwszym kwadransie po przerwie na połowie gospodarzy przebywali zpiłką jedynie przez 14 sekund, do końca spotkania oddali ledwie jeden, niecelny, strzał. Chociaż Żurek dokonywał zmian, to po meczu przyznawał, że najchętniej wprowadziłby kilku kolejnych piłkarzy, bo większość grających nadawała się do „podłączenia pod respirator”.


To już kolejny mecz Legii z rzędu bez gola Nikolicia. Seria 28-letniego Węgra trwa już niemal sześć godzin, choć on sam uważa, że to tylko kwestia braku szczęścia. – Do tej pory praktycznie każdy mój strzał kończył się golem i to, że teraz jest trochę inaczej, nie sprawia, że przestałem w siebie wierzyć. Do końca sezonu zostało jeszcze kilkanaście meczów, więc spokojnie zdążę poprawić swoje statystyki – powiedział po meczu z Górnikiem (3:1) Nikolić.

Super Express - Wicemistrzowie Polski od początku atakowali, jakby szybko chcieli wyleczyć kaca po porażce z Termaliką. Za tamtą przegraną utratą miejsca w składzie zapłacił Michał Pazdan, którego po raz pierwszy w tym roku na środku obrony i w roli kapitana Legii zastąpił Jakub Rzeźniczak. – Po Niecieczy było trochę zamieszenia, ale najważniejsze, że dziś wygraliśmy. Fajnie, że po kilku miesiącach przerwy wróciłem do wyjściowego składu – cieszył się Rzeźnik, a nie powinien, bo to on zdrzemnął się przy golu Sebastiana Stebleckiego dla Górnika. Wyrównał tuż przed przerwą najlepszy na boisku Adam Hlousek, a po przerwie dobili Górnika Jędrzejczyk i Prijović, który wykorzystał kapitalne podanie Nemanji Nikolicia. – Nie zdobyłem gola już w czterech meczach, ale poza spotkaniem w Niecieczy w każdym zaliczałem asystę. Dlatego wszystko jest w porządku. Rozgrywam fantastyczny sezon, a my pewnie prowadzimy w tabeli, choć w pewnym momencie mieliśmy już dziesięć punktów straty do Piasta – ocenił najlepszy strzelec Ekstraklasy Nikolić.

Polecamy

Komentarze (12)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.