prasa  przeglad prasy

Przegląd prasy: Legia wraca do Ligi Europy!

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

27.08.2021 15:50

(akt. 27.08.2021 15:55)

Przegląd Sportowy - Legia wraca do Ligi Europy, Pazerna Legia; Super Express - Boruc wybronił Ligę Europy; Rzeczpospolita - Legia w Lidze Europy; Fakt - Mistrz Polski zarobił fortunę, a to jeszcze nie koniec; Sport - Legia dała radę i zagra w fazie grupowej Ligi Europy!

Przegląd Sportowy - Mahir Emreli - tak się nazywa człowiek, który spełnia marzenia legionistów, który sprawił, że po ponad czterech latach na uboczu zespół z Łazienkowskiej znów zagra w grupie Ligi Europy.

Piłkarze Czesława Michniewicza dokonali rzeczy dużej, wyeliminowali drużynę w europejskich pucharach zaprawioną. Głównym architektem tego sukcesu bez wątpienia jest szkoleniowiec, który tego lata pełni przy Łazienkowskiej rolę nie tylko trenera, ale i dekarza - łata kolejne dziury w składzie i mimo że czasem w najważniejszych momentach musi stawiać na piłkarskich żółtodziobów, to łata je skutecznie. Momentami to stąpanie po bardzo cienkiej linie, bo gdyby nie Artur Boruc, to ogromny błąd Mateusza Hołowni w drugiej połowie zakończyłby się drugą bramką dla Slavii. Ale właśnie po to został na Łazienkowską sprowadzony Król Artur, by ratował drużynę w takich sytuacjach.

Tak jak w Pradze wszystkie okoliczności układały się przeciwko Legii i można było odnieść wrażenie, że nad mistrzami Polski wisi fatum, tak w Warszawie scenariusz od początku zdawał się zdecydowanie bardziej korzystny dla piłkarzy Michniewicza. Nie tylko dlatego, że kontuzjowani przed tygodniem zawodnicy mogli wyjść znaleźć się w kadrze na to spotkanie, ale przede wszystkim już od 3. minuty gospodarze grali w przewadze. I nawet jeśli kosztowało to stratę Andre Martinsa (po 20 minutach okazało się, że po brutalnym faulu rywala nie jest w stanie kontynuować gry), to i tak - przynajmniej w teorii - atutem było to ogromnym. A raczej - byłoby nim, gdyby legioniści potrafili tę przewagę wykorzystać. W pierwszej połowie nie byli w stanie. Prowadzili grę, próbowali uderzać na bramkę Ondreja Kolara, tyle że ten tym razem już się nie mylił. Gra w przewadze momentami okazywała się dla nich niebezpieczna, bo rozluźniali krycie, skupiali się na ofensywie, przez co Czesi wyprowadzali groźne kontry. Czujność zachowywał jednak Boruc, który kilka razy musiał ratować swoich kolegów. Tym większe musiało być zdenerwowanie Michniewicza, gdy zobaczył, jak jego podopieczni tracą bramkę w sytuacji zdecydowanie mniej groźnej, jak się zachowują w 45. minucie, kiedy po stałym fragmencie gry piłka była wycofana przed pole karne, a tam zupełnie niepilnowany pozostał Ubong Ekpai. Uderzył nie do obrony. Do Boruca nie można mieć za tę bramkę żadnych pretensji, ale do zawodników, którzy powinni pilnować Nigeryjczyka - już tak. Mimo że grali o jednego zawodnika więcej, to nikt nie został na linii pola karnego. Efekt tego zagapienia (najprawdopodobniej Josue Pesąueiry, który podbiegał do Ekpaia, ale za wolno) był dla mistrzów Polski bardzo bolesny, przyćmił dobre akcenty w grze gospodarzy. Jak choćby to, że Artur Jędrzejczyk udowodnił, iż spokojnie może na jeden mecz wcielić się w rolę wahadłowego. Kapitan Legii występował w karierze już na wielu pozycjach, kiedyś jego podstawową była prawa obrona, Adam Nawałka w reprezentacji pokazał, że to zawodnik, który może spokojnie grać również na lewej stronie defensywy. Ale że w wieku 33 lat będzie biegał przy bocznej linii, uderzał z dystansu, wpadał w pole karne i oddawał strzał - to mogło być sporym zaskoczeniem. Jędrzejczyk na wahadle to pewna alternatywa na kadrowe niedobory w dalszej części sezonu, bo te są wizytówką tego zespołu.

Fakt - W przerwie trenerzy nie zdecydowali się na dokonanie zmian. Nie zmienił się również przebieg meczu. Slavia była groźniejsza. W 53. minucie Tecl po raz drugi w tym spotkaniu przegrał pojedynek z Borucem. Nic nie wskazywało na bramkę dla Legii. Ta padła w 59. minucie. Mahir Emreli fantastycznym uderzeniem głową doprowadził do remisu. Zagrywał Rafael Lopes. Gospodarze uzyskali przewagę, a Slavia wyłącznie się broniła. W 65. minucie uderzał Lopes, a piłkę na rzut rożny sparował Kolar. KIlka minut później Luquinhas został zablokowany. W 70. minucie Legia wyszła na prowadzenie. Emreli musnął piłkę głową po zagraniu Mladenovicia i wpakował piłkę do siatki. Potem mistrz Polski niepotrzebnie się cofnął. Czesi często wrzucali piłkę w pole karne, nie mieli jednak z tego żadnej korzyści. Najbliżej szczęścia w pierwszej minucie doliczonego czasu gry był Peter Olayinka, spudłował z najbliższej odległości. Legia utrzymała korzystny wynik. Mistrz Polski zagra w fazie grupowej Ligi Europy!

Super Express - Wydawało się, że legionistom wymyka się z rąk wielka szansa na awans do fazy grupowej Ligi Europy, ale wszystko odmieniło się po przerwie. Mistrzowie Polski pobili Slavię Praga 2:1, choć to Czesi zaczęli od poważnych ciosów. Od 3. minuty musieli grać w osłabieniu, bowiem za bestialski faul na Andre Martinsie z boiska wyleciał Tomas Holes. Tuż przed przerwą goście wyszli na prowadzenie za sprawą prawdziwej bomby zza pola karnego Ubonga Ekpaia. Gracze Czesława Michniewicza wyszli z tych opresji. W 59. minucie skuteczną główką wynik wyrównał Mahir Emreli, a 11 minut później ponownie znalazł drogę do bramki i - przede wszystkim - bram Ligi Europy. Tego awansu nie byłoby bez Artura Boruca, który dwukrotnie w efektowny sposób (bo swoim charakterystycznym „pajacykiem”) uchronił Legię przed stratą bramki.

- Widziałem już lepsze występy Luquinhasa, ale Brazylijczyk bardzo mi się podoba. Ma to „coś”. Potrafi dryblować, dograć, rywale za faule na nim łapią kartki. Niezłą zmianę dali aktywny Rafael Lopes i Tomas Pekhart, który w polu karnym „wiązał” obrońców i tym samym robił miejsce Emreliemu. Ale nikt nie przebije Boruca. Prezes Mioduski powinien dać mu dożywotni kontrakt. Artur to nie tylko spokój i charyzma, ale wciąż wielkie umiejętności. Jak utrzyma formę, to niech gra nawet do pięćdziesiątki! Tyle, że sam Boruc nawet w najwyższej dyspozycji nic nie zdziała, jeśli Legia szybko nie dokona konkretnych wzmocnień. Przy tak wąskiej kadrze, nasi Ligi Europy raczej nie zawojują - podsumował Jerzy Podbrożny.

Rzeczpospolita - Mistrzowie Polski pokonali 2:1 Slavię Praga w rewanżowym meczu ostatniej rundy eliminacji i awansowali do fazy grupowej. Ten mecz nie mógł się zacząć lepiej dla Legii. Już w trzeciej minucie Tomas Holes dostał czerwoną kartkę za ostry atak na Andre Martinsa. Mistrzowie Polski nie potrafili jednak wykorzystać gry w przewadze i tuż przed końcem pierwszej połowy zostali ukarani. Nigeryjczyk Ubong Ekpai huknął zza pola karnego i Slavia schodziła na przerwę, prowadząc 1:0.

Momentami można było odnieść wrażenie, że to Legia gra w osłabieniu. Artur Boruc musiał naprawiać błędy kolegów. Gdyby w 53. minucie nie wygrał pojedynku ze Stanislavem Teclem, mogło być po meczu. Ale przeciwnika powstrzymał, Czesław Michniewicz zdjął z boiska mylącego się Mateusza Hołownię, wzmocnił atak wpuszczając Tomasa Pekharta, a kilka minut później po dośrodkowaniu Rafaela Lopesa wyrównał Mahir Emreli.
Napastnik z Azerbejdżanu miał znakomite wejście do Legii, ale potem zdarzyło mu się kilka meczów bez bramki i asysty. Przełamał się w Pradze, a w rewanżu został bohaterem. Po zagraniu Filipa Mladenovicia trącił piłkę głową, trafił na 2:1 i wprowadził mistrzów Polski do Ligi Europy.

Sport - Gdy wydawało się, że Legia ma rywala na widelcu, a do końca pierwszej połowy pozostawały sekundy, zespół z Pragi wykonywał rzut wolny. Piłka, odbita przez jednego z zawodników Legii, wróciła przed pole karne. Znalazł się tam, niestety dla mistrza Polski, Ubong Ekpai, który nie zastanawiał się ani przez moment. Po protu huknął na bramkę z prostego podbicia i trafił w górny róg bramki strzeżonej przez Boruca. Tym razem golkiper Legii był bez szans.Niedługo po przerwie, w 53. minucie spotkania, Slavia miała wyborną szansę, by podwyższyć na 2:0. Stanislav Tecl, po błędzie Mateusza Wieteski, znalazł się oko w oko z Borucem, ale znów doświadczenie naszego golkipera wzięło górę. Mistrz Polski wrócił z dalekiej podróży, ale za chwilę – konkretnie za trzy minuty – odpowiedział w najlepszy możliwy sposób. Bartosz Slisz rozrzucił piłkę na prawe skrzydło. Tam znalazł się Rafael Lopes, który subtelnie zagrał futbolówkę w pole karne, wprost do Mahira Emrelego. Napastnik rodem z Azerbejdżanu idealnie złożył się do strzału głową i posłał piłkę w kierunku dalszego słupka bramki Slavii. Kolarz odprowadził jedynie piłkę wzrokiem do siatki i wszystko zaczęło się od początku.

Łazienkowska huczała i wydawało się, że za chwilę odleci. Tym bardziej, że Legia nie złożyła broni. Poszli piłkarze Michniewicza po pełną pulę i w 70. minucie Mladenović zagrał w pole karne. Emreli znalazł się na linii podania i… grzywką strącił piłkę w kierunku dalszego słupka. Legia Warszawa wygrała mecz i awansowała do fazy grupowej Ligi Europy.

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.