Przegląd prasy: Mila dzieląca od liderowania
12.03.2011 08:20
Gazeta Wyborcza - Ariel Borysiuk przez całą jesień próbował strzelać z dystansu po kilka razy w meczu. Trafiał w bramkarza, częściej w trybuny, po większości uderzeń on i kibice Legii łapali się za głowę. - To moja decyzja. Ma strzelać, jeśli ma okazje. Na treningach wychodzą mu przepiękne uderzenia - tłumaczył 19-latka trener warszawiaków Maciej Skorża. I czekał, aż trafi. Wczoraj się doczekał. W 7. minucie meczu Borysiuk dopadł do bezpańskiej piłki odbijającej się 25 metrów od bramki Śląska i uderzył w samo okienko. Im bliżej słupka była piłka, tym bardziej Marian Kelemen tracił nadzieję, że może jej sięgnąć. To pierwszy gol młodego pomocnika od debiutanckiego sezonu 2007/08 w Legii, gdy jako 16-latek strzelił gola Odrze Wodzisław. Legia prowadziła 1:0 i wyobrażała sobie przynajmniej kilkadziesiąt godzin na pozycji lidera, ale okazało się, że bramka Borysiuka nie dała jej nawet punktu. Śląsk strzelił dwa gole, powinien zdobyć trzeciego (Przemysław Kaźmierczak zmarnował karnego), a ataki Legii były chaotyczne i nieskuteczne.
Rzeczpospolita - W ciągu następnych 15 minut gospodarze powinni zdobyć jeszcze dwa gole. Pierwszą z tych sytuacji po podaniu od Michała Hubnika zmarnował Manu. Drugą - Miroslav Radović. Serb po dośrodkowaniu Jakuba Wawrzyniaka strzelał głową, ale piłka przeleciała obok słupka. Przez pierwsze pół godziny na stadionie trwała fiesta. Kolejne bramki przy słabej grze obrony Śląska wydawały się nieuniknione. Kibice, którzy w ostatniej chwili się dowiedzieli, że kara zamknięcia trybuny północnej został odłożona, zajęli ją w trzech czwartych. Tym razem było miło i przyjemnie. Do 28. minuty. Przestraszony Śląsk był groźny tylko przy rzutach wolnych, wykonywanych przez Sebastiana Milę. Po jednym z nich obrońcy Legii wybili piłkę na skrzydło, stamtąd wróciła ona na pole bramkowe, skąd Przemysław Kaźmierczak trafił z woleja tak, że nie tylko bramkarz Wojciech Skaba nie miał szans na obronę, ale siatka ledwo utrzymała piłkę. Od tej pory wszystko się zmieniło. Legioniści stracili rezon, a wraz z nim o mało także i gola.
Przegląd Sportowy - Gol numer trzy. Sebastian Mila, który w młodości biegał po podwórku ubrany w koszulkę Legii, w piątek ją pokarał. Przymierzył tak, jak potrafi, na dodatek słabszą prawą nogą. Skaba znów nie miał szans. Po meczu w Białymstoku wrocławianie słusznie mieli pretensje do arbitra Roberta Małka, którego asystent wymyślił rzut karny dla Jagiellonii (wczoraj Śląsk wysłał pismo, aby Kolegium Sędziów przeanalizowało zapis wideo i wyciągnęło konsekwencje wobec sędziego"). Na Legii to co los zabrał, oddał. Asystent Dawida Piaseckiego nie zauważył, że zagrywający do Mili Piotr Ćwielong był na pozycji spalonej. Oczywiście twierdzenie, że Śląsk wygrał na Legii dzięki sędziemu, byłoby krzywdzące. Miał szczęście i więcej atutów. Świetnego Kelemena w bramce, który obronił cztery, pięć strzałów, które wydawało się, że muszą zakończyć się golem. Byli także dobrze zorganizowani środkowi pomocnicy, skutecznie wybijający Legię z rytmu. Z kolei gospodarze po raz kolejny byli mocno na bakier ze skutecznością. Stracili w trakcie meczu także Miroslava Radovicia i Michała Hubnika, zabrakło im argumentów, by powalczyć. Ładnie wprowadził się do drużyny Rafał Wolski, ale Felix Ogbuke i Takesure Chinyama już nie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.