Przegląd prasy: Mistrz Polski ociężały jak słoń
27.02.2017 10:08
Przegląd Sportowy - To byłby cud, gdybyśmy wiosną osiągali lepsze wyniki niż jesienią – powiedział pod koniec stycznia Jacek Magiera. Trener Legii nie spodziewał się jednak, że wybudzanie mistrza Polski z zimowego snu będzie trwało tak długo. Wysokie zwycięstwa, obleganie bramki rywali, mnóstwo sytuacji, porywająca gra – wszystko zostało wspomnieniem z końcówki ubiegłego roku, kiedy legioniści wygrywali spotkanie za spotkaniem. Z Bruk-Betem Termalicą męczyli się niemiłosiernie. I czwarty raz z rzędu nie udało się z nim zwyciężyć.
Piłkarze Magiery dostojnie człapali po boisku, nie było przyspieszenia akcji, brakowało jakiegokolwiek elementu zaskoczenia. Po mniej więcej 30 minutach z trybun popłynęło: „Legia grać, k...a mać” i „Co wy robicie, czy wy o mistrza walczycie?”. Po meczu kibice pożegnali zespół gwizdami. Od patrzenia na grę warszawskiej drużyny mogły rozboleć zęby. Niby miała piłkę, ale nic z tego nie wynikało. Gospodarzom brakowało pomysłu, jak skruszyć mur rywali, którzy nie tracili zimnej krwi do ostatniej sekundy. Najczęściej wykonywanym przez legionistów gestem było rozkładanie rąk – z bezradności i bezsilności. W drugim z kolei ligowym meczu spisali się słabo. Wiele podań nie miało adresata, po dośrodkowaniach z rzutów rożnych piłka nie spadała na głowę któregoś ze stołecznych piłkarzy. Legia po raz pierwszy, odkąd prowadzi ją Magiera, nie wygrała dwóch ligowych meczów z rzędu. Znowu nie potrafiła więcej niż raz pokonać bramkarza przeciwnika. Chyba powoli można mówić o kryzysie mistrza. Zamiast odrabiać straty do Lechii, pozwoliła przegonić się Lechowi. W marcu czekają ją wyjazdy do Gdańska oraz Poznania i z taką grą nie będzie faworytem.
Fakt - Termalica jest wciąż jedyną drużyną, która nie przegrała z Legią. W czwartym meczu tych zespołów Słonie zremisowały z ociężałymi jak... słonie mistrzami Polski 1:1. Piłkarze Termaliki mieli jasny przekaz od trenera Czesława Michniewicza. Totalna obrona i błyskawiczne kontry. Gdyby Słonie prowadziły 3:0 po pierwszej połowie, nikt by nie miał pretensji. Obrona Legii z Arturem Jędrzejczykiem w roli stopera była dziurawa jak szwajcarski ser, a atakujący z Niecieczy mijali obrońców Legii, niczym niegdyś Ingemar Stenmark tyczki na stoku podczas slalomu. W ataku mistrzowie Polski nie grali lepiej. Człapali, jak... słonie, na dodatek w ich akcjach nie było pomysłu na grę.
Super Express - Z żadną z drużyn Ekstraklasy Legia nie ma tak fatalnego bilansu, jak z ekipą z maleńkiej Niecieczy. Piłkarze z Łazienkowskiej do niedzieli trzykrotnie grali ze „Słonikami” i zanotowali dwie wstydliwe porażki i remis. Wczoraj mistrzowie Polski znów nie potrafili pokonać Termaliki. Wynik 1:1 sprawia, że Lechia Gdańsk coraz bardziej odjeżdża warszawianom w ligowej tabeli. „Co wy robicie, wy o mistrzostwo walczycie” – pożegnali swoich ulubieńców kibice z Łazienkowskiej.
Sport - Mistrzowie Polski przez 94 minuty zdołali oddać tylko jeden celny strzał. Gdyby zatem jakimś cudem udało im się wygrać, trzy punkty i tak dopisaliby sobie z zażenowaniem. Kroczą w tej chwili szlakiem, który może prowadzić wszędzie, ale na pewno nie do obrony tytułu…
Samuel Sztefanik nic sobie nie robił z bliskiej obecności defensorów, których nazwiska miały prawo budzić respekt i przytomnie otworzył wynik spotkania. Najwięcej wstydu narobił przy okazji Arturowi Jędrzęjczykowi, najlepiej opłacanemu graczowi Legii. Po zmianie stron Legia biła głową w mur. Na boisku nie było już jałowego do bólu Tomasza Necida, ale w żaden sposób nie zwiększyło to siły ognia warszawian. Nie odmienił losów spotkania Kasper Hamalainen, który wcześniej wiele razy wcielał się w rolę niezawodnego dżokera. Tym razem też szarpnął, ale koncentracja w szeregach obronnych Bruk-Betu rosła wprost proporcjalnie do nawarstwiającego się zmęczenia. Trener Jacek Magiera posłał do boju jednocześnie dwóch świeżych skrzydłowych. Jednak i ten manewr nie przyniósł pożądanego efektu. Tym sposobem legioniści tracą do lidera już siedem punktów. Jeśli polegną w marcowym starciu w Gdańsku, szansę na obronę tytułu mistrzowskiego w praktyce mogą stracić wcześniej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać…
Gazeta Wyborcza - „Co wy robicie? Czy wy o mistrza walczycie?” – śpiewały trybuny przy Łazienkowskiej, gdy w 23. minucie Samuel Stefanik z zespołu gości z łatwością wbił gola bezradnemu Arkadiuszowi Malarzowi. „Legia grać!” – krzyczeli pięć minut później, gdy ten sam piłkarz huknął z dystansu, ale piłka bramkę Legii minęła o centymetry. Mistrzowie Polski przegrywali, ale też nie mieli pomysłu, jak wyjść z kryzysu. Za kadencji Magiery to się niemal nie zdarza. Jego piłkarze podawali niedbale, ospale biegali, nie nadążali za rywalem. Bili głową w mur.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.