Przegląd prasy: Na Łazienkowskiej jak w Argentynie
03.06.2013 09:30
Gazeta Wyborcza - Mistrz, mistrz, Legia mistrz! Najpierw rozgromili 5:0 Śląsk Wrocław, a potem z pucharem pojechali do kibiców na Plac Zamkowy. W ogniu rac legioniści świętowali wczoraj swoje dziewiąte mistrzostwo Polski. Na Starówce było głośno, tłoczno i czerwono, ale spokojnie.
Fakt - Mecz ze Śląskiem to był początek. Potem kibice opanowali miasto. Na ten dzień kibice Legii czekali siedem lat. Zespół z Łazienkowskiej zdobył w tym sezonie mistrzostwo i Puchar Polski. Po niedzielnym meczu ze Śląskiem na ulicach Warszawy odbyła się wielka feta. Legioniści odebrali medale za pierwsze miejsce w lidze jeszcze na stadionie. Dekorację obserwowało na żywo prawie 30 tysięcy widzów, którym udało się zdobyć wejściówki. Później kibice Legii opanowali Warszawę. Zawodnicy przejechali odkrytym autobusem ulicami miasta prosto do parku Agrykola. Tam odbyła się oficjalna część mistrzowskiej fety. Śpiewom i okrzykom nie było końca. Po tylu latach przy Łazienkowskiej skończył się okres posuchy.
Polska the Times - Gdyby wczoraj na stadion Legii trafił przypadkowy turysta, pomyślałby pewnie, że znalazł się w Argentynie. Na wypełnionych do ostatniego miejsca trybunach nie brakowało niczego: fanatycznego dopingu, meksykańskiej fali, serpentyn, konfetti, rac, czy świec dymnych. Przez te ostatnie mecz ze Śląskiem rozpoczął się nawet z 15-minutowym opóźnieniem. Kibice bawili się jednak w najlepsze. Niesieni dopingiem piłkarze rozbili gości z Wrocławia w pył. Już po pierwszej połowie było 4:0 za sprawą hat tricka Marka Saganowskiego i gola Michała Kucharczyka. Śląsk na boisku praktycznie nie istniał, a ich nieliczne akcje pod bramką Dusana Kuciaka były karcone groźnymi kontrami. Wynik 5:0 odzwierciedla przebieg spotkania.
Rzeczpospolita - Ten mecz był jak manifestacja. Legia jest mistrzem Polski już od dwóch kolejek, ze Śląskiem mogła zagrać na luzie, bez presji. Pierwszy gwizdek zabrzmiał ponad kwadrans później niż na innych stadionach, bo kibice rozpoczęli świętowanie, gdy tylko piłkarze wyszli na boisko. Było hasło "Hambemus Campione" na wielkim transparencie, były też race dymne, które zasłoniły zawodnikom piłkę i nie można było grać. Jan Urban zestawił drużynę dość eksperymentalnie. Tomasz Jodłowiec grał jako defensywny pomocnik, na środku obrony wystąpił Dickson Choto, na prawej stronie - Jakub Rzeźniczak. Śląsk co prawda zapowiadał przed meczem, że chociaż gratuluje Legii mistrzostwa to w ostatnim meczu będzie chciał pokazać, że zasłużył na podium. Przez pierwsze dziesięć minut goście byli nawet groźniejsi, wydawało się, że bardziej im się chce. A potem zaczął się już koncert Legii.
Przegląd Sportowy - Legia była najlepszym zespołem ekstraklasy, zdobyła najwięcej bramek, najmniej straciła (wspólnie z Lechem), odniosła aż 20 zwycięstw. Wspaniale zamknęła udany sezon. Zdeklasowała ustępującego mistrza, odniosła najwyższe zwycięstwo w sezonie. Przez 90 minut fetowała sukces na boisku, a potem rozpoczęła świętowanie pierwszego od 15 lat dubletu.
Super Express - Trudno o lepsze zakończenie już i tak świetnego dla Legii sezonu. Ekipa ze stolicy, która tydzień temu rozsiadła się wygodnie na tronie w podwójnej koronie, w ostatniej kolejce ligowych rozgrywek rozjechała ustępującego mistrza, wygrywając aż 5:0. Bohaterem został Marek Saganowski, strzelec 3 goli. Jadąc do Warszawy, piłkarze Śląska zapowiadali, że zrobią wszystko, żeby popsuć legionistom fetę, ale już po 15 minutach przegrywali 0:2 po dwóch trafieniach "Sagana". Kiedy po następnym kwadransie doświadczony snajper skompletował hat tricka, stało się jasne, że na warszawskiej imprezie gości nic dobrego nie spotka.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.