Przegląd prasy

Przegląd prasy: Pogromcy mitów

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

19.08.2019 12:15

(akt. 19.08.2019 12:15)

Poniedziałkowa prasa sportowa wiele miejsca poświęca meczowi Legii Warszawa z Zagłębiem Lubin. Podkreślana jest dobra gra i progres w grze "Wojskowych". Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Fakt - Domowe zwycięstwo; Gazeta Polska Codziennie - Majecki uratował wygraną; Polska the Times - Carlitosowi zagrać nie kazano; Przegląd Sportowy - Łazienkowska odczarowana; Super Express - Vesović odczarował stadion.

Fakt - Na ligowe zwycięstwo przed własną publicznością piłkarze warszawskiego klubu musieli czekać 121 dni. Trzy punkty zdobyte przeciwko Zagłębiu pozwoliły legionistom przerwać tę fatalną passę. Bohaterem niedzielnego spotkania został Walerian Gwilia. Co prawda to nie Gruzin zdobył jedyną bramkę w meczu, ale to po jego dośrodkowaniu do siatki trafił Marko Vesovic. W ogóle gdyby nie Gwilia, Legia pewnie miałaby kilka punktów mniej. Z czterech ligowych goli wicemistrza Polski w tym sezonie dwa wypracował (asysty z Pogonią oraz Zagłębiem), a trzeciego strzelił-z Koroną. Jeśli mecz z KGHM miał być próbą generalną przed czwartkowym starciem z Rangers FC w eliminacjach Ligi Europy, to w porównaniu choćby ze spotkaniami z Atromitosem dało się zauważyć nieznaczną poprawę, ale tylko przed przerwą. W drugiej połowie legioniści grali nieźle, ale nie stworzyli sobie wielu okazji do strzelenia gola. Problem w tym, że nie pomagał im w tym Sandro Kulenovic, który pracował w defensywie, ale nie oddawał strzałów. A to u napastnika jest najważniejsze.

Gazeta Polska - Legia, wygrywając z Zagłębiem, obaliła kilka mitów. Przede wszystkim zespół z Lubina przestał na Łazienkowskiej czuć się jak u siebie. Od powrotu do ekstraklasy w 2015 r. Zagłębie w sześciu meczach tylko raz przegrało w Warszawie z Legią, a w poprzednim sezonie strzeliło tu w sumie pięć goli. Na szczęście dla kibiców Legii ten licznik musi zacząć bić od nowa. Drugi mit - legioniści nie umieją grać co trzy dni i trzeba oszczędzać najlepszych piłkarzy przed ważnymi meczami pucharowymi. Aleksandar Vukovic wbrew pogłoskom nie wystawił wczoraj żadnego dublera. Plotkowano, że w pierwszym składzie zagrają Carlitos, Jose Kante, Jarosław Niezgoda czy Mateusz Wieteska. Tymczasem serbski szkoleniowiec wystawił dokładnie ten sam skład, który wybiegł w środę na stadion Atromitosu Ateny i który najprawdopodobniej zmierzy się w czwartek z Glasgow Rangers w meczu IV rundy eliminacji Ligi Europy. Okazało się, że legioniści są w stanie rozegrać dwa dobre mecze w tygodniu. Miejmy nadzieję, że w czwartek okaże się, że trzy. Kolejny mit -piłkarz mierzący 177 cm nie wygra pojedynku główkowego z graczem, który mierzy 194 cm. Marko Vesovic w 17. min spotkania pokazał, że przy odrobinie sprytu jest to możliwe. Po rzucie rożnym, wykonywanym przez Waleriana Gwilię, Czarnogórzec „wziął" na plecy byłego legionistę, dryblasa Macieja Dąbrowskiego. Świetnie się zastawił i bez wyskoku wpakował piłkę do siatki. Stoper Zagłębia próbował dosięgnąć piłki, ale nie dał rady.

Polska The Times - Do konferencji po meczu z Zagłębiem nie będę rozmawiał o spotkaniu z Glasgow Rangers. Muszę skupić się na ligowym rywalu, który jest bardzo wymagający - podkreślał w piątek trener Legii Aleksandar Vukovic. Serb niedzielne spotkanie potraktował bardzo poważnie. Choć w środę jego drużyna rozegrała 90 minut w upalnych Atenach, a w czwartek czekają jeden z najważniejszych meczów w sezonie - pierwsze starcie z Rangersami o awans do fazy grupowej Ligi Europy - nie dokonał żadnej zmiany w stosunku do zwycięskiego składu na Atromitos. Na ławce rezerwowych tradycyjnie już pozostał najskuteczniejszy napastnik Legii Carlitos. W trzech poprzednich meczach ekstraklasy zanotował on kolejno 22. minuty i dwa zera. W dwóch ostatnich meczach pucharowych wchodził z ławki na końcówki. Hiszpan ustępuje miejsca 19-letniemu Sandro Kulenoviciowi, choć Chorwat wielkiego sezonu nie rozgrywa W ośmiu poprzed-nich meczach (552 minuty) zdobył tylko dwie bramki. I tym razem Kulenovic nie dał Legii prowadzenia. Wyręczył go Marko Vesovic, który wykończył głową dośrodkowanie Waleriana Gwilii z rzutu rożnego. Gruzin wyrasta zresztą na jeden z najlepszych transferów Wojskowych w ostatnich latach. W pucharach miał bezpośredni udział (gol lub asysta) w trzech z sześciu zdobytych przez legionistów bramek. W lidze - licząc trafienie z Zagłębiem - w trzech z czterech.

Przegląd Sportowy - Walerian Gwilia już nie jest cichym bohaterem Legii, tylko coraz głośniej woła o uznanie go za jednego z najlepszych nowych zawodników drużyny sprowadzonych w kilku ostatnich oknach transferowych. Z czterech ligowych goli wicemistrza Polski w tym sezonie dwa wypracował (asysty w meczach z Pogonią oraz Zagłębiem), a trzeciego strzelił w starciu z Koroną. Nie pomógł tylko wtedy, gdy na 1:0 trafiał w Kielcach Paweł Stolarski - ale nie mógł tego zrobić, bo był wtedy wśród rezerwowych. W drugiej kolejce trener Aleksandar Vukovic jedyny raz posadził Gruzina między zmiennikami, ale wpuścił na pół godziny i pomocnik odwdzięczył się zwycięskim golem w 90. minucie...

O drugiego gola i bardziej przekonującą wygraną było trudniej, bo biegający w ataku Sandro Kulenovic harował jak wół w grze obronnej, biegał do pressingu i starał się przerywać akcje rywali, jednak zadaniem środkowego napastnika jest zdobywanie bramek. Chorwat nawet nie oddaje strzałów, jednak trenerowi pasuje do koncepcji. Z napastnikiem o innych cechach spotkanie z Zagłębiem nie byłoby tak nerwowe do końca, tylko rozstrzygnięte wcześniej. Legia wygrała u siebie ligowe spotkanie po raz pierwszy od 20 kwietnia. W następnych pięciu spotkaniach przy Łazienkowskiej wywalczyła tylko trzy punkty.

Super Express - Na boisko wyszedł ten sam skład, który ograł w Atenach 2:0 Atromitos. I widać było, że triumf dodał legionistom wiary w siebie, bo od początku zaatakowali. W 19. min z rzutu rożnego dośrodkował Walerian Gwilia, a bramkę głową zdobył Marko Vesovic. Mimo że skrzydłowy gra w Legii od stycznia 2018 r., było to dopiero jego drugie trafienie. Po pół godzinie gry na 2:0 powinien podwyższyć ruchliwy Luquinhas, ale z bliska trafił w słupek, Lubinianie grali źle, bo słabo spisywał się ich lider Filip Starzyński. „Figo" podawał niechlujnie, nie wychodził na pozycję. Bardziej człapał w środku boisku, niż biegał. Tylko raz, w doliczonym czasie gry, Starzyński technicznym strzałem napędził strachu Majeckiemu.
 
Od początku drugiej połowy gospodarze znów szturmowali bramkę Konrada Forenca. Dwukrotnie bliski szczęścia był Andre Martins. Patrząc na dobrze grających warszawian, aż trudno było uwierzyć, że ostatnie ligowe zwycięstwo na własnym boisku Legia odniosła 20 kwietnia (1:0 nad Cracovią). I kiedy wydawało się, że kolejne gole dla wicemistrzów Polski to tylko kwestia czasu, w 68. minucie do wyrównania doprowadził Patryk Szysz. Ale 21-latek krótko cieszył się ze zdobycia gola. Sędzia Piotr Lasyk po wideo-weryfikacji anulował trafienie. W 82. min z boiska zszedł Sandro Kulenovic, którego kibice pożegnali solidną porcją gwizdów. Młody Chorwat po raz kolejny obrywa od trybun za to, że jego kosztem na ławce siedzi najlepszy strzelec Legii z poprzedniego sezonu Carlitos.

Polecamy

Komentarze (20)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.