Przegląd prasy: Powrót banity
13.08.2018 12:07
Przegląd Sportowy - Dla obrońcy Legii był to pierwszy mecz w tym sezonie. Jędrzejczyk, który miał przy Łazienkowskiej roczny kontrakt wynoszący 820 tys. euro rocznie, w piątek doszedł do porozumienia z władzami klubu. Reprezentacyjny gracz przystał na to, że będzie dostawał połowę wynagrodzenia, a druga zostanie na razie zamrożona. Do gry przystąpił z entuzjazmem i od razu przydał się drużynie. Po jego strzale głową goście objęli prowadzenie. Wcześniej legioniści wykonywali rzut wolny, piłkę ustawił im... Joel Valencia. Domagoj Antolić precyzyjnie dośrodkował. Jędrzejczyk po trafi eniu podbiegł do piłki i schował ją pod koszulkę. Bramkę zadedykował żonie oraz córce, która wkrótce ma przyjść na świat. – To, że Artur nie grał, było bezsensowną sytuacją. Szkoda, że nie zdążyłem wcześniej doprowadzić do jego spotkania z właścicielem Legii, bo wtedy udałoby się go zgłosić do rewanżowego meczu w eliminacjach Ligi Europy – mówił trener Aleksandar Vuković.
W czwartek legioniści zagrają pod wodzą nowego trenera. – Nie będę już prowadził Legii. Uważam, że przez dziesięć dni zrobiłem dużo, aby drużyna wzmocniła się psychicznie i fi zycznie – przekonywał Vuković, który ma zostać w sztabie szkoleniowym. – Chcemy zrobić wszystko, aby Legia przestała dołować – dodał
Sa Pinto jako szkoleniowiec pokazywał, że ma kłopot z trzymaniem nerwów na wodzy. W ostatnim sezonie prowadził Standard Liege i wielokrotnie podczas meczów tej drużyny i po nich dochodziło do incydentów z jego udziałem. Sa Pinto wkłada w pracę całe serce, podczas spotkań cały czas krzyczy przy linii bocznej i nieraz pakuje się przez to w kłopoty. Rekord ustanowił w styczniowym sparingu z Fortuną Düsseldorf, gdy wyleciał z ławki po sześciu minutach gry. Wcześniej taki los spotkał go pod koniec listopada w meczu z Anderlechtem (1:0) w Pucharze Belgii. Doszło wtedy do dużej awantury, ktoś z trybun rzucił w szkoleniowca kubkiem z piwem. Za karę trzy kolejne spotkania Standardu Pinto musiał oglądać z trybun. Z kolei w lutym po meczu z Zulte-Waregem (2:1) wdał się w awanturę w tunelu. Został za to zdyskwalifi kowany na trzy spotkania.
Sport - Koniec pięknej serii drużyny trenera Waldemara Fornalika. Choć gliwiczanie dzielnie walczyli z mistrzem Polski, grając całą drugą połowę w osłabieniu, ostatecznie doznali pierwszej porażki w sezonie.
W klubie z Warszawy w ostatnim czasie dzieje się tak wiele, że przed pierwszym gwizdkiem niewiele mówiono o meczu z Piastem, a o decyzjach zapadających w gabinetach. O przywróceniu do gry obrońcy Artura Jędrzejczyka - co miało niemałe znacznie dla starcia - piszemy obok. Dużo ciekawsza informacja dotyczyła nowego szkoleniowca mistrzów Polski, który przedstawiony ma być dziś. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ma nim zostać Ricardo Sa Pinto, z którym do ustalenia pozostały już ostatnie szczegóły kontraktu. Portugalczyk obecnie nie prowadzi żadnej drużyny, a w przeszłości był szkoleniowcem m.in. Standardu Liege, Belenenses, Crvenej Zvezdy oraz Sportingu. 45-latek ma również za sobą bogatą karierę zawodniczą. Według belgijskich mediów Sa Pinto ma podpisać trzyletni kontrakt z Legią.
Długo Piast bronił się dzielnie i skutecznie. Cuda wyczyniał Jakub Szmatuła, który dwa razy wybronił pikę po uderzeniach Carlitosa i był w stanie pozbierać się nawet po bolesnym ciosie ze strony Jędrzejczyka. W końcu jednak gliwicka zapora puściła i znów po stałym fragmencie Piast stracił gola. Czasu na odrobienie straty było już bardzo mało, lecz gospodarze podjęli próby. Kosztowało ich to utratę trzeciej bramki i wszelkich nadziei na choćby punkt...
Fakt - Artur Jędrzejczyk miał udany powrót do drużyny. Legioniści pokonali osłabionego Piasta 3:1. To był pierwszy mecz Jędrzejczyka w tym sezonie. Boczny obrońca zgodził się na obniżkę kontraktu (820 tys. euro rocznie) o połowę i dostał zgodę na grę. W niedzielę w Gliwicach po jego celnej główce bramkarz Jakub Szmatuła musiał wyciągnąć piłkę z siatki. „Jędza” po golu podbiegł do piłki i schował ją pod koszulkę. Trafienie zadedykował żonie oraz córce, która wkrótce przyjdzie na świat. W drugiej połowie Piast grał w dziesiątkę po czerwonej kartce Marcina Pietrowskiego. Mimo to Michal Papadopulos ładnym uderzeniem piętą wyrównał wynik meczu. Legia jednak popisała się piorunującą końcówką.
Super Express - Jeśli chodzi o występ w Gliwicach, to Legia zagrała tylko ciut lepiej niż ostatnio. Powrót „Jędzy” i dość szybka czerwona kartka dla gracza Piasta sprawiły, że do Warszawy obrońcy tytułu wrócili z trzema punktami, choć dopiero w końcówce dobili grających w osłabieniu rywali. Najważniejszym wydarzeniem boiskowym był wspomniany powrót Jędrzejczyka. Reprezentant Polski nie grał jeszcze w tym sezonie, ponieważ klub naciskał, aby odszedł lub zgodził się na obniżenie gigantycznego kontraktu (ponad 800 tys. euro rocznie). Ostatecznie obie strony zgodziły się, że „Jędza” dostanie wszystkie pieniądze, ale na raty, czyli nie w ciągu dwóch lat – jak miał zapisane w umowie – a na przestrzeni czterech. – Nie wracajmy już do tego. Ważne, że wróciłem i mogę pomóc drużynie – skomentował w przerwie meczu Jędrzejczyk, świeżo upieczony ojciec.
Jędza zagrał kapitalny mecz. Siedziałem blisko strefy gdzie grał, w drugiej połowie nie przegrał żadnego pojedynku. A gdy był lżony i opluwany, to zaczął sobie podbijać piłeczkę, uśmiechać się, pełen luz. Brawo! fot. @Michal_Terleckipic.twitter.com/PvFByQQVkT
— Marcin Szymczyk (@MarcinSzymczyk1) 12 sierpnia 2018
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.