Przegląd prasy: Pycha gubi Legię
11.05.2015 08:37
Przegląd Sportowy - W czwartej minucie doliczonego czasu Michał Kucharczyk kopnął w pole karne Lecha, obrońca Legii Jakub Rzeźniczak puścił piłkę między nogami i Brazylijczyk Guilherme strzelał z dziesięciu metrów. W idealnej sytuacji kopnął mocno, ale nad bramką. Gdyby trafił w bramkę, byłby remis. A tak, sędzia Szymon Marciniak za chwilę skończył mecz. W Poznaniu odetchnęli z ulgą – zespół Macieja Skorży trzeci raz w tym sezonie grał w Warszawie, trzeci raz strzelił jako pierwszy gola, ale dopiero w sobotę wygrał. Wcześniej, w lidze Legia potrafiła odrobić dwubramkową stratę i zremisować, a finał Pucharu Polski wygrała 2:1 przegrywając 0:1. W tym sezonie Lech tylko raz był liderem ligi – po wygranej 4:0 z Piastem w Gliwice na inaugurację sezonu. W sobotę wrócił na pierwsze miejsce i jeśli wygra sześć kolejnych spotkań nikt i nic nie zabierze mu tytuły. Legia, po raz pierwszy od dawna, musi gonić rywala. Już nie wszystko zależy od niej. Teraz mocniejsze karty atutowe mają poznaniacy.
Super Express - Po finale Pucharu Polski Bogusław Leśnodorski szydził z Lecha, mówiąc, że przez dwa i pół roku, odkąd jest prezesem Legii, klub z Poznania niczego nie wygrał. W sobotę jak niepyszny patrzył, jak jego piłkarze przegrywają z "Kolejorzem" 1:2, tracąc prowadzenie w tabeli. Na ostatniej prostej przed metą to Lech trzyma wszystkie atuty w ręku. Trzęsienie ziemi zaczęło się tuż po przerwie i trwało 3 minuty. Najpierw Darko Jevtić sprytnym strzałem pokonał Dusana Kuciaka, a chwilę później Lech prowadził już 2:0 po głupim błędzie Ivicy Vrdoljaka i technicznym uderzeniu Karola Linetty'ego. Po raz kolejny pogrążona w letargu Legia natarła na rywali z furią dopiero, gdy widmo klęski zajrzało jej w oczy. Zresztą cała wiosna w jej wykonaniu tak wygląda - obrońcy tytułu uspokojeni tym, że cokolwiek by się wydarzyło, ciągle prowadzą w tabeli, leniwie ciułali punkty. W końcu się oszukali.
Fakt - Upór trenera Legii może się dla niego źle skończyć. Henning Berg w sobotnim meczu z Lechem (1:2) po raz kolejny wystawił od pierwszej minuty Marka Saganowskiego, a Orlando Sa wszedł z ławki rezerwowych. Norweg po zakończeniu spotkania musiał żałować swojego wyboru. Portugalczyk pojawił się na boisku po 60 minutach i w pół godziny zrobił więcej, niż "Sagan" od początku. Berg nie lubi Sa, dlatego notorycznie pomija go w swoich wyborach. Szkoleniowiec nie odważy się jednak na całkowite odstawienie zawodnika. Sięga po niego tylko wtedy, gdy drużynie nie idzie. Rozczarowani i załamani są również kibice mistrza Polski. Fani zastanawiają się, dlaczego Sa w najważniejszym momencie sezonu przesiaduje na ławce. Trenerowi nie podoba się podejście piłkarza do treningów i jego styl bycia. Swoim postępowaniem Norweg strzela sobie jednak w stopę, bo Sa jest w dużo lepszej formie niż Saganowski.
Polska the Times - W następnej kolejce Legia pojedzie do Wrocławia, a Lech zagra u siebie z Jagiellonią. Terminarz wydaje się sprzyjać Kolejorzowi. Drużynę Skorży czekają już tylko dwa spotkania wyjazdowe - z Lechią i Górnikiem Zabrze. Legioniści poza meczem na terenie Śląska wyjadą jeszcze do Szczecina i Gdańska. Zwłaszcza na PGE Arenie zawsze szło im jak po grudzie. Czy tym razem będzie inaczej? Każdy stacony punkt może zadedydować o tym, kto zostanie mistrzem.
Rzeczpospolita - Porażka Legii z Lechem jeszcze nie przesądza o kolejności na mecie. Henning Berg niczego nowego nie wymyślił, a jego wybory personalne i koncepcje każą zapomnieć, kto był jego trenerem w Manchesterze Utd. Niezależnie od tego, kto będzie najlepszy na końcu - Legia czy Lech - warszawianie są słabsi niż w poprzednim sezonie. Legia przez złą politykę transferową i niewyróżniającą się niczym pracę trenera traci dużo. Od złotego rogu do sznura już tylko krok.
Pyszna Legia, wierząca w to, że nie ma w Polsce klubu, który byłby w stanie z nią rywalizować, rozpieszczona dobrymi wynikami w Europie, roztrwoniła przewagę, jaką miała nad Lechem. Warszawianie mieli już w pewnym momencie sezonu (listopad)nawet dziewięć punktów więcej od Kolejorza. Trener Berg uparcie jednak wszystkie siły koncentrował na Lidze Europejskiej i Pucharze Polski, wychodząc z założenia, że potknięcia w lidze da się odrobić na dystansie. Legia nie przywiozła ani jednego punktu z takich miejsc jak Bielsko-Biała, Gliwice czy Łęczna (co ciekawe, wszystkie drużyny z tych miast rywalizują dziś w grupie spadkowej), do tego doszły potknięcia u siebie.
Gazeta Wyborcza - Obrońcy tytułu po raz drugi w sezonie nie dali rady Lechowi i stracili pozycję lidera. Byli nim nieprzerwanie od 12. do 30. kolejki (nastarcie sezonu trener Henning Berg często wystawiał rezerwy). Jeszcze po 18 seriach gier mieli dziewięć punktów przewagi nad Lechem, teraz tracą dwa. Drużyna wyhamowuje, w sobotę przy Łazienkowskiej wyglądała jak rozpadła, pozbawiona głodu sukcesu. Im gorzej wiosną grają mistrzowie, tym bardziej mam wrażenie, że wnaszej piłce gra idzie o naprawdę wielką stawkę. Jeśli Legii uda się jednak wyszarpnąć trzeci z rzędu tytuł - wyszarpie, bo już raczej nie zdobędzie - a potem latem umiejętnie przemodeluje skład, to zostanie faktycznym monopolistą w kraju. Może nie jak Dinamo Zagrzeb, które właśnie sięgnęło po dziesiąty tytuł z rzędu w Chorwacji, ale pomknie ku pięciu, sześciu tytułom.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.