prasa  przeglad prasy

Przegląd prasy: Serbski sposób na Pasy

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

23.11.2020 11:45

(akt. 23.11.2020 11:46)

Piłkarze Legii Warszawa po zwycięstwie nad Cracovią awansowali na pozycję lidera. Poniedziałkowa prasa sportowa podkreśla rolę Filipa Mladenovicia w wygranej. Oto kilka tytułów prasowych: Przegląd sportowy - Serb dał legionistom lidera; Fakt - Serbski sposób na Pasy; Super Express - Legia wzięła odwet na pasach; Rzeczpospolita - Legia nowym liderem; Gazeta Wyborcza - Cracovia nie poradziła sobie z Legią Warszawa, nowym liderem.

Przegląd Sportowy - Czesław Michniewicz zapewniał, że zna wszystkie triki Michała Probierza, a Michał Probierz jego. – Nawet ostatnio żartowaliśmy, żebyśmy na kilka godzin przed meczem podali sobie składy, bo nie jesteśmy w stanie niczym się zaskoczyć – żartował trener Legii. Jaki może być efekt takiej znajomości? Klincz, obustronne blokowanie swoich akcji, co widzieliśmy w Krakowie szczególnie w pierwszej połowie. Zespół Michała Probierza po raz kolejny pokazywał, że nieźle potrafi odbierać ochotę do płynnej gry, rozgrywania akcji przez przeciwników, choć sama z kreowaniem problem miała ogromny. W takich spotkaniach na wagę złota są piłkarze, którzy dobrze czują się w tłoku, potrafią ograć kilku rywali, mają odwagę i technikę. Takich Legia ma kilku, momentami przyjemnością patrzyło się na wymianę piłki między Pawłem Wszołkiem, a Luquinhasem, niekiedy dochodził do nich Bartosz Kapustka. Do kompletu brakowało Michała Karbownika, który lubi szybką, kreatywną grę, ale dopiero wraca po chorobie, dlatego mecz zaczął na ławce. Po jednej z akcji Wszołka z Luguinhasem szansę na zdobycie bramki miał Walerian Gwilia, ale uderzył niecelnie. Gruzin do tego zestawu pasuje nie za bardzo: nie ta szybkość: i biegowa, i myślenia na boisku.

Michniewicz z pewnością jednak by chciał, aby nie były to tylko pojedyncze akcenty, by jego cała drużyna prezentowała taką formę jak Filip Mladenović – Serb od samego początku napędzał lewą stroną akcje mistrzów Polski. Już przed tym meczem Michniewicz chwalił tego zawodnika, który przerwę na reprezentację spędził na zgrupowaniu swojej drużyny narodowej. I wtedy też pokazał, że jest w wysokiej formie – w meczu Ligi Narodów Serbii z Rosją (5:0) strzelił gola, miał dwie asysty. W Krakowie również miał ogromną ochotę, by trafić na listę strzelców. Zaraz po przerwie uderzył z poprzeczkę, w 51. minucie przymierzył już idealnie – wykorzystał podanie od Josipa Juranovicia i pokonał Karola Niemczyckiego.

Trener Cracovii widział, że z taką grą jego drużyna niewiele jest w stanie osiągnąć w ofensywie, w przerwie zdjął 20-letniego Daniela Pika, wprowadził za niego Thiago. Ten nieco rozruszał grę swojego zespołu (miał dobrą szansę na zdobycie bramki pod koniec spotkania, jednak uderzył obok słupka), ale cały czas brakowało wykończenia. Legia zdołała wyjść na prowadzenie, ale nie potrafiła dobić rywala, oddała pole gospodarzom. Cofnęła się, coraz więcej strat mistrzowie Polski zaliczali w środku pola, piłkarze Probierza zbierali drugie piłki, jednak nie potrafili ich skutecznie wykończyć, dośrodkowania dobrze wyłapywał Cezary Miszta. Nie były to spektakularne interwencje, ale ważne. Gospodarze niewiele razy tak naprawdę poważnie sprawdzili w tym meczu umiejętności młodego bramkarza. Michniewicz akurat tym ruchem mógł nawet i Probierza zaskoczył – posadził na ławce zdrowego Artura Boruca, postawił na 19-latka. Powód? Miał problem z młodzieżowcem.

Fakt - Wygląda na to, że Legia wróciła na właściwe tory. Może jeszcze nie dominuje tak, jak oczekują tego jej kibice, ale dla Michniewicza i jego zespołu najważniejsze, że jest na tym miejscu, na który m chciałaby pozostać do samego końca: po trzech zwycięstwach z rzędu jest liderem.

Super Express - Dzięki zaledwie remisowi Rakowa Częstochowa w meczu z Lechem Poznań (3:3) Legia Warszawa miała szansę awansować na fotel lidera. Do tego konieczne było zwycięstwo z Cracovią. Dla Wojskowych niedzielne spotkanie miało podwójny motyw. W październiku podopieczni Michała Probierza wygrali z Legią w meczu o Superpuchar Polski, a to była pierwsza okazja do wzięcia odwetu. Goście skorzystali z niej, pokonując Pasy skromnie 1:0. Jedynego gola zdobył Filip Mladenovic. Zespół Czesława Michniewicza od początku był lepszy, ale brakowało mu postawienia kropki nad i. Legia utrzymywała się przy futbolówce, często dośrodkowywała, ale świetnie między słupkami sprawował się Karol Niemczycki, któremu nie można było odmówić także odrobiny szczęścia. Bezbramkowy rezultat utrzymywał się nieco ponad 50 min. Bardzo aktywny na skrzydle Filip Mladenovic stanął przed okazją do zdobycia bramki, ale uderzenie podcięciem trafiło w poprzeczkę, a dobitka Luquinhasa przeleciała wiele pięter nad bramką. Poprawka po chwili była już perfekcyjna. Josip Juranovic po kontrze dobrze dośrodkował do Mladenovicia, który płaskim uderzeniem otworzył wynik meczu. Wojskowi walczyli o to, by zwycięstwo było bardziej okazałe. Gospodarze nie mogli przebić się przez linię obrony, a Legia kilkukrotnie groźnie uderzała na bramkę Niemczyckiego. Ten nie dał się jednak pokonać po raz drugi. Dzięki wygranej obrońcy tytułu wyprzedzili w tabeli Raków Częstochowa i są liderami ekstraklasy. Cracovia zajmuje 12. miejsce.

Rzeczpospolita - Mistrz Polski awansował na pierwsze miejsce w tabeli dzięki wyjazdowej wygranej z Cracovią 1:0. O zwycięstwie Legii zadecydował gol Filipa Mladenovicia. Serbski obrońca strzelił go na początku drugiej połowy, sprytnym uderzeniem między nogami bramkarza Karola Niemczyckiego. W doliczonym czasie sędzia długo analizował sytuację, po której piłkę ręką w polu karnym dotknął Tomas Pekhart. Arbiter konsultował się z wozem VAR, poszedł obejrzeć powtórkę, ale jedenastki nie podyktował. Legia wygrała piąty z sześciu ostatnich meczów i zepchnęła z pozycji lidera Raków, który w niedzielę był bliski pierwszej porażki od sierpnia. W Poznaniu prowadził już 2:0, ale potem stracił trzy gole. Remis w doliczonym czasie uratował zmiennik Daniel Szelągowski.

Gazeta Wyborcza - Legia była konkretniejsza, choć namęczyła się, by zdobyć trzy punkty. Od początku częściej miała piłkę, konsekwentnie szukała sposobu na obronę Cracovii, ale obronie Cracovii też nie brakowało konsekwencji. Krakowianie od czasu do czasu próbowali zaskakiwać gości kontratakami bokiem boiska i dośrodkowaniami, ale niewiele z tego było. Efekt? Ciągłe przeciąganie liny, wyczekiwanie - na okazję, na błąd rywala, na gola. W bramce Legii wyjątkowo stanął młodzieżowiec Cezary Miszta zamiast Artura Boruca, o czym piłkarze Cracovii doskonale pamiętali, pewnie liczyli na prezent. Ale nie doczekali się. W pierwszej połowie Cracovii natomiast pomógł Karol Niemczycki, który ostatnio regularnie zbiera pochwały - po kwadransie instynktownie zatrzymał piłkę po strzale Pawła Wszołka. Gol wisiał na włosku. W drugiej połowie Niemczycki nie pomógł, choć najpierw jemu pomogło szczęście - piłka odbiła się od poprzeczki po strzale Filipa Mladenovicia. Chwilę później lewemu obrońcy Legii już nic nie przeszkodziło. Znów zbiegł pod bramkę gospodarzy, znów oddał strzał, ale tym razem skończyło się golem.

Polecamy

Komentarze (15)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.