Przegląd prasy: Wielka ucieczka legionistów
02.03.2020 09:35
Fakt - Domagoj Antolić stał się czołową postacią Legii, a w meczu z Cracovią zdobył pierwszą bramkę z gry w tym sezonie. Przyczynił się do zwycięstwa warszawskiej drużyny w meczu na szczycie ekstraklasy 2:1 i celebrował gola efektowną cieszynką. - Dwa dni przed meczem nagraliśmy dla kibiców taniec. To było zabawne - powiedział po meczu. Legia miała wyraźną przewagę. - Pierwsza połowa była jedną z najlepszych w naszym wykonaniu w tym sezonie. Zasłużyliśmy na wyższe zwycięstwo - tłumaczył. Chorwat liczy, że nikt nie zatrzyma jego zespołu w drodze do mistrzostwa. - Jeśli będziemy grać jak dotąd, to tylko sami możemy sprawiać sobie kłopoty - powiedział.
Gazeta Polska Codziennie - Lider PKO BP Ekstraklasy Legia Warszawa wygrał z wiceliderem Cracovia 2:1 i powiększył swoją przewagę nad zespołem Michała Probierza do 6 pkt. Warszawski zespół nie prowadził w lidze z taką przewagą od 18. kolejki sezonu 2014/2015. Ekipa Aleksandara Vukovicia gra teraz zdecydowanie najskuteczniej i pewnie zmierza po mistrzostwo Polski. Jedyne, co można Legii zarzucić, to słabą skuteczność. Przez większą część meczu lider zdecydowanie dominował na boisku i powinien strzelić więcej goli. Jeśli Legia wygra z Lechią, to zapewni sobie... utrzymanie. 3 pkt będą bowiem oznaczały, że lider na pewno zagra w grupie mistrzowskiej. Być może szansę debiutu otrzyma nowy nabytek Bartosz Slisz, kupiony z Zagłębia Lubin za rekordowe 1,5 mln euro. 20-latek, który wczoraj z trenował przy Łazienkowskiej po raz pierwszy, może wskoczyć od razu do podstawowego składu, bo w Gdańsku za kartki pauzował będzie Andre Martins.
Gazeta Wyborcza - W hicie ekstraklasy Legia Warszawa pokonała Cracovie 2:1 i odskoczyła w tabeli na sześć punktów. Do końca sezonu jeszcze 13 kolejek, lecz kontrkandydata do mistrzostwa Polski nie widać. Plany Michała Probierza posypały się już w 20. minucie. Piłkę z rzutu rożnego dośrodkował Arvydas Novikovas, a Domagoj Antolić technicznym strzałem wbił ją do siatki. Obrońcy Cracovii zostawili Chorwata zupełnie samego. Goście w pierwszej części gry jeszcze kilkakrotnie gubili się w obronie. W 43. minucie piłkę przed polem karnym Cracovii odzyskał Walerian Gwilia. Gruzin kopnął z dystansu w długi róg. Bramkarz Michał Peskovic był bez szans. - Popełniliśmy prosty błąd przy rzucie rożnym. Nie można tak grać w meczu z bezpośrednim rywalem, popełniliśmy cztery kardynalne błędy w dwóch meczach z Legią - komentował Probierz. Na początku drugiej połowy Cracovia strzeliła kontaktowego gola - w 51. minucie z rzutu karnego trafił Rumun Sergiu Hanca - lecz Legia nie zmieniła stylu gry i konsekwentnie nacierała na bramkę przeciwnika. Gdyby nie refleks Peskovicia po strzałach Gwilii czy Jose Kante, Legia mogła wygrać wyżej.
Polska the Times - Wygraną z Cracovia Legia Warszawa Aleksandara Vukovicia wysłała Dariuszowi Mioduskiemu i pozostałym właścicielom klubów informację, że warto zaufać trenerowi w gorszym okresie, o ile są ku temu przesłanki. Co prawda jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale stołeczny zespół pod wodzą Serba do efektownej gry i wygranych z zespołami z dalszych miejsc dołożył zwycięstwo nad wiceliderem rozgrywek. Legioniści odpalili po październikowej przerwie na mecze drużyn narodowych. Wygrali u siebie z Lechem Poznań 2:1, mimo że przegrywali. W kolejnych 14 spotkaniach zwyciężyli 11 razy, dwa razy ponieśli porażkę i jeden raz zremisowali. Wprawdzie w 24 kolejkach przegrali aż sześć razy, ale w ostatnich miesiącach urośli do dominatora, jak w czasach Legii Stanisława Czerczesowa czy Jacka Magiery. U siebie wygrywają przekonująco i efektownie. Mecz z Cracovia był ósmym wygranym z rzędu, a gospodarze strzelili w nich 30 goli, co daje prawie cztery trafienia na spotkanie.
Przegląd Sportowy - Po zasłużonej i niepodlegającej dyskusji wygranej z Cracovią niektórzy wyjęli już z lodówki szampany, by świętować odzyskanie mistrzostwa, ale przy Łazienkowskiej jest osoba, która pierwsza studzi głowy. To trener Aleksandar Vuković. - Droga do świętowania jest daleka, a na tym etapie sytuacja w tabeli nie powinna nikogo zbytnio interesować. Zdobyliśmy ważne trzy punkty, ale wygrana jest warta tyle samo, ile ta z poprzedniej kolejki. Powinniśmy ten mecz rozstrzygnąć wcześniej, mieliśmy sporo sytuacji, ale nie zawsze wygrywa się wysoko - mówił po meczu szkoleniowiec Legii. Niezbyt odległe to czasy, kiedy na cztery kolejki przeij końcem sezonu warszawska drużyna wygrała na boisku ówczesnego lidera Lechii, objęła prowadzenie w tabeli i miała w perspektywie trzy mecze u siebie. Nie wygrała żadnego z nich i tytuł pojechał do Gliwic. Dzisiejszą Legię różni od tamtej wszystko. A trener jest pierwszym, który bardzo pilnuje, by nikomu nie przyszło do głowy za wcześnie uwierzyć w mistrzostwo.
Super Express - Łazienkowska to prawdziwa twierdza Legii, która wygrała już ósmy mecz z rzędu na własnym boisku. Wynik nie oddaje dominacji gospodarzy, którzy przed przerwą mieli miażdżąca przewagę. Do przerwy prowadzili 2:0 po dwóch ładnych golach. Najpierw po rzucie rożnym z powietrza uderzył Domagoj Antolić, a potem Walerian Gwilia technicznym strzałem zza pola karnego pokonał bramkarza Michała Peskovicia, który w innych sytuacjach bronił doskonale, ratując zespół przed sromotną klęska. Cracovia wypadła blado na tle rozpędzonych gospodarzy. Goście odpowiedzieli tylko golem z rzutu karnego, którego dostali od Legii w prezencie. Sędzia po skorzystaniu z systemu VAR zauważył, że Marko Vesović zagrał piłkę ręką. - Wyszliśmy uśpieni - przyznał Janusz Gol. - Legia ma dużą przewagę i duży komfort. Pozostaje nam ją gonić i czekać na jej potknięcia - dodał kapitan krakowian, którzy przegrali już drugie z rzędu spotkanie w lidze. Tydzień temu ulegli 0:1 Piastowi.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.