Domyślne zdjęcie Legia.Net

Przesłuchanie piłkarzy Szczakowianki zakończone

Mariusz Ostrowski

Źródło:

10.07.2003 21:07

(akt. 30.12.2018 22:46)

W czwartek w Katowicach przedstawiciele Wydziału Dyscypliny PZPN zakończyli przesłuchiwania piłkarzy Garbarnii Szczakowianki Jaworzno oraz menażera Kazimierza Fliśnika w sprawie afery barażowej.

"Dwudniowe przesłuchania działaczy, trenerów i piłkarzy Szczakowianki, a także menażera Fliśnika nie wniosły nic nowego do sprawy. Pojawiły się wprawdzie nowe wątki, ale dosyć +cienkie+. Będziemy je dalej badać, ale przyznam, że za dużo podstaw do ukarania kogokolwiek nie mamy" - powiedział przewodniczący komisji WD, obradującej w Katowicach, Marek Najder.

"Chcę podkreślić, że prezes Świtu, Wojciech Szymański ani razu nie oskarżył Szczakowianki o kupienie meczu. Zarzuty kieruje tylko pod adresem swoich graczy. Zawodnicy Szczakowianki jak jeden mąż powtarzali natomiast, że byli lepsi od Świtu i wygrali baraże na boisku, a rywal sam się osłabił przyjeżdżając do Jaworzna bez paru podstawowych graczy. Według mnie mówili szczerze" - dodał.

Piłkarze Szczakowianki żartowali, że na przesłuchaniach w Śląskim Związku Piłki Nożnej czuli się jak w telewizyjnym programie "Sto pytań do".

"Pytano mnie nie tylko czy kontaktowałem się przed meczami z kimś ze Świtu, ale także o to, czy bramkarz z Nowego Dworu powinien wybiec do dośrodkowania przy pierwszej bramce w spotkaniu barażowym w Jaworznie. Ja przecież nie jestem trenerem, żeby oceniać grę bramkarza i to w dodatku występującego w zespole rywali" - powiedział zdziwiony Marek Kubisz.

Równie szczegółowo "maglowany" był Krzysztof Przytuła, który strzelił gole w obydwu meczach barażowych - samobójczego w Nowym Dworze i dla swej drużyny w Jaworznie.

"Jeśli chodzi o bramkę samobójczą, to powiedziałem, że był to zupełny przypadek. Przy golu zdobytym w rewanżu nie widziałem, czy znajdowałem się na pozycji spalonej. Skoro jednak sędzia uznał to trafienie, to chyba spalonego nie było" - stwierdził Przytuła.

Na pytania komisji odpowiadali jeszcze Andrzej Bledzewski, Jarosław Zadylak i Tomasz Księżyc. Po zakończeniu przesłuchań piłkarze Szczakowianki wrócili na obóz do Zakopanego, gdzie przygotowują się do nadchodzących rozgrywek ekstraklasy.

Jako ostatni na pytania komisji odpowiadał w Katowicach licencjonowany menażer PZPN Kazimierz Fliśnik. Zajmował się transferami trzech piłkarzy Świtu i według świadków, robił to na stadionie w Jaworznie, po drugim meczu barażowym.

"Z drużyny z Nowego Dworu proponowałem Szczakowiance tylko Nakielskiego i to jeszcze w przerwie zimowej. Miłkowskim i Zawadą interesowała się Cracovia, dlatego działacze tego klubu przyjechali na mecz do Jaworzna. Przed budynkiem klubowym, obok autobusu Świtu, Miłkowski podawał mi swoje dane o karierze, a z Różańskim podpisywaliśmy pełnomocnictwo na szukanie mu innego pracodawcy. Czekaliśmy też na Zawadę, który był wówczas pod prysznicem. Nie było mowy o żadnych umowach, w dodatku ze Szczakowianką. To byłaby głupota podpisywać takie rzeczy obok autobusu, skoro było do dyspozycji ze dwadzieścia klubowych pokoi" - powiedział Kazimierz Fliśnik.



źródło: PAP

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.