Przyszłość Legii, a stadion...
05.06.2006 09:24
Grupa ITI walczy o dobre warunki dzierżawy stadionu przy Łazienkowskiej. - Mnie absolutnie nie interesuje. Niezależnie od tego, kto wygra ten przetarg, Legia powinna mieć zagwarantowane z góry warunki jego wynajmu na najbliższe kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Nie gorsze niż mają kluby, które konkurują z nią w lidze. Jeśli tak się nie stanie to będziemy zmuszeni albo przenieść się, albo zlikwidować klub - mówi wiceprezes KP Legia <b>Leszek Miklas</b>
- W ubiegłym tygodniu główny architekt Warszawy Marek Borowski jasno stwierdził, że ITI nie będzie miało żadnych preferencji przy rozstrzyganiu przetargu na budowę nowego stadionu przy Łazienkowskiej. Co Pan o tym sądzi i co będzie, gdy przetarg wygra inne konsorcjum niż KP Legia i ITI?
- Mnie absolutnie nie interesuje, czy ITI będzie miało, czy nie będzie miało preferencji przy rozstrzyganiu przetargu. Mnie interesuje Legia Warszawa. A nie wyobrażam sobie, aby przetarg został rozstrzygnięty bez wzięcia pod uwagę faktu, że od 70 lat gra na nim klub Legia i że nadal powinien na nim grać. Niezależnie od tego, kto wygra ten przetarg, Legia powinna mieć zagwarantowane z góry warunki jego wynajmu na najbliższe kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Nie gorsze niż mają kluby, które konkurują z nią w lidze: Wisła Kraków, Lech, Korona Kielce czy inny warszawski klub Polonia.
- Jakie to miałyby być warunki?
- Rynkowe. O ile wiem, Lech będzie płacił symboliczne 1000 zł miesięcznie, a koszty utrzymania stadionu ponosi miasto Poznań. Polonia płaci 5-6 tys. zł miesięcznie. Wisła rozlicza czynsz dzierżawny, inwestując w modernizację obiektu. Korona Kielce płaci miastu 1 mln zł rocznie, ale miasto utrzymuje obiekt.
- Czy oczekuje Pan, żeby miasto zagwarantowało podobne warunki dla Legii?
- Tak. Jesteśmy klubem z Warszawy i dla Warszawy. Jakikolwiek stadion będzie na Łazienkowskiej wybudowany, a warunki będą gorsze niż innych klubów, to będzie równoznaczne z tym, że jest to stadion nie dla Legii. Będziemy zmuszeni albo przenieść się, albo zlikwidować klub.
- Załóżmy, że przetarg wygra konsorcjum wykładające 50 procent kosztów budowy stadionu (około 100 milionów złotych) i będzie chciało go użytkować bardzo długo – nawet do 20 lat. Czy będzie to inwestycja opłacalna dla tej firmy?
- Zróbmy krótki rachunek. Jeżeli inwestor wyłoży 100 mln zł, zakładając roczną stopę zwrotu z zainwestowanego kapitału na poziomie 9 procent, to mamy następujący rachunek: 9 proc. rocznie od 100 mln to jest 9 mln zł rocznie. Do tego dochodzą koszty eksploatacji obiektu – ok. 3 mln zł rocznie. Przynajmniej 12 mln zł będzie więc musiał zarobić operator stadionu rocznie, żeby nie dokładać do interesu. A przecież inwestor będzie chciał kiedyś wycofać kapitał. Reasumując, jeżeli inwestor wyłoży 100 mln zł, to miasto będzie musiało znaleźć operatora stadionu, który rocznie zarobi na nim minimum 12 mln zł, a po kilkunastu czy kilkudziesięciu latach odda inwestorowi 100 mln złotych.
- A nie da się zarobić 12 mln zł rocznie na wynajmie stadionu?
- Nie. Jeżeli ma na nim grać zespół ligowy, to znaczyłoby to, że owe 12 mln trzeba ściągnąć z klubu. A to by oznaczało dla klubu obciążenia 10 razy większe, niż jest w stanie unieść.
- Ale Michał Borowski w wywiadzie mówi, że na stadionie może powstać „5, a może 10 restauracji”, można organizować kilkadziesiąt imprez rocznie.
- To jest mrzonka. Imprezy robi się głównie w weekendy. Klub zajmuje ich 30 w roku. Kolejnych 10 jest wyłączonych z powodu świąt w Polsce. Zostaje maksimum 10-12 weekendów wolnych, z cze-go połowa podczas mrozów. Na 5-6 koncertach można w najlepszym przypadku zarobić 1 mln zł i to tylko w sytuacji, gdy zostanie dopuszczona do rozgrywek międzynarodowych sztuczna trawa, bo na naturalnej można zrobić maksimum 2-3 koncerty w ciągu roku, aby nie uległa dewastacji. Jeżeli pan Borowski sądzi, że na kilku restauracjach ktoś zarobi 10 mln zł rocznie, to zazdroszczę mu optymizmu.
- Z tego, co Pan mówi, wynika, że organizowanie przetargu nie ma sensu, a stadion powinien być wybudowany przez miasto, jeżeli ma on służyć Legii?
- Moim zdaniem tak.
- To po co konsorcjum ITI i Legii wystartowało w przetargu?
- Po pierwsze dlatego, że był zorganizowany, a nie chcieliśmy być tylko obserwatorami. Po drugie, byliśmy przekonani, że miasto, organizując przetarg, zadba o Legię, a nie tylko o interes prywatnej firmy budującej stadion. A wygląda na to, że na tym całym przetargu najlepiej wyjdzie inwestor i nie ważne, kto nim będzie. Straci na pewno miasto Warszawa, a Legia może przestać istnieć.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.