Psychika kluczem do wygrywania (część II)
25.08.2008 17:08
W mediach ostatnio można zauważyć lawinę krytyki skierowanej na Legię. Dominuje przekonanie, że dyrektor Trzeciak sprowadził słabych piłkarzy i zaoferował im krocie, a trener Urban źle przygotował zespół do rundy. Patrząc na to jak się zachowuje drużyna na boisku trudno nie przyznać im racji. Szkoleniowiec warszawian mówi: U nas nie ma konstruktywnej krytyki, jest zawsze albo bardzo dobrze albo bardzo źle, nigdy po środku. I rzeczywiście ostatnio trudno znaleźć jakąkolwiek diagnozę takiego stanu rzeczy. Redaktorzy zastanawiają się nad kompetencjami panów Urbana i Trzeciaka, a wielu krewkich internautów pisze wprost: Zwolnić ich! Ja mówię: spokojnie. Najprościej jest szukać winnych, a trzeba poszukać rozwiązań bez ścinania głów. Dlatego też chcę przedstawić swoje konstruktywne rozwiązania, które mogą uzdrowić piłkarzy i zespół Legii.
Atmosfera i kibice
Zarobki to nie jedyna rzecz ważna dla każdego pracownika. Niemal równie ważna jest atmosfera w pracy. Jak twierdzą sami piłkarze w zespole jest wszystko w porządku. Jednak w meczach u siebie gracze nie mogą liczyć na wsparcie kibiców. A to nie pomaga. Kibice Legii należą do najwierniejszych, ale i do najbardziej wymagających. Nie tolerują słabych piłkarzy, czy powtarzających się nieudanych zagrań. Czasem wystarczy, by docinki szły z kilku gardeł, a piłkarze już się blokują i nie są w stanie dać z siebie wszystkiego. Nie powinno tak być, ale tutaj jest brak pracy psychologa sportowego, który mógłby nauczyć piłkarzy jak reagować na tego rodzaju sytuacje. Przecież tego typu docinki słyszy się nie tylko przy słabej grze od własnych kibiców, ale przede wszystkim w meczach wyjazdowych od kibiców drużyn przeciwnych. Utarło się powiedzenie, że piłkarze grają dla kibiców. Dlatego to oni tworzą presję na zawodnikach, oni wymagają. I o ile trudno wymagać od zarządu, by mógł pomóc piłkarzom w meczach wyjazdowych zatrudniając psychologa, to można wymagać, by pomógł swoim pracownikom kiedy grają u siebie. A akurat to mogą zrobić, by docinki lub w najlepszym razie ciszę na trybunach zastąpił gorący doping dla zespołu!
Konflikt się przeciąga, żadna ze stron nie chce ustąpić. Ostatnio kibice wyciągnęli rękę i nie lżyli właścicieli, co było warunkiem rozpoczęcia rozmów postawionym przez prezesa Miklasa. Jednak zamiast rozmów pojawiło się kolejne żądanie, by kibice nie używali wulgaryzmów. Taki rodzaj dialogu z kibicami na pewno nie doprowadzi do konstruktywnych rozwiązań. Skoro jedną stronę stać na to, by wykonać jakiś gest dobrej woli i spełnić oczekiwanie strony drugiej, to powinno się to spotkać z jakimś odzewem a nie z kolejnymi oczekiwaniami. Z drugiej strony klub próbuje wykonywać pewne ruchy ku kibicom, ale nie ku tym z którymi jest skonfliktowany. Groźby wyburzenia „Żylety”, organizowanie wyjazdów dla wybranych, czy „segregacja karnetowa” nie wpłyną pozytywnie na sytuację. Może niewygodnych kibiców na „Żylecie” nie ma bardzo wielu, jednak mają oni wpływ na znaczną rzeszę.
Poza tym z biznesowego punktu widzenia kibice są klientami. Żadne przedsiębiorstwo nie powinno iść na udry ze swoimi klientami, bo przecież z nich żyje! A nie dość że klienci są niezadowoleni, to jeszcze to niezadowolenie ma wpływ na pracowników biegających po boisku. Osobiście nie uważam, że piłkarz gra dla kibiców. Gra przede wszystkim dla samego siebie. Jest sportowcem, powinna nim kierować ambicja i chęć doskonalenia się. Jedyną osobą której powinien cokolwiek udowadniać jest on sam. Ale ludzie z klubu powinni stworzyć mu odpowiedni warunki do pracy i rozwoju. Nie tylko poprzez odpowiednią bazę treningową i infrastrukturę, ale też przez odpowiednią atmosferę, w której może wykonywać swój zawód. Tym samym jeśli piłkarz może dostać jakąkolwiek pomoc to od kibiców poprzez doping, to klub powinien stworzyć warunki, by ten doping istniał. Jeśli tego nie robi to daje piłkarzom i sobie doskonałą wymówkę: „W takich warunkach nie da się (ciężko jest) grać”... Taki klub jak Legia Warszawa nie może wysyłać sprzecznych sygnałów...
Skład
Wreszcie przejdę do materii, która również budzi wielkie kontrowersje. Po wielkim zimowym marazmie w lato mamy przy Łazienkowskiej duży ruch. Jak się można było spodziewać wykupiono z macierzystych klubów Piotra Gizę i Takesure Chinyamę. Były to istotne ogniwa wice-mistrza Polski i zdobywcy Pucharu Polski, więc pomimo antypatii (wielu kibiców) dla pierwszego i sympatii dla drugiego oba te ruchy trzeba przyjąć jako usprawiedliwione. Giza miał zastąpić Rogera Guerreiro, który z kolei szykował się do odejścia ze stołecznego klubu po dość udanym turnieju Euro 2008. Na tą pozycję kupiono też lidera Zagłębia Lubin Macieja Iwańskiego. Jak się okazało Roger jednak z klubu nie odszedł, więc wydawało się że Legia nagle ma do czynienia z istnym kłopotem bogactwa w pomocy. Powrócił przecież do formy Sebastian Szałachowski, a doszedł też Piotr Rocki.
Trener Urban potrzebował wzmocnienia do linii ataku i do obrony. Na miejsce Inakiego Astiza przyszedł Pance Kumbev. Trudno powiedzieć, by było to wzmocnienie, a nawet uzupełnienie. Kumbev owszem grał regularnie w Groclinie, ale drużyna z Grodziska Wielkopolskiego zawdzięcza mu sporo straconych bramek. Był wielokrotnie karany żółtymi i czerwonymi kartkami, popełniał sporo indywidualnych błędów, za które Groclin płacił utratą goli. W Legii na razie sobie nie radzi, dlatego trener Urban koniecznie chciałby sprowadzić jeszcze jednego dobrego obrońcę. Hernani, Ouattara, Bohomo – ta trójka na pewno jest w zasięgu finansowym Legii. Dodatkowo na prawą obronę przyszedł też doświadczony hiszpański ligowiec Inaki Descarga. Póki co jednak trener nie może z niego skorzystać przy ustalaniu składu, gdyż póki co jest on do sezonu nieprzygotowany. Na obronie może też grać Tito, który nominalnie gra jako defensywny pomocnik. W sparingach pokazał się z całkiem dobrej strony, asystował nawet przy jednej z bramek. Dużo widzi na boisku, ma dobrą technikę, dobrze się ustawia. W zasadzie jest już przygotowany do gry. Mimo to trener nie stawia na razie na niego, gdyż nie chce go dodatkowo psychicznie obciążać, zapewne zadebiutuje w oficjalnym meczu na początku września. Póki co gra Borysiuk, Vuković, bądź stosowany jest wariant z trzema ofensywnymi pomocnikami.
Atak został wzmocniony w zasadzie trzema graczami. A raczej miał być wzmocniony, bo dwaj nowi gracze oraz powracający po kontuzji Sebastian Szałachowski nie są nominalnymi napastnikami. O „Szałachu” i Rockim było wiadomo, że nimi nie są, ponieważ to raczej skrzydłowi. Jednak Hiszpan Arruabarrena był sprowadzony jako środkowy napastnik. Dopiero później okazało się, że lepiej się czuje jako napastnik cofnięty. Także wynika z tego, ze na pozycję fałszywego napastnika sprowadzono trzech graczy i aktualnie kadra na tą pozycję ma takich zawodników aż pięciu! Gdzie zatem racjonalizm przy podejmowaniu takich decyzji? Wiemy, że liczono na sprzedaż Rogera, ale w tej chwili walczy on o miejsce w składzie z Iwańskim, Gizą, Szałachowskim i Arruabarreną! A grywa też na tej pozycji Rocki. Dla większości z nich znajdzie się miejsce w składzie i na innych pozycjach, jednak nadmiernie wzmocniono pomoc kosztem ataku. Po wypożyczeniu Korzyma i Paluchowskiego w klubie jest jedynie dwóch środkowych napastników: będącego w słabej formie Chinyamę oraz kontuzjowanego Grzelaka. Tutaj błąd w transferach jest ewidentny. Tak samo błędnie kompletowano skład jeśli chodzi o środkową obronę. Jest jeszcze czas, aby to naprawić. Tylko czy zarząd zgodzi się wydać kolejne pieniądze na transfery? Czy zgodzi się obciążyć budżet kolejnymi wydatkami na pensje? Czy trener będzie w stanie zgrać szybciej drużynę mając jeszcze kilku nowych zawodników? Wydaje się, że nie będzie innej możliwości.
Podsumowanie
Celem tego przydługiego felietonu nie była ocena trenera, dyrektora sportowego, czy zarządu. Nie chciałem też oceniać kibiców, ani samych piłkarzy. Próbowałem przedstawić swoje spostrzeżenia. Widzę wiele pól, na których można coś usprawnić, poprawić, zmodyfikować, a nawet rozpocząć. Ważną rzeczą jest, by klub postawił wreszcie na psychologa. Mógłby on być bardzo istotnym ogniwem w życiu klubu. Znałby każdego zawodnika z osobna. Sztab szkoleniowy mógłby konsultować z nim niektóre decyzje, gdyż on wie jak każda z nich może wpłynąć na danego piłkarza. Także w kwestii transferów powinien mieć coś do powiedzenia oceniając czy potencjalny nowy gracz będzie w stanie poradzić sobie w Legii i jak transfer wpłynie na zespół. Młodzi zawodnicy będą mogli być kształtowani nie tylko fizycznie i piłkarsko, ale także mentalnie. Jestem przeciwnikiem, by natychmiastowo zwalniać każdego, kto popełnia błąd. Nie ma ludzi nieomylnych. O wiele ważniejsze jest jak człowiek popełniający błąd na niego reaguje, czy potrafi wyciągnąć z niego wnioski i nie popełniać go w przyszłości. Transfery należy przeprowadzać z głową uważnie przyglądając się interesującemu graczowi. Także polityka płacowa winna być nieco lepiej prowadzona. Ważne jest też, by klub dokładał wszelkich starań, by sztab trenerski oraz zawodnicy mieli optymalne warunki do pracy. W czasie treningów, ale też w trakcie meczów. Oprawy i doping muszą wrócić! Piłkarze Legii niesieni dopingiem są w stanie dokonać znacznie więcej, niż dokonali przez ostatni sezon. Stać ich też na grę o niebo lepszą, niż aktualnie prezentują. Rozwój drużyny przy racjonalnej i odważnej polityce transferowej jest oczywisty. Wkrótce (daj Boże) powstanie nowy stadion przy Łazienkowskiej. Warto, by już na jego otwarcie drużyna była bardzo mocna i licząca się w Europie. Warto, by cała Legia była razem!
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.