Radosław Cielemęcki
fot. Marcin Szymczyk

Radosław Cielemęcki: Chcemy wygrać z Legią

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

26.04.2023 11:00

(akt. 26.04.2023 12:27)

– Debiut w Legii okazał się spełnieniem marzeń, celem, do którego dążyłem od początku gry w Warszawie. Robiłem swoje, szedłem do przodu, walczyłem o więcej meczów. Nie udało się, czasu – stety czy niestety – nie cofniemy. Miałem opcję przedłużenia kontraktu, ale chciałem spróbować czegoś nowego – mówił Radosław Cielemęcki, który w przeszłości występował w barwach "Wojskowych", a od połowy 2021 roku reprezentuje Wisłę Płock i w piątek (28.04, godz. 18:00) może znowu zmierzyć się z byłym klubem.

– Spędziłem w Legii 6 lat, miałem opcję przedłużenia kontraktu, nie skorzystałem z niej, aczkolwiek nie było tak, że bałem się dalszej rywalizacji. Po prostu chciałem coś zmienić, spróbować czegoś nowego. Zainteresowanie wykazała Wisła Płock, do teraz gra w niej Kuba Rzeźniczak, którego poznałem troszeczkę wcześniej, jeszcze przed transferem. To on był osobą, która popchnęła mnie w kierunku tej decyzji. Przedstawił sytuację, jak działa klub. Zaintrygowało mnie to, postanowiłem zaryzykować. Zależało mi na grze w ekstraklasie, więc zdecydowałem się na taki krok. 

Kiedy poznałeś się z Kubą Rzeźniczakiem?

– Wtedy, gdy nawiązałem współpracę z menedżerem. Można powiedzieć, że Kuba był moim opiekunem, spotykaliśmy się dwa razy w miesiącu, rozmawialiśmy. Gdy wchodziłem do pierwszego zespołu Legii, to pomógł zaaklimatyzować się w nowej szatni, co było dla mnie bardzo ważne, dzięki niemu chłopaki ciepło mnie przyjęli. Dawał rady, cenne wskazówki, tłumaczył, co robić, czego nie robić, czego unikać.

Jaką wskazówkę zapamiętałeś najmocniej?

– W pamięci utkwiło to, by pokazywać to, co najlepsze. Nie bać się treningów "jedynki", nie tłumić w sobie dobrych cech, czyli techniki, uderzenia, prowadzenia piłki.

Trafiłeś do Wisły latem 2021 roku, w tym samym okienku, co Damian Warchoł, z którym grałeś w Legii. Zakładam, że jego obecność również pomogła, było raźniej.

– Oczywiście, że tak. Gdy przeniosłem się do Wisły, to z Legii – oprócz Damiana oraz Kuby – znałem też Piotra Pyrdoła, a z Fryderykiem Gerbowskim występowaliśmy w kadrze Mazowsza i reprezentacji Polski. Ale to "Wari" był osobą, z którą na początku najwięcej trzymałem się w Płocku.

Jak oceniasz dotychczasowy pobyt w Wiśle?

– W poprzednim sezonie grałem więcej niż w obecnym, ale mimo tego, że teraz dostaję mniej minut, a czasami brakuje mnie w kadrze meczowej, to się nie poddaję, nie załamuję, tylko robię swoje, ciężko pracuję. Mam nadzieję, że niebawem zaprezentuję to w spotkaniach.

Kapitalnie weszliście w aktualne rozgrywki, byliście liderem przez osiem kolejek, a potem pojawiły się schody, dołek.

– Mieliśmy fantastyczny początek, obecnie wygląda to trochę gorzej, gdyż w rundzie wiosennej nie odnieśliśmy za dużo zwycięstw w stosunku do liczby meczów. Robimy swoje, ciężko pracujemy, na pewno tak tego nie zostawimy, mamy zamiar walczyć do końca.

Debiutowałeś w Wiśle przeciwko… Legii, w Warszawie.

– Pamiętam, że jak trafiłem do Wisły, to miałem z tyłu głowy, że pierwszy mecz w lidze zagramy z Legią. Nie stresowałem się, ten fakt mnie wręcz motywował. Gdy wszedłem na boisko, to wiedziałem, że muszę zaprezentować to, co najlepsze. W jednej z akcji trafiłem w poprzeczkę po uderzeniu ze słabszej nogi. Przegraliśmy 0:1, co nie cieszyło, ale czułem zadowolenie i dumę z występu. Fajnie było zmierzyć się ze starymi kolegami, plus pokazać się przed kibicami z Łazienkowskiej.

Radosław Cielemęcki

Jakie jest twoje najprzyjemniejsze wspomnienie z Legii?

– Debiut w pierwszym zespole. Myślę, że celem każdego zawodnika, przychodzącego do Legii, jest gra w "jedynce", pokazanie się w ekstraklasie. O planowanym występie z Lechią w Gdańsku dowiedziałem się chyba 2-3 dni przed meczem, lecz postanowiłem zostawić tę wiadomość dla najbliższych, by nie budować presji, nie stresować się, podejść do tego z chłodną głową i pokazać się jak najlepiej. Przed spotkaniem wiedziały o tym tylko najważniejsze dla mnie osoby – mama, tata oraz obecna w tamtym czasie dziewczyna. Czułem od nich ogromne wsparcie. Nie ukrywam, że była to dla mnie zaskakująca, lecz wspaniała wiadomość, spełnienie marzeń, dążyłem do tego od początku przygody w barwach "Wojskowych".

W głowie został też pierwszy obóz z "jedynką" w Warce, czy wydarzenia z czasów juniorskich, choćby asysta sezonu przeciwko Escoli. Mam multum pozytywnych wspomnień, które niosły. Przypominam je sobie w trakcie spotkań z kumplami, z którymi grałem w Legii.

Z kim się trzymasz?

– Praktycznie z całym moim rocznikiem 2003. Jesteśmy w stałym kontakcie, często piszemy, a jak mamy możliwość, to się spotykamy. Nie chcę nikogo pominąć, ale bardzo dobry kontakt mam m.in. z Hubertem Derlatką, Patrykiem Pierzakiem, Kacprem Imiołkiem i Kacprem Skwierczyńskim. Trzymam się także ze starszymi, np. z Bartłomiejem Ciepielą, Łukaszem Zjawińskim, czy Patrykiem Konikiem, który dalej jest w Legii. Z większością osób wciąż są fajne i trwałe relacje, co jakiś czas się widujemy.

Wracając do wspomnień, to ciekawym wydarzeniem okazała się zapewne mistrzowska feta nad Wisłą.

– Poprzednie, mistrzowskie fety Legii, na które chodziłem na Starówkę z Hubertem Derlatką czy Patrykiem Pierzakiem, robiły ogromne wrażenie pod kątem kibicowskim. W 2020 roku doświadczyłem tego jako zawodnik. Obecność na statku, przed pokaźną grupą fanów, która w nas wierzyła i dopinguje "Wojskowych" do dziś, to niesamowita sprawa, nie da się o tym zapomnieć.

Gdy Legia grała w Lidze Mistrzów z Realem Madryt, to miałeś okazję podać do… Garetha Bale’a.

– Była taka sytuacja. Rozdzielono roczniki, zawodnicy dostali informacje, na jakich meczach będą podawać piłki. Moja grupa trafiła na Real, co spowodowało wielkie emocje, ekscytację, tym bardziej, że od zawsze kibicuję tej drużynie.

Podawaliśmy piłki bodajże w drugiej połowie. W jednej z akcji Michał Pazdan wybił futbolówkę w boczny sektor, a ja, zamiast złapać ją w ręce, zdecydowałem się na przyjęcie, ładne "zgaszenie" i podanie do Bale'a. Krążyło to potem po internecie.

W mediach krążyły też informacje, że obserwuje cię Manchester City oraz inne kluby zagraniczne. Skończyło się na plotkach, czy były konkrety?

– Pojawił się temat m.in. wspomnianego Manchesteru City, a gdy grałem jeszcze na Dolnym Śląsku, to odzywała się Hertha Berlin. Występy w Warszawie, w kadrze Mazowsza i reprezentacji Polski przyciągnęły zainteresowanie różnych klubów. Zrobiło się poważnie, doszło do rozważań, aczkolwiek nie chciałem od razu rzucać się na głęboką wodę. Zależało mi na tym, by w Legii zadebiutować i stawiać w niej pierwsze kroki w ekstraklasie, poczuć się pewniej, a dopiero potem myśleć, co dalej.

Debiutowałeś w Legii za kadencji Aleksandara Vukovicia. Jak wspominasz tego szkoleniowca? 

– Trener Vuković okazał się dużym wsparciem. Mimo że przechodziłem do "jedynki" jako młody zawodnik, to nie odstawił na bok ani mnie, ani Ariela Mosóra, ani Szymka Włodarczyka. Dzięki niemu wyniosłem sporo doświadczenia w trakcie zajęć. Świetnie prowadził drużynę, był prawdziwym wodzem, umiał wszystkim odpowiednio sterować, co przekładało się na boisko w postaci zwycięstw, mistrzostwa.

Komu, poza "Vuko", zawdzięczasz najwięcej, jeśli chodzi o twoją przygodę w Legii?

– Rodzicom. To oni zawsze mnie wspierali, również wtedy, gdy jako 12-latek wyjechałem spod Wrocławia do stolicy. Wielu trenerów przewinęło się w trakcie mojej gry w Legii. Nie chcę wymieniać poszczególnych nazwisk, by inni nie poczuli się urażeni, lecz każdy szkoleniowiec, z którym miałem okazję współpracować, wniósł sporo do mojego życia, dołożył cegiełkę, nie tylko pod kątem piłkarskim. Byliśmy młodzi, uczyliśmy się, otrzymywaliśmy zarówno rady boiskowe, jak i pozaboiskowe, wszystkie bardzo ceniłem i cenię do dziś.

Zagrałeś dwa razy w "jedynce". Zakładam, że jest lekki żal, niedosyt, gdyż apetyty były większe.

– Zgadza się, czuć pewien niedosyt. Ciągle robiłem swoje, szedłem do przodu, walczyłem, by mieć więcej występów. Nie udało się, czasu – stety czy niestety – nie cofniemy. Nie demotywuje mnie to, wyciągam lekcje i do końca rywalizuję o miejsce w drużynie.

Gdyby Legia chciała cię kiedyś znowu sprowadzić, to byłbyś na tak, czy to dla ciebie rozdział zamknięty?

– Nie wiem, gdzie będę za kilka lat, ale jeżeli w przyszłości byłaby taka szansa, to z wielką chęcią wróciłbym do Legii, tu są jednak moje korzenie. To w Warszawie wychowałem się piłkarsko oraz najbardziej wzbogaciłem umiejętności.

Przed tobą szansa na trzeci występ przeciwko Legii. Jest mobilizacja, chęć udowodnienia czegoś?

– Czuć dodatkową motywację. Zdaję się na decyzję swoich trenerów, czuję się gotowy, by pokazać wszystko, nad czym ciężko pracuję. W piątek chcemy zdobyć trzy punkty, to dla nas bardzo ważna sprawa.

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.