Radosław Kucharski

Radosław Kucharski: Potrzebujemy cierpliwości

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

27.07.2019 13:00

(akt. 27.07.2019 13:05)

- W okresie między sezonami siedzieliśmy z trenerem Aleksandarem Vukoviciem i głowiliśmy się, dlaczego pod koniec sezonu jakość tak drastycznie spadła. Właściwie wszystko się rozsypało, a proporcje powinny być inne. Na koniec powinniśmy dolać paliwa, złapać rywali za gardło, a jechaliśmy na pustym baku. Byliśmy wypaleni po bardzo mocnych okresach przygotowawczych zimą - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" dyrektor sportowy Legii Warszawa, Radosław Kucharski.

W Portugalii pracowaliśmy naprawdę mocno. Czy coś zaszwankowało właśnie na koniec? Według mnie nogi zrobiły się za ciężkie, a czasu na regenerację, grając ligę co trzy dni, nie było. Mimo braku mistrzostwa, zdecydowaliśmy się podpisać kontrakt z Vuko, a istotnym argumentem za były zmiany, które miały nadejść. Zależało nam, żeby mieć wybranego szkoleniowca, z którym możemy wspólnie budować politykę transferową, mając na uwadze, że decyzje personalne zapadają na przełomie maja i czerwca. Zsynchronizować procesy: wybór trenera, koncepcja, transfery przychodzące i wychodzące, budowa zespołu, przygotowania. To się udało. Wcześniej mieliśmy z tym problemy – podpisujemy piłkarza, a przychodzi nowy trener i go nie chce.

Uznaliśmy, że Vuko wpisuje się w naszą koncepcję. Czuje klub. Dodatkowo dostał narzędzia do pracy w postaci sztabu szkoleniowego. Ludzi jak Łukasz Bortnik – trener przygotowania fizycznego, którzy mają mu ułatwić pracę. Od swojej strony zrobiliśmy w tym temacie bardzo dużo. Teraz należy dać czas, żeby elementy się dotarły – piłkarze poznali siebie, sztab siebie i obie strony siebie nawzajem. Potrzebujemy większej cierpliwości.

To w Legii możliwe?

Ze swojej pozycji deklaruję, że tak. Ale wiem, że przy Łazienkowskiej zawsze są wymagania. Ciągle jest gorąco. Remis z Gibraltarem? Jest jazda. Wygrywamy 3:0? Za mało. Pewnie gdyby było 7:0, to też coś by się nie podobało. Choćby klasa rywala.

To już koniec transferów w tym oknie?

Nie. Zakładam trzy scenariusze. Pierwszy – w przypadku transferu wychodzącego sprowadzamy piłkarza w jego miejsce. Drugi – w przypadku awansu do fazy grupowej Ligi Europy wzmacniamy się, aby dać sobie szansę na jeszcze lepszy wynik. Pod koniec okna mogą pojawić się ciekawe opcje z mocniejszych klubów. Trzeci – sprowadzenie jeszcze młodego zawodnika już mogącego grać na niezłym poziomie, ale do oszlifowania i sprzedania za 2–3 sezony z zyskiem.

Jak pan ocenia dotychczasowe wzmocnienia?

Przede wszystkim jestem bardzo zadowolony, że dołączyli do nas zawodnicy, których naprawdę chcieliśmy. Jedynki z listy. Długo walczyliśmy o perspektywicznego Luquinhasa, którego chciało wiele innych klubów. Podobnie było z Gwilią, który będzie naszym motorem napędowym. Pod względem intensywności poruszania się, jakości decyzji i stałych fragmentów gry to ogromne wzmocnienie. Novikovasa oceniam jako sprytny transfer. Da nam liczby. Lewczuk – chłopak, który od nas wyszedł, pełen profesjonalista. Obradović to także klasowy piłkarz. Bardzo doświadczony. Na niego trzeba jednak chwilę poczekać.

Ile mógł pan wydać w tym oknie?

Mniej niż 200 tysięcy euro przed transferem Sebastiana Szymańskiego. Po jego odejściu dostałem zielone światło, żeby wydać więcej. Dziś stanęliśmy na 1,8 miliona euro, w co wchodzi wykup Cafu. Solidna kwota.

Zapis całej rozmowy z Radosławe Kucharskim można przeczytać w sobotnim wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (69)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.