Radosław Mozyrko: Mieliśmy ponad 500 kandydatów na skrzydła
08.07.2022 12:25
Jak wyglądają zmiany w dziale skautingu?
– Zmieniliśmy organizację pracy. To choćby kwestia tego, co i jak przedstawiane jest w raportach. Chcemy, by czytając te dane, było jasne, czy wskazany piłkarz ma atrybuty, które nas interesują i sprawiają, że będzie pasował do Legii. Klarowne ma być też zdanie skauta, który powinien określać czy poleca zawodnika czy też nie.
Pracujemy także z wykorzystaniem programów analitycznych. To daje szanse zbudowania pierwszego wrażenia. Dostrzegamy podstawowe elementy. Jeśli są te, które nas interesują, można rozbudować jego monitoring. Wiele rozmawiam z agentami, bo nie chcę sytuacji, że trzech skautów poświęci wiele godzin na obserwację, a na koniec okaże się, że ten człowiek jest dla nas niedostępny. Wolę to wiedzieć od razu. Jeśli pierwsze wrażenie jest dobre, potem widzę otwartość na rozmowy, to poddajemy gracza mocniejszemu skautingowi. Dam przykład, jak wygląda poszukiwanie skrzydłowych. Na wstępnej liście mieliśmy ponad 500 kandydatów. Etap pierwszego wrażenia okroił grono do 120 nazwisk. Po rozmowach na temat dostępności, kandydatów było już tylko 30-40. Inna sprawa, że są przypadki, w których dziś nie ma opcji na transfer, a za kilka tygodni niektórzy mogą stać się dostępni.
Co z pracą ze statystykami?
– Stosujemy hybrydowy model. (…) Statystyki mogą wspomagać, bo jeśli zobaczymy, że gracz strzela wiele goli w ostatnich minutach meczów, to mamy sugestię, że zawsze gra i walczy do końca. Dodatkowo może to być wskazówką, jak wygląda kwestia motoryczna danego zawodnika. Patrzę na liczby pod kątem wstępnej selekcji. Wykorzystanie i wzbogacenie naszej wiedzy ma dzięki nim swoją wartość, ale nigdy nie będzie to dla mnie jedyny wyznacznik przydatności.
Jak weryfikuje się charakter i mentalność zawodnika?
– Ważna jest rozmowa z samym zawodnikiem i w tym aspekcie trzeba bazować na własnych odczuciach. (…) Kolejna rzecz, to dyskusja z jego byłymi kolegami z drużyny. Jak go lubią, mogą wystawiać doskonałe rekomendacje, ale jeśli dziesięć osób powie to samo, to można mieć dobre przeczucia. Do tego dochodzą trenerzy i dyrektorzy.
Chcąc dowiedzieć się więcej o zawodniku, na wczesnym etapie zainteresowania, przeglądamy również jego media społecznościowe i publikacje na temat gracza. To wszystko daje nam pewien obraz. Jasne, pech też może się pojawić i żadne rekomendacje się nie sprawdzą. Ale może być tak, jak miałem z Castanedą w Warcie. Zadzwoniłem do dwóch osób, którym bardzo ufam. Świetnie go oceniali, dali mi konkretne informacje i obraz zawodnika. Wszystko sprawdziło się w Poznaniu. Ale czasami jest się świadomym pewnego ryzyka, a i tak postawi się na dany transfer.
Legia korzysta z programu TransferRoom?
– Tak. Zostało to stworzone, by kluby rozmawiały, polecały sobie zawodników. Teraz dopuszczono też agentów, którzy mogą przesyłać propozycje. Nie oszukujmy się, ale rynek działa tak, że menedżerowie rozmawiają z klubami i pytają o potrzeby. Potem oferują kandydatów, których możemy obejrzeć i zbudować sobie na ich temat wrażenie. W wielu miejscach jest tak, że kluby budują sobie relacje z dwoma-trzema agencjami w danych regionach i nie wysyłają tam skautów.
Są ligi, które mogą być najciekawsze dla Legii?
– Oglądaliśmy ostatnio jedenaście lig. Wśród nich nie było na przykład Holandii. Jest z nią kłopot, bo gracze z Eredivisie niekoniecznie przestawią się na znacznie bardziej fizyczną PKO Ekstraklasę. Łatwiejsza do weryfikacji byłaby Belgia. Oglądamy rozgrywki na Bałkanach, śledzimy również Półwysep Iberyjski. Po oknie transferowym zamierzamy ruszyć w kierunku Skandynawii, gdzie sezon zazwyczaj kończy się w grudniu.
Afryka, Ameryka Południowa… Legia patrzy w kierunku innych kontynentów?
– Uważam, że w przyszłości powinniśmy penetrować inne kontynenty, nie tylko Europę. Powoli to się dzieje, ale więcej wydarzy się w przyszłości. Przez ostatnie tygodnie zerkaliśmy na graczy, którzy mają wzmocnić Legię tu i teraz. Na tamte rynki patrzy się przede wszystkim w kontekście potencjału. Jesteśmy w momencie, w którym budujemy zespół na kolejne dwa-trzy lata.
Ilu skautów ma Legia?
– Wrócił do nas Tomasz Kiełbowicz, który zajmuje się przede wszystkim Polską. Liczba Włodarczyków musi się zgadzać w klubie (śmiech). Szymona z nami nie ma, ale Piotr pracuje z nami od marca. Docelowo chcę mieć sześciu skautów.
Kiełbowicz i Włodarczyk to ludzie, o których wspomniałem. Do tego dochodzą Tomasz Jarzębowski, Jakub Młynarski, Tadeusz Fajfer, a 1 lipca dołączyła do nas kolejna osoba – Norbert Misiak, który był asystentem trenera w drużynie U18. W grupie są też dwie osoby, które stricte zajmują się pracą administracyjną.
Co z pierwszą i drugą ligą w kontekście obserwacji talentów?
– Oglądamy niższe ligi w kontekście młodych i zdolnych zawodników. Tutaj przykładem może być Ramil Mustafajew, który trafił do Legii ze Stali Rzeszów w zimowym oknie transferowym. Obserwujemy graczy, trzeba to robić. To kolejna rzecz, którą dobrze jest wytłumaczyć społeczności kibiców. Ściąga się zawodników do różnych ról. Ktoś ma być wzmocnieniem do pierwszego składu, ale inny zawodnik może być uzupełnieniem. Kimś, kto będzie zajmował dwudzieste miejsce w hierarchii. Czasem potrzeba rywalizacji i kogoś, kto zagra siedem meczów, ale wykona swoje zadanie i zespół dzięki temu będzie lepszy.
Kramer, Baku, Hładun, Wszolek, a nawet Pich. Słowak podpisał dwuletni kontrakt, a umowy pozostałych były jeszcze dłuższe. Długofalowość była istotna w kontekście nowych zawodników?
– Mamy swoje priorytety. Najbardziej interesuje nas transfer definitywny zawodnika. Potem w hierarchii są wypożyczenie z opcją wykupu, a na końcu samo wypożyczenie. Jeśli mielibyśmy dwóch graczy na podobnym poziomie, ale jednego moglibyśmy mieć na stałe, a drugiego nie, to wybralibyśmy pierwszą możliwość.
Całą rozmowę z Radosławem Mozyrką można przeczytać w serwisie sport.tvp.pl.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.