Domyślne zdjęcie Legia.Net

Radović się odrodził, czuje się potrzebny

Marcin Szymczyk

Źródło: Polska The Times

28.10.2010 10:04

(akt. 15.12.2018 09:01)

Gdyby ktoś powiedział pół roku temu, że jednym z najlepszych piłkarzy Legii w rundzie jesiennej będzie <strong>Miroslav Radović</strong>, wywołałby w najlepszym razie uśmiech politowania. Serbskiego skrzydłowego w ogóle mogło nie być już w Warszawie. Jego kontrakt wygasa w czerwcu 2012 r., ale po zakończeniu ubiegłego sezonu dostał od władz klubu zielone światło w szukaniu sobie nowego pracodawcy. Nie pierwszy zresztą raz, ubiegłej zimy był bliski powrotu do Partizanu Belgrad.

Cierpliwość do "Rado" stracili w końcu również poprzednicy trenera Macieja Skorży. Zwłaszcza Jan Urban, u którego Radović stał się w pewnym momencie dyżurnym, obok Piotra Gizy, chłopcem do bicia. Nie było treningu, na którym Serb nie słyszałby kpin i docinków. Oficjalnie się nimi nie przejmował. - Walczyć trenować! Jana Urbana szanować! - mruczał pod nosem na treningach i na pozór był taki jak dawniej - uśmiechał się, żartował. W wywiadach wspominał czasem o odejściu, ale podkreślał również, że świetnie czuje się w Warszawie. W prywatnych rozmowach mówił zupełnie co innego. Nie ukrywał, że jest zdołowany takim traktowaniem. Że czuje się niechciany i wypalony. Sytuacji nie poprawiła zmiana szkoleniowca. - U mnie znów zaczął grać w podstawowym składzie i rozegrał kilka niezłych meczów. Widać było jednak, że jest przygaszony, nieobecny myślami - wspomina następca Urbana Stefan Białas.

Po przyjściu Manu wydawało się, że prędko nie wstanie z ławki rezerwowych. Zbieg okoliczności (fatalna gra, kontuzje i kary dla kolegów) sprawiły jednak, że dostał szansę. Najpierw na lewym skrzydle, a później na pozycji cofniętego napastnika. I na razie ją wykorzystuje. - Chyba dojrzał wreszcie do tego, by dać drużynie to, co ma najlepszego. Poza boiskiem również się zmienił. Nie siedzi już cicho, wspiera młodszych kolegów. Przeszedł mentalną przemianę - chwali piłkarza Skorża. A wszyscy zastanawiają się, jak do niej doszło. - Pomogło mu przyjście Ivicy Vrdoljaka i Srdy Kneževicia. Zwłaszcza pierwszego, bo teraz jest kumplem kapitana. Wcześniej czuł się w stolicy trochę osamotniony. Zwłaszcza po odejściu Aleksandara Vukovicia, który wprowadzał go do zespołu, uczył języka. Teraz to "Rado" wprowadza do Legii tych dwóch, pokazuje miasto, pomaga w kontaktach z mediami - mówi nam jego dobry znajomy. - Procentuje również fakt, że uwierzył w niego trener, bo on bardzo potrzebował takiego wsparcia. Zaczął dobrze grać, bo poczuł się potrzebny.

Autor: Hubert Zdankiewicz

Polecamy

Komentarze (20)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.