Rafał Janas: Nie możemy przestraszyć się Legii
02.11.2017 21:27
Tymczasowe prowadzenie drużyny, po zwolnieniu trenera, z którym przyszło się do klubu, nie zajmuje chyba miejsca na szczycie listy marzeń?
- Fakt, nie jest to łatwa sytuacja. Ale dla nikogo w Pogoni ostatnie chwile nie są przyjemne. W ostatnich dniach wyszło tak, a nie inaczej. Nie zastanawiałem się czy będzie łatwo czy trudno. Klub poprosił mnie o trenowanie zespołu w tym tygodniu i moim obowiązkiem było pomóc. Rozważania trzeba było zepchnąć na inny czas. Jestem gotów pomóc i zrobić wszystko, by drużyna była jak najlepiej przygotowana do najbliższego spotkania.
W Legii zdarzyło się panu prowadzić zespół wspólnie z Jackiem Magierą. Działo się tak, gdy zawieszony był Maciej Skorża.
- Były takie mecze. Miałem jednak spore przetarcie prowadząc juniorską reprezentację Polski i niedzielny mecz nie jest dla mnie niewykonalnym zadaniem. Całkiem dobrze czuję się w tej roli. Chcę przygotować zespół jak najlepiej, a potem… Zobaczymy jakie będą rozstrzygnięcia w klubie i co się ze mną stanie.
Szczeciński topór już czeka na pana głowę?
- Na pewno nie zostanę w klubie jako pierwszy trener. Mam w życiu pewne wartości i zasady nie mogę zająć takiej funkcji po szkoleniowcu, z którym trafiłem do Pogoni. Delikatnie mówiąc, byłoby to pewnym nietaktem z mojej strony. Taka opcja odpada. A inne możliwości? Nie zastanawiam się. Od kilku dni żyjemy z dnia na dzień i zobaczymy co wydarzy się po niedzielnym spotkaniu. Konkretne decyzje zapadną pewnie w nowym tygodniu, gdy rozpocznie się już przerwa na mecze reprezentacji. Zobaczymy co przyniesie życie.
W niedzielę można się spodziewać Pogoni innej, niż tej, którą oglądaliśmy w ostatnich tygodniach?
- Mam nadzieję, że Pogoń wreszcie zaskoczy. Na pewno trudno odmienić wszystko o 180 stopni w tydzień. Praca szła w dobrym kierunku. Moim zdaniem, wyniki są gorsze niż sama gra. Patrząc tylko na to, nawet słuchając komentarzy ekspertów, nie zasługujemy na zamykanie tabeli Ekstraklasy. Prawda jest jednak inna, a kluczowe jest to, ile zdobywa się punktów. Brakuje nam skuteczności, do tego dochodzą ostatnie błędy w defensywie i pozostaje nam mocno pracować nad poprawą mankamentów. Chcemy wyeliminować indywidualne pomyłki zawodników i poprawić skuteczność w ofensywie. Do tej pory się nie udawało, ale nie tracimy nadziei. Pogoń nie jest w katastrofalnym stanie i chce się odbić od dna.
Można było mieć wrażenie, że w konkretnych meczach co innego szwankowało: raz defensywa, raz druga linia…
- Zgadzam się. Do pewnego momentu byliśmy bardzo nieskuteczni. Lepiej było już w meczu z Bruk-Betem Nieciecza, gdy do składu wrócił Adam Frączczak. Strzeliliśmy m.in. gola z akcji, bo wcześniej trafialiśmy tylko ze stałych fragmentów gry. Pojawiły się za to karygodne błędy w defensywie. Tak samo było w konfrontacji z Wisłą Płock, choć wcześniej potrafiliśmy nie tracić goli. Pewność siebie mogła zostać utracona. Brakuje nam też czegoś tak banalnego, jak szczęście. Tworzyliśmy sytuacje, mieliśmy szanse w ofensywie, a piłka nie chciała wpaść do siatki. A rywale… Oddawali strzał i się cieszyli.
Prezes grupy Azoty, głównego sponsora Pogoni, stwierdził na łamach "Kuriera Szczecińskiego", że zostawienie spraw transferowych w rękach dyrektora sportowego Macieja Stolarczyka może nie pomóc w wyjściu z kryzysu. "Portowcom" brakuje piłkarskiej jakości?
- Trochę niezręcznie byłoby mi się wypowiadać na ten temat. Każdy jednak widzi, że brakuje nam napastnika. Przed sezonem były plany pozyskania atakującego. Musimy przy tym pamiętać, że startowaliśmy z kontuzjami wśród ofensywnych zawodników. Przez dwa miesiące nie mieliśmy do dyspozycji Spasa Delewa, a Adam Frączczak był po operacji, a po powrocie, szybko doszły ponowne problemy ze zdrowie. Zostaliśmy z Łukaszem Zwolińskim, który wrócił z wypożyczenia i nie miał najlepszych notowań oraz z młodym Marcinem Listkowskim. Możliwość wyboru z przodu była mała. Spodziewaliśmy się transferu, a jednak nikogo nie udało się pozyskać. Musieliśmy sobie radzić z takim kapitałem ludzkim, jaki zastaliśmy. Problemy z przodu są widoczne, ale z czasem będzie lepiej. Delew i Frączczak wrócili i dochodzą do wysokiej dyspozycji. Nie zmienia to faktu, że brak rywalizacji w ataku pokrzyżował nam plany.
W natłoku spraw jest chwila na pomyślenie o przeszłości w Legii?
- Jest to jakiś smaczek, ale praktycznie w każdym spotkaniu jakieś się pojawiają. Zawsze znajdzie się ktoś, kto był w jednym czy drugim klubie w przeszłości. Trudno znaleźć czas na myślenie o tym, co było. Nie zmienia się fakt, że mam sentyment do Legii, bo spędziłem trochę lat przy Łazienkowskiej i to z dobrymi skutkami. W pamięci na zawsze pozostanie świetna postawa w europejskich pucharach. Trudno jednak żyć tylko sentymentem. W tym tygodniu obowiązków mi nie brakuje, nie ma czasu wręcz na nic. Jestem teraz w Pogoni i w niedzielę celem będą trzy punkty. Takie jest życie trenera i sportowca.
Legia często stosująca kontrataki jest łatwiejszym rywalem czy wręcz przeciwnie?
- Na pewno nie zgodzę się, że Legia stosuje ostatnio tylko kontrataki, bo to jeden z elementów w grze warszawiaków. Mistrzowie Polski świetnie potrafią sobie poradzić w ataku pozycyjnym. Są też szybcy zawodnicy potrafiący „wciąć” się w linię defensywną rywali. Nie brakuje również gry kombinacyjnej na małej przestrzeni. Legia nie jest tak urozmaicona jak kiedyś, ale nie gra tylko kontrami, które stały się jednak silną bronią stołecznej ekipy. Legioniści są w coraz lepszej dyspozycji i są wymagającymi przeciwnikami. Musimy docenić wartość naszego najbliższego rywala, mistrza i wicelidera rozgrywek, ale nie możemy się go przestraszyć.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.