Rafał Makowski: Marzenia zaczynają się spełniać
14.08.2015 08:30
Historia Rafała zapewne przypomina losy wielu innych piłkarzy. Talent, upór, cierpliwość, poświęcenie, w końcu po latach wzlotów i upadków, zrealizowanie celu. 14 lat temu w domu rodziny Makowskich wszystko podporządkowano piłce nożnej. Najpierw najstarszy syn zaczął trenować w Legii, dwa lata później Rafał. - To był początek pierwszej klasy. Miał ćwiczyć w Piasecznie, ale usłyszeliśmy od Roberta Podolińskiego: "Jeźdźcie do Legii, bo tu się chłopak zmarnuje". Pojechaliśmy, przyjęli go i trwa to 12 lat - opowiada pan Paweł, ojciec Rafała. Zaczynał jako pomocnik, następnie został napastnikiem, wrócił do drugiej linii, przesunięto go na środek obrony, potem na prawą stronę, znowu na stopera i teraz na defensywnego pomocnika.
Można mieć najlepszych rodziców, wielki talent, pracować za trzech, ale w sporcie bez szczęścia daleko się nie zajedzie. Rafał miał fart. Każdą szansę, która mu spadała z nieba, wykorzystywał. Był piątym stoperem w rezerwach, kolega doznał urazu, wskoczył do składu i miejsca nie oddał. Powołanie do kadry Rafała Janasa, od razu miejsce w podstawowej jedenastce i pochwały. Teraz kontuzje Ivicy Vrdoljaka, Tomasza Jodłowca i Michała Pazdana i debiut. Idealny przykład, że w sporcie czyjeś nieszczęście może być twoim szczęściem. Jedynym problemem jest szkoła. - Byłem w ostatniej klasie liceum, obóz Legii w Turcji pokrywał się z egzaminami semestralnymi - mówi Rafał, któremu przerywa ojciec. - Nieugięta pani dyrektor powiedziała, że innych terminów nie ma. Postawiliśmy na piłkę. Dlatego trzeba powtarzać trzecią klasę, zrobić maturę. Tego mu nie odpuszczę. Tak musi sobie ułożyć życie, by zdać egzamin dojrzałości - wyjaśnia.
Kiedy Rafał zadebiutował w spotkaniu z Kukesi (1:0), państwo Makowscy siedzieli w domu, przed telewizorem. Pierwsze łzy popłynęły po matczynych policzkach. - Mama pierwsza się popłakała, ja siedziałem na stadionie i grałem z Rafałem. Z tysiąc razy zmieniłem pozycję na krzesełku - opowiada Michał, brat Rafała. - Ja stresu nie miałem. Wchodząc na boisko, spojrzałem na brata, uśmiechnąłem się do niego. On pokazał mi, że wszystko będzie OK i grałem. Zresztą, czym ja się mam przejmować. Przecież jestem w Legii 12 lat. Właśnie zaczynam spełniać swoje marzenia - puentuje Rafał.
Całą, ciekawą historię Rafała Makowskiego można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.