Domyślne zdjęcie Legia.Net

Ranking trenerów, Okuka i Liczka w jednej parze

Mariusz Ostrowski

Źródło: Przegląd Sportowy

09.05.2002 19:05

(akt. 16.01.2019 20:22)

Jedno nie ulega wątpliwości - to był sezon zagranicznych szkoleniowców w polskiej ekstraklasie. Najlepsze wyniki osiągnął trenujący Legię Serb, Dragomir Okuka, ale bardzo prawdopodobne, że co najmniej tyle samo - a może i więcej - wniósł do naszego futbolu przedstawiciel szkoły czeskiej, Werner Liczka. Obaj obcokrajowcy pracowali w trudnych warunkach, obaj borykali się z finansowymi problemami, ale udowodnili, że warto było w nich zainwestować. Źle się stało, że zniechęcony notorycznymi problemami finansowymi i organizacyjnymi trener Polonii bez chwili wahania przyjął ofertę swej federacji i w przyszłym sezonie nie będzie już szkolił naszych zawodników. Niepewne jest też pozostanie "Drago" w Legii.
Serb nie ukrywa, że liczy na godną podwyżkę po wywalczeniu tytułu mistrzowskiego i znaczące wzmocnienia przed startem w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. A spełnienie obu tych warunków w trudnej sytuacji, w jakiej znalazł się klub z Łazienkowskiej może być bardzo trudne. Można przyjąć za pewnik, że gdyby ofertę złożył Okuce silny zespół jugosłowiański - Crvena Zvezda lub Partizan, bo tylko te dwa interesują byłego piłkarza Velezu Mostar - to natychmiast spakowałby walizki i wyjechał do Belgradu. "Kuba"... podpatrywacz LeadKontrakt "Drago" wygasa 30 czerwca, ale jego przyszłość w stolicy zostanie przesądzona wcześniej. Zapewne tuż po finale Pucharu Ligi. Niezależnie od tego, jak potoczą się losy ambitnego Serba już dziś można ocenić, iż działacze Legii znacznie lepiej wykorzystali pobyt zagranicznego szkoleniowca od konkurentów z Polonii. I to wcale nie tyko dlatego, że drużyna z Łazienkowskiej zdystansowała "Czarne Koszule" w tabeli. Prezesi Andrzej Zarajczyk i Leszek Miklas zadecydowali, iż asystentem Okuki będzie Dariusz Kubicki. Natomiast Janusz Romanowski zgodził się, aby Liczce pomagał jego rodak, Libor Pala. Efekt jest taki, że na Łazienkowskiej nawet po wyjeździe Serba nie będzie całkowitego odwrotu od szkoły bałkańskiej, bo "Kuba" jest pojętnym uczniem, a wszystkie nowinki skrzętnie zanotował. - Uważam, że współpraca ze mną wiele dała Darkowi. Doświadczenia zdobyte w Anglii wzbogacił o elementy charakterystyczne dla pracy trenerów jugosłowiańskich i to na pewno zaprocentuje - stwierdził Okuka i trudno nie zgodzić się z jego tezą. Natomiast Czesi z Polonii tajniki warsztatu zachowali dla siebie, bo nikt na Konwiktorskiej nie wpadł na pomysł, żeby przy świetnie pracującym Liczce dokształcić jakiegoś młodego szkoleniowca na trwałe związanego z "Czarnymi Koszulami". Szkoda. Lead Białek ojcem sukcesu LeadWśród polskich szkoleniowców zdecydowanym numerem jeden był w minionym sezonie Janusz Białek. Szkoleniowiec z Mielca ma zresztą za sobą już trzeci niezwykle udany sezon. W Grodzisku świetnie ułożył prezesowi Zbigniewowi Drzymale drużynę Groclinu, która w kilkanaście miesięcy przeszła zaskakującą metamorfozę - z zespołu prezentującego podwórkowy, prowincjonalny futbol przekształciła się w solidnego ligowca, którego grę oglądało się z przyjemnością. Już wówczas wydawało się, że Białek będzie mógł przebierać w ofertach. Otrzymał jednak propozycję tylko z biednego GKS. - Cóż, pracuje się tu, gdzie człowieka chcą. Pewnie, że wolałbym prowadzić Legię, ale skoro jej działacze nie widzą mnie u siebie, to z chęcią poprowadzę Katowice - stwierdził i ostro wziął się do pracy. Mimo zakazu transferów i braku środków na normalne funkcjonowanie klubu potrafił wytworzyć znakomitą atmosferę i zbudować świetny zespół. Trudno zatem zrozumieć, dlaczego prezes Piotr Dziurowicz bardzo się zbulwersował, gdy właśnie trenera przedstawia się jako największego ojca sukcesu. Teraz przez długi czas młody "Dziura" może mieć problemy z zatrudnieniem fachowca tej miary. Nikomu źle nie powinno się wróżyć, ale wiele wskazuje, że przez kilka najbliższych lat zespół z Bukowej o odebraniu punktów Wiśle czy Legii będzie mógł jedynie marzyć. Lead Dajcie Wdowczykowi licencję! LeadWarto jeszcze odnotować odrodzenie dwóch szkoleniowców, których po ubiegłym sezonie wielu uważano za przedwcześnie wypalonych. Dariusz Wdowczyk i Edward Lorens, który tym razem wcielił się w rolę menedżera, pokazali jednak, że głosy o ich zawodowej zapaści były zdecydowanie przedwczesne. Grę Widzewa i Górnika oglądało się wiosną z dużą przyjemnością. A jeszcze jesienią niewiele osób stawiało na pozostanie tych dwóch klubów z pięknymi tradycjami w ekstraklasie, zwłaszcza bez konieczności rozgrywania barażów. Dlatego wydaje się, że działacze PZPN powinni jeszcze raz zastanowić się czy robią dobrze uniemożliwiając "Wdowcowi" pracę w ekstraklasie w przyszłym sezonie. Młody trener nie otrzyma licencji, bo dopiero niedawno zdobył stosowny dyplom. Zbyt późno, żeby już teraz otrzymać klasę mistrzowską. Wydaje się jednak, że teoretycy ze związku powinni wziąć pod uwagę dotychczasowe dokonania Wdowczyka, który mimo krótkiego stażu może się już pochwalić tytułem mistrza Polski. Jeśli otrzyma zakaz pracy w pierwszej lidze wiele straci, ale będzie to też strata dla ekstraklasy. W odwrocie znaleźli się wiosną czołowi dotąd polscy szkoleniowcy - Franciszek Smuda i Jerzy Pietrzak, którzy nie dotrwali na posadach do końca sezonu. Notowania obniżył nieco także od kilku lat wyłącznie chwalony Bogusław Kaczmarek. A katastrofą dla Śląska zakończyło się zatrudnienie Petra Nemca. Okazało się, że szukając szkoleniowca za granicą działacze naszych klubów powinni dokładnie selekcjonować kandydatów. Źródło: Przegląd Sportowy

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.