Domyślne zdjęcie Legia.Net

Rekordzista Jarzębowski

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

01.10.2009 13:43

(akt. 17.12.2018 03:13)

Rekordowo szybko powrócił na boisko <b>Tomasz Jarzębowski</b>. Wprawdzie nie grał w piłkę aż cztery i pół miesiąca, lecz dwukrotny reprezentant Polski musiał poddać się operacji rekonstrukcji więzadeł krzyżowych przednich w kolanie. A przerwa w grze przy takich problemach zazwyczaj trwa o wiele dłużej, Pomocnik warszawskiego klubu zagrał 79 minut w meczu Remes Pucharu Polski z GKP Gorzów (2:0) i wypadł całkiem dobrze. - Po urazie nie ma ani śladu - zapewnia.
Dlaczego tak szybko powrócił na boisko? Bo w jego przypadku zastosowano nowatorską metodę kuracji. - Doktor Marcin Domżalski mówił, że istnieje możliwość powrotu na boisko już po kilku tygodniach. Wbiłem sobie to do głowy i wierzyłem, że przerwa nie musi być wcale druga - mówi z uśmiechem Jarzębowski. Piłkarz powrócił do gry już dwa tygodnie temu. - Zacząłem od spotkania w Młodej Ekstraklasie. Może jakąś małą obawę przed wejściem na boisko czułem, nie grałem przecież kilka miesięcy. Szybko o tym zapomniałem - opowiada Jarzębowski. Pomocnik Legii zagrał na tyle dobrze, że w krótkim czasie dostał szansę występu w meczu pierwszej drużyny w PP. - Już pierwsza akcja w tym spotkaniu przypomniała mi, że wracam do prawdziwej gry. Dostałem kilka kopniaków, ale to normalna rzecz. Ja też nogi nie odstawiam - zapewnia zawodnik. W tym meczu zagrał na nietypowej dla siebie pozycji prawego pomocnika. Czy dobry występ w meczu pucharowym oznacza, że piłkarz zagra już w piątkowym spotkaniu z Jagiellonią? - Na razie chciałbym załapać się do meczowej osiemnastki - ostrożnie zapowiada Jarzębowski. Zawodnik Legii aż pali się do gry. - Ostatnie trzy lata kontuzje mnie omijały, więc przyzwyczaiłem się do regularnych występów. Zresztą, tyle już lat gram w piłkę, że na boisko zwyczajnie mnie ciągnie - śmieje się Jarzębowski. Rodowity warszawiak wraca do zespołu w momencie, gdy natchniona zwycięstwem nad Lechem Legia (2:0) zaczyna wreszcie prawdziwy pościg za Wisłą. - Pięć punktów straty to nie jest aż tak dużo, by nie móc ich wyprzedzić. Krakowianie zresztą zaliczyli niedawno wpadkę z Polonią Bytom (1:1), więc ich forma na pewno nie jest najwyższa - twierdzi Jarzębowski. Poza tym w Wiśle już do końca roku nie będzie mógł grać kontuzjowany Radosław Sobolewski, filar drugiej linii. Autor: Mariusz Melka

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.