Rezerwy. Piotr Jacek: Damy z siebie wszystko, by awansować do II ligi
01.07.2023 09:00
Za wami słodko-gorzki sezon. Obroniliście mazowiecki Puchar Polski, ale nie awansowaliście do II ligi, choć obiecująco zaczęliście drugą część rozgrywek. Pewnie żałujecie domowych porażek z Pilicą Białobrzegi i Concordią Elbląg, gdyż jeszcze w maju mieliście raptem 4 punkty straty do lidera, co dało się odrobić przy podtrzymaniu passy. Tym bardziej, że czołówka się potykała.
– Zimy w niższych ligach są bardzo długie. To wartościowy okres dla trenerów, jest dużo czasu na przepracowanie wszystkiego. Kluczowe było też to, że doszło do przebudowania szatni pod kątem personalnym. Te dwa aspekty spowodowały, że z przytupem weszliśmy w rundę rewanżową. Start nas trochę rozochocił, od początku goniliśmy, od razu wygraliśmy z Pogonią Grodzisk Mazowiecki, czyli ówczesnym liderem. Punktowaliśmy mecz za meczem, ale przyszedł taki moment, kiedy przeciwnik, niekoniecznie z górnej części tabeli, postawił nam wyższe wymagania. Spotkania z Pilicą i Concordią nas zatrzymały, mieliśmy świadomość, że o awans będzie bardzo trudno.
W meczu z Pilicą popełniliście za dużo błędów indywidualnych, spotkanie z Concordią kończyliście w dziewiątkę. Nie wytrzymaliście presji, czy były inne powody tych porażek?
– Mam świadomość, że wypracowaliśmy okazałą serię, lecz inne drużyny też trenują, grają, obserwują nas i czasami trafi się niełatwa rywalizacja. Przeciwko Pilicy pojawiły się niefortunne okoliczności – popełniliśmy błędy indywidualne w defensywie, co wcześniej się nie zdarzało i poskutkowało 3 straconymi golami w zaledwie 30 minut. W meczu z Concordią nie postraszyliśmy w ataku, stworzyliśmy za mało dogodnych sytuacji, a wtedy, gdy zaczęliśmy grać w osłabieniu, o okazje było jeszcze trudniej, w dodatku przeciwnicy zdobyli bramkę.
Zmierzyliśmy się z niezłymi drużynami, co niekoniecznie odzwierciedlała tabela, lecz fakty są takie, że w minionym sezonie ponieśliśmy 2 porażki z Pilicą. W tych dniach przeciwnicy byli po prostu lepsi.
Jak zespół reagował po wspomnianych porażkach?
– Wcześniej mieliśmy wielkie nadzieje, ale gdy potknęliśmy się z Pilicą i Concordią, a czołówka odniosła zwycięstwa, to pojawiła się świadomość, że o awans do II ligi będzie niezwykle trudno. Bodźcem okazał się mazowiecki Puchar Polski. Mogliśmy się na tym skupić, staraliśmy się, by zespół wyczyścił głowy, wyrzucił negatywne emocje i skoncentrował się na walce o trofeum. To mały bonus dla naszej drużyny, szczególnie za drugą część sezonu, w której – w mojej opinii – byliśmy lepsi.
Co by nie mówić, zawsze miło włożyć coś do gabloty, przy okazji znowu zapewniliście sobie grę w PP na szczeblu centralnym.
– Wiadomo, choć w trakcie meczu się o tym nie myśli, tylko wychodzi się na boisko, przy wypełnionym stadionie, fajnej oprawie. Finały zawsze są miłe i przyjemne, gdy się zwycięża. To satysfakcjonujący moment zarówno dla młodszych, jak i starszych zawodników. Otoczka sprawia, że człowiek czuje się tak, jakby grał na nieco wyższym poziomie.
Porażka z Pilicą, jednocześnie pierwszą w 2023 roku, znacznie przyczyniła się do średniego zakończenia rozgrywek ligowych, aczkolwiek w ostatnich tygodniach mierzyliście się m.in. z liderem i wiceliderem, którzy do ostatniej kolejki walczyli o awans. Wasza końcówka, poza finałem mazowieckiego Pucharu Polski, mogła trochę martwić.
– Jesteśmy akademią. Wspieraliśmy drużynę U-19, która miała problemy, pomagaliśmy jej kadrowo, pojawiły się przesunięcia, dawaliśmy szanse innym. Nie mówię, że był to kluczowy moment, ale to kwestia, która na pewno miała wpływ na stracone punkty na finiszu sezonu. Taki jest sport, niektóre rzeczy trudno wytłumaczyć, przykładów na najwyższym poziomie nie brakuje.
Z drugiej strony, od początku wiosny nie mieliście łatwego zadania, bo zaczynaliście rok 2023 od 10. miejsca i 10-punktowej straty do lidera, liga okazała się bardzo wyrównana.
– Dokładnie. Wyrównane rozgrywki, wielu kandydatów do awansu to elementy, które powodowały, że po cichu liczyliśmy na zajęcie pierwszego miejsca. Ale inne zespoły też nie spały. Do pewnego momentu szliśmy ramię w ramię z ŁKS-em II, jeśli chodzi o punktację w rundzie wiosennej, lecz porażki z Pilicą i Concordią zadecydowały, że łodzianie odskoczyli dzięki zwycięstwom. Ostatecznie zakończyliśmy sezon ze stratą 13 "oczek" do lidera.
W ostatnich miesiącach graliście przeważnie w systemie z czterema obrońcami. W przyszłym sezonie też skupicie się na tym ustawieniu?
– Na co dzień pracujemy w dwóch organizacjach, które nie są nam obce. O ile jesienią częściej występowaliśmy trójką z tyłu, to wiosną na ogół graliśmy w systemie z czterema obrońcami. Wynika to głównie z predyspozycji i parametrów zawodników. Zimą odeszło paru piłkarzy, dołączyło kilku nowych, dla których gra w ustawieniu czwórką okazała się korzystniejsza.
Zimą wzmocniliście środek pola, transfery Mateusza Możdżenia oraz Aleksandra Wańka okazały się dużą wartością. Zyskaliście i doświadczenie, i jakość. Jak odniósł by się pan do postawy tej dwójki?
– Mieli ogromny wpływ na to, co się działo, nie tylko na boisku, ale również w szatni. To pozytywni ludzie, rozumiejący swoje role w drużynie, bardzo dobrze funkcjonowali w środku pola z innym, młodszym piłkarzem. To ich duża zasługa.
Szkoda kontuzji Łukasza Turzynieckiego, który wysypał się jeszcze przed startem drugiej części sezonu, aczkolwiek niebawem do was wróci, w ostatnich miesiącach mógł się mocniej skupić na pracy analitycznej.
– Łukasz to świetny, dobry człowiek. Niefortunnie upadł w ostatnim, zimowym sparingu, doznał poważnego urazu, znowu zerwał więzadła krzyżowe, dodatkowo złamał rękę. Mieliśmy świadomość, że wiosną nie wystąpi, gdyż taka kontuzja wiąże się z długą absencją, przynajmniej półroczną. Skorzystał na tym, że po powrocie do Legii przedstawiono mu dwutorowy plan rozwoju. Ze względu na to, że nie grał, mógł poświęcić więcej czasu na pracę analityczną. Na tym wszystkim zyskał Marcel Krajewski, który stał się naszym podstawowym prawym obrońcą.
I się obronił. Dał dużo jakości, jest aktywny, podłącza się do ofensywy, a przy tym ma odpowiednie nastawienie.
– Zgadza się. Motoryka to jego wielka siła. Fajnie się wprowadził, był gotowy na fizyczną rywalizację z seniorami. Za nim ciekawa runda, co przełożyło się na to, że tymczasowo opuści Legię i w przyszłym sezonie zagra w I lidze.
Solidną wiosnę zagrali również Szymon Grączewski i Dawid Kiedrowicz, który definitywnie przeszedł do Wieczystej Kraków.
– Grączewski, Kiedrowicz i Krajewski to fajni, młodzi zawodnicy. Każdy z nich jest innym człowiekiem, graczem. Kluczem okazało się to, że daliśmy im sporo swobody. Naszym zadaniem jest też to, by rozwijać poszczególne jednostki. Ta trójka zrobiła progres pod naszym okiem, miała bardzo dobre statystyki w seniorach. Marcel idzie wyżej, Dawid zostanie w III lidze, lecz trafił do innej grupy. Szymon to nasze małe sreberko o olbrzymim potencjale. Wierzę, że podtrzyma to, co pokazał wiosną i wyrośnie na jeszcze lepszego piłkarza.
W jakich elementach piłkarskich zrobiliście największy postęp jako zespół, a co wymaga podszlifowania?
– Obecność Wańka i Możdżenia pozwoliła nam uporządkować grę. Dzięki tej dwójce, która – ze względu na rywalizację w środku pola – często decyduje o obliczu spotkania, mieliśmy większe panowanie nad poszczególnymi meczami, np. poprzez posiadanie piłki.
Do poprawy są zdecydowanie fazy przejściowe. Gdy tracimy lub odbieramy piłkę, w wielu momentach powinniśmy działać lepiej, zwłaszcza szybciej.
Latem znowu czeka was przemeblowanie.
– Taki urok "dwójki". Rezerwy to chyba najbardziej specyficzny zespół, gdyż dochodzi do ogromnej rotacji. Niektórzy zawodnicy schodzą z "jedynki", inni awansują, w ciągu sezonu przewija się kilkudziesięciu piłkarzy, więc zmiany kadrowe mnie nie dziwią. Jeśli ktoś odejdzie, to w jego miejsce wejdzie kolejny piłkarz. I drużyna będzie dalej żyła własnym życiem.
Pożegnaliście się już z Kiedrowiczem, Gładyszem, Packiem czy Dzięgielewskim, dotychczasowym kapitanem, który potrafił dać jakość, gdy był zdrowy.
– Gdy zostałem trenerem rezerw Legii, to Dawid Dzięgielewski miał uraz. Jak go zobaczyłem, to pamiętam, że pierwszą decyzją, jaką podjąłem, było wysłanie go na zabieg. Najważniejsze okazało się dla mnie to, by się wyleczył, nawet kosztem półrocznej przerwy w grze.
Wrócił do zdrowia pod koniec rundy jesiennej, strzelił parę goli, ale to nie był ten napastnik, o którym słyszałem przed moim dołączeniem do klubu. Operacja sprawiła, że trochę wypadł z rytmu, stracił nieco szybkości, wiosną także borykał się z problemami zdrowotnymi, stale czuł dyskomfort w mięśniu dwugłowym, przez co nie pokazywał maksymalnych możliwości. Dawid to znany zawodnik w środowisku piłkarskim, szczególnie w naszym regionie, poinformował mnie, że ma propozycje z wyższych lig, z czego bardzo się cieszę. Spełnił rolę jako jeden z ważniejszych piłkarzy, kapitan. Za moment ktoś inny przejmie jego funkcję.
Kto?
– W tym momencie najwięcej doświadczenia ma Mateusz Możdżeń, ale fajnie, jeśli ta rola rozkłada się na kilku piłkarzy w szatni, co tworzy ducha drużyny.
Na dłużej zostaną z wami Julien Tadrowski, Kacper Wnorowski, Sebastian Kieraś, Aleksander Waniek, Patryk Konik i Igor Korczakowski, którzy podpiszą nowe umowy. Pozyskaliście Wojciecha Urbańskiego z Wisły Kraków i Jakuba Zielińskiego z Gedanii Gdańsk, czyli odpowiednio środkowego pomocnika oraz bramkarza. Jakie macie dalsze plany transferowe? Jakich zawodników potrzebujecie, na jakie pozycje?
– Gdy zakończyliśmy miniony sezon, pracowaliśmy w trochę większym gronie, z juniorami starszymi Legii, którym się przyglądaliśmy. Wiadomo, że niezmienne jest to, iż będziemy chcieli ściągnąć 2-3 doświadczonych piłkarzy, dzięki którym młodzi będą się mogli lepiej rozwijać.
Niedawno dyrektor stołecznej akademii, Marek Śledź, mówił, że próbuje namówić Michała Pazdana, Michała Kopczyńskiego i Michała Kucharczyka na powrót do Legii, grę w rezerwach.
– Ciekawe nazwiska, które przewijają się już od dłuższego czasu. Rozmawiałem z dwoma wspomnianymi zawodnikami, ale to piłkarze, którzy mają swoje zobowiązania w obecnych klubach i ambicje, by wciąż rywalizować na lepszym poziomie. Próbujemy sprowadzić interesujących ludzi do III-ligowych rezerw, lecz nie jest to szczebel centralny. Wiele osób, czemu się nie dziwię, chce grać wyżej.
Zapowiadał pan po finale mazowieckiego Pucharu Polski, że macie jeszcze coś do zrobienia w przyszłym sezonie, czyli chcecie awansować do II ligi. Podobne słowa wypowiadali inni trenerzy w poprzednich latach, ale zawsze czegoś brakowało. Co powinno się wydarzyć, by tym razem w końcu udało się wejść na poziom centralny?
– Na awans składa się wiele szczegółów. Budowa kadry musi być przemyślana, pracujemy nad tym od minionej rundy, myślimy nad składem zespołu w przyszłym sezonie. Nie wyobrażam sobie, by osoba zarządzająca grupą sportowców dała inny przekaz niż ten, że walczymy o awans, gramy o najwyższą pozycję. Tak powinno być zawsze.
Na czym opiera pan optymizm w kontekście walki o awans w rozgrywkach 2023/2024?
– Na tym, że cały czas pracujemy, dajemy z siebie wszystko, ale – jak wspomniałem – po drodze musi się zgrać mnóstwo drobnych elementów, przytrafić nieco szczęścia. Zrobimy maksimum, by awansować, lecz inni też mają identyczny cel. Naszym zadaniem jest to, byśmy w każdym meczu byli lepsi, regularnie zbierali punkty, a potem się cieszyli.
Ostatnio na testach w Legii II przebywało łącznie 7 zawodników, w tym 5 obcokrajowców. Jest szansa, że ktoś zostanie?
– Jesteśmy otwarci, choćby na zawodników zagranicznych. Piłkarze, którzy do nas przyjechali, byli z różnych środowisk, kultur. Spędzili z nami 4 dni, wystąpili w jubileuszowym sparingu z Orlętami Łuków. Mamy porcję materiału. Umówiliśmy się, że nasz dział skautingu będzie kontaktował się z ich agentami i dojdzie do pewnych ustaleń. Spośród chłopaków, którzy pojawili się na testach, chciałbym raz jeszcze zobaczyć dwóch graczy, tym razem w trochę większym wymiarze czasu. Zobaczymy, jakie będą ku temu możliwości. Nazwisk nie zdradzę.
Do waszego sztabu dołączy Radosław Pruchnik, który zastąpi Mateusza Kamudę w roli asystenta.
– Trener Kamuda ma bardzo odpowiedzialne zadanie – jest szefem rozwoju indywidualnego w akademii Legii, codziennie monitoruje i prowadzi poszczególnych zawodników na konkretnych pozycjach. Oprócz tego, że chcemy zdobywać trofea, zadaniem klubu jest pokazywanie kolejnych młodzieżowców. Mateusz poświęci więcej energii na to, by nadzorować grupę ludzi, których ma pod sobą, ale wciąż będzie z nami w kontakcie, w gotowości do pomocy, choćby z tego względu, że często realizuje pracę indywidualną po zajęciach drużynowych. Jego miejsce zajmie Radosław Pruchnik, dotychczasowy asystent Filipa Raczkowskiego w zespole U-19.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.