News: Komentarz: Szambo

Rezerwy: Tylko występ Szwocha na plus

Igor Kośliński

Źródło: Legia.Net

19.10.2014 22:45

(akt. 21.12.2018 15:11)

Sobotni dzień miał być prawdziwym świętem Legii Warszawa na terenie miasta Sulejówek. Dzień otwarty z Legią rozpoczął się o godzinie 14 i potrwał do późnych wieczornych godzin. Najpierw na boisko wybiegli najmłodsi, a wieczorem - wisienką na torcie miał być mecz 3. ligi pomiędzy rezerwami Legii Warszawa i zespołem Lechii Tomaszów Mazowiecki. Słowo „rezerwy” w tym wypadku należało traktować z przymrużeniem oka, gdyż o sile pierwszej jedenastki stanowiło dziesięciu zawodników kadry pierwszego zespołu. Spodziewano się koncertu bramek ze strony „Sagana”, „Kosy” czy Pinto, a spotkanie ostatecznie skończyło się wstydliwą porażką 0:3.

Jedynym zawodnikiem, który na co dzień trenuje pod okiem trenera Jacka Magiery i rozpoczął mecz przeciwko Lechii od pierwszej minuty, był ustawiony na prawej obronie Norbert Misiak. Kapitan zespołu rezerw, który wyjątkowo oddał opaskę kapitańską Jakubowi Rzeźniczakowi, rozegrał bezbarwny mecz. Rzadko angażował się w akcje ofensywne, raczej skupiając się na obowiązkach w defensywie, będąc i tak spóźnionym przy stracie trzeciej bramki.


Najkrócej na boisku widzieliśmy Mateusza Wieteskę, który tworzył duet stoperów z Rzeźniczakiem. Młody obrońca Legii już w 4. minucie obejrzał czerwoną kartkę i opuścił plac gry. Zdaniem wielu Wieteska nie zasłużył na najwyższy wymiar kary, jednak sędzia prowadzący sobotnie spotkanie uznał, że gdyby nie faul legionisty, to zawodnik gości wychodziłby na sytuację sam na sam z Konradem Jałochą. Warto zaznaczyć, że cała akcja toczyła się niedaleko linii środkowej boiska.


Bardziej doświadczonym z dwójki stoperów był wcześniej wspomniany już Jakub Rzeźniczak. Jego występu, tak jak prawie całej drużyny, nie można ocenić na plus. Po jego faulu w polu karnym arbiter podyktował rzut karny dla gości, który został skrzętnie wykorzystany. Reszta spotkania w wykonaniu legionisty była solidna. Można mieć lekkie pretensje o bycie współwinnym utracie drugiej bramki, gdy nie zwrócił uwagi na kompletnie niepilnowanego Szymczaka - ten chwilę później wykorzystał sytuację sam na sam z Jałochą.


Negatywnie trzeba ocenić występ Mateusza Hołowni. Reprezentant Polski do lat 17 grał bardzo niepewnie, często był ogrywany z dużą łatwością przez rywali. W ofensywie także nie pokazał nic, co mogłoby rekompensować jego postawę w sobotni wieczór. Jeden z najsłabszych piłkarzy na boisku.


Do postawy Konrada Jałochy, który wpuścił trzy bramki, nie można mieć większych pretensji. Gole wpadały po rzucie karnym i dwóch stuprocentowych sytuacjach. Wychowanek Akademii Piłkarskiej Legii nie mógł dzisiaj nic więcej zrobić dla swojego zespołu.


Grę w środku pola mieli kontrolować Krystian Bielik i Helio Pinto. Z powodu czerwonej kartki Wieteski, ten pierwszy został natychmiast przesunięty do środka obrony, jednak po utracie drugiej bramki trener Paco i sztab szkoleniowy wycofali się z tej decyzji. Postanowiono, że do linii defensywnej cofnięty zostanie Pinto. Portugalczyk rozegrał prawie 80 minut grając nie na swojej nominalnej pozycji, także trudno jest oceniać jego występ. Po jego stracie piłki goście strzelili trzecią bramkę. W dalszej fazie meczu, jako jeden z nielicznych piłkarzy, potrafił szybkim prostopadłym podaniem do przodu ożywić grę w ofensywie. Obowiązki defensywne w środku pola musiał wziąć na siebie młody Bielik. Po raz kolejny widać było jego odwagę oraz chęć do gry w piłkę, lecz szesnastolatek miał w sobotę raczej gorszy dzień i nie błyszczał na tle zawodników z trzeciej ligi, tak jak potrafił to robić na grając z piłkarzami ekstraklasy. Dobre zagrania przeplatał niecelnymi podaniami. Wydawać się mogło, że z minuty na minutę gasł, tracąc siły do gry.


Partnerem Bielika w środku pola był Mateusz Szwoch. Był to jedyny zawodnik, który w sobotni wieczór trzymał jakikolwiek poziom. Dryblował, rozrzucał piłki, a po tym, jak został cofnięty do grania w linii z Bielikiem, często się wracał i pomagał kolegom w defensywie. Zdecydowanie najjaśniejszy punkt w zespole rezerw.


Być może mecz ułożyłby się inaczej, gdyby nie zejście z powodu urazu Jakuba Koseckiego. Popularny „Kosa” wyglądał na w pełni zmotywowanego, naładowanego energią. W jednej z sytuacji mógł zaskoczyć bramkarza gości. Niewiele brakowało, by piłka po jego strzale wpadła golkiperowi Lechii „za kołnierz”. Po czerwonej kartce dla Wieteski widać było, że piłkarska złość osiągnęła w jego wypadku poziom bliski maksimum i mogło się z tego narodzić wiele dobrego. Stłuczenie jakiego doznał w pierwszych dwudziestu minutach spotkania, nieszczęśliwie dla niego, było powodem zbyt agresywnej próby odbioru piłki przeciwnikowi. Sztab szkoleniowy postanowił nie ryzykować i Koseckiego zastąpił Michał Bajdur, który starał się i biegał, ale nic poważnego z tego nie wynikało.


Najgorzej zaprezentował się tego wieczoru Adam Ryczkowski. Jego strata piłki przy golu na 0:2 to tylko część z jego koncertu niedokładnych podań. Przeszedł zdecydowanie obok meczu. Jeśli już miał futbolówkę przy nodze, to nie potrafił z niej zrobić pożytku. W jednej z akcji próbował ominąć kilku zawodników na ten sam zwód, co mu się nie udało i pokazało tylko ubogi repertuar zagrań w jego wykonaniu. Trudno doszukiwać się pozytywów w jego występie.


Na „szpicy” trudne zadanie czekało Marka Saganowskiego. Nie można się przyczepić do jego gry, gdyż tak naprawdę nie miał wsparcia od kolegów jeśli chodzi o grę ofensywną. Gracze Lechii Tomaszów Mazowiecki pilnowali go bardzo uważnie. Jego nieudany lob i główka obok bramki w pierwszej połowie i mocny strzał z dystansu na początku drugiej to trzy akcje, z których można zapamiętać „Sagana”.


Zawodnicy wprowadzeni w drugiej połowie, czyli Kamil Kurowski i Łukasz Moneta nie wnieśli do gry niczego nadzwyczajnego. Ogólnie rzecz biorąc, drugie czterdzieści pięć minut raziło po oczach wszystkich zgromadzonych na trybunach, nawet trenera Henninga Berga. Spotkanie szybko się rozpoczęło, ale za nic nie chciało się skończyć. Porażka zespołu złożonego z zawodników pierwszej drużyny odniesiona w kompromitującym stylu, kontrowersyjne roszady na ławce trenerskiej w postaci faktycznego odsunięcia trenera Magiery od prowadzenia zespołu – te czynniki składają się na rozczarowujące zakończenie tak pozytywnego wydarzenia, jakim był dzień otwarty z Legią w Sulejówku.

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.